A A+ A++
Alaksandr Łukaszenka wystąpił przed białoruskimi wojskowymi, którzy powrócili z misji ODKB w Kazachstanie, 15 stycznia 2022 roku. Zdj. president.gov.by

2022 jest na Białorusi Rokiem Pamięci Historycznej. Łukaszenka chce napisać białoruską historię od nowa, a przede wszystkim uderzyć w pamięć historyczną sąsiadów: Polski i Litwy i jeszcze bardziej przysunąć się do Rosji. A dzisiejsza rocznica wybuchu powstania styczniowego jest kolejną ku temu okazją.

Po kryzysie granicznym, represjach wobec opozycji i białoruskich Polaków Alaksandr Łukaszenka otwiera nowe pole konfliktu z sąsiadami. Politykę historyczną. W tym obszarze spięcia trwały wprawdzie od wielu lat. Np. poprzez utrudnianie, a potem uniemożliwianie badań historyków nad zbrodniami stalinowskimi. Czy gloryfikację radzieckiego ataku na Polskę we wrześniu 1939r. Wreszcie poprzez walkę z pamięcią historyczną o polskim i białoruskim podziemiu niepodległościowym z czasów II wojny światowej. Andrzej Poczobut siedzi w więzieniu za „gloryfikację nacjonalizmu i szowinizmu”, czyli upamiętnianie działalności Armii Krajowej na Grodzieńszczyźnie.

Będzie to również nowe pole indoktrynacji Białorusinów i pretekst do kolejnych represji wobec przeciwników władzy. Alaksandr Łukaszenka ogłosił, że 2022 będzie Rokiem Pamięci Historycznej. W jego percepcji, oznacza to przepisanie historii Białorusi na nowo i oczyszczenie jej z wszelkich naleciałości związanych z historią białoruskiej niepodległości, Rzeczpospolitej i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Bo taka jest wizja historii, którą wyznaje Łukaszenka i duża część jego biurokratycznej elity rządzącej Białorusią.

Wielki historyk

Szczycący się wykształceniem historycznym Łukaszenka od początku swoich rządów „naprawiał” historię. Kluczem do jego wiedzy historycznej i światopoglądu na białoruską tożsamość są studia na wydziale historycznym uczelni pedagogicznej w Mohylewie. W ZSRR czasów Breżniewa, a wtedy studiował tam Łukaszenka, była to prowincjonalna uczelnia, na której kształcono lojalne kadry komunistycznego aparatu propagandowo-oświatowego. Jako nauczyciel w szkole w rodzinnym Szkłowie, a potem jako wychowawca ideologiczny w wojskach granicznych KGB Łukaszenka wpajał radziecką wizję historii Białorusi. Taką, która zaczęła się od rewolucji bolszewickiej, a kamieniem milowym był 17 września 1939, czyli wyzwolenie spod polskiej okupacji. I kolejne wyzwolenie, które w tej wersji, miało miejsce w momencie wkroczenia Armii Czerwonej na tereny Białorusi w 1944r.

Historyk: „sprawa ludobójstwa” to polityczna manipulacja pamięcią o ofiarach wojny

Z tą wizją historii Łukaszenka pozostał na całe swoje dorosłe życie. Kiedy doszedł do władzy, jedne z pierwszych działań były nakierowane na wyrugowanie pamięci o pierwszej, krótkotrwałej, białoruskiej niepodległości z 1918r. Wykorzystując mechanizm referendum zmienił symbolikę państwową z biało-czerwono-białej, nawiązującej do pierwszej niepodległości, na radziecką czerwono-zieloną. Ustanowił dzień niepodległości 3 lipca – w rocznicę wejścia Armii Czerwonej do Mińska w 1944r.

Proces rugowania bardzo kruchej i świeżej białoruskiej tożsamości niepodległościowej trwał od połowy lat 90. Była zastępowana radziecką wersją historii. Prześladowane były zaś próby ujawniania zbrodni z czasów ZSRR. Kiedy z miejsca masowej zbrodni NKWD w Kuropatach pod Mińskiem władze kazały usunąć postawione przez pielęgnujących to miejsce aktywistów krzyże, w maju 2019 r. pojawił się tam Łukaszenka.

– Trzeba się tu zająć dosadzeniem drzew. Ci, którzy tam leżą, podziękują. Bo oni nas widzą. Po obwodzie można posadzić tuje. Pomyślcie, jak ostatecznie uporządkować Kuropaty. Kiedyś jeszcze przyjedziemy, popatrzymy – powiedział wtedy.

To był jedyny raz, kiedy odwiedził Kuropaty. I chyba ostatni, bo w tworzonej na potrzeby roku pamięci wersji historii na pewno nie będzie miejsca dla zbrodni stalinowskich. Będzie za to miejsce dla zbrodni polskich i litewskich.

Stalin vs. Napoleon

Łukaszenkowska wersja historii będzie odrzucała dziedzictwo wielonarodowej Rzeczypospolitej i wspólnotę białorusko-litewską z przeszłości. W trakcie narady 6 stycznia poświęconej polityce historycznej Łukaszenka ocenił, że „polscy magnaci” tylko gnębili białoruski lud. A Wielkie Księstwo Litewskie zawdzięcza wielkość narodom prawosławnym i Białorusinom. Dostało się nawet Napoleonowi Bonaparte, który zdaniem Łukaszenki nie powinien być postrzegany jako wielki wyzwoliciel, bo napadł Rosję i chciał odbudować Rzeczpospolitą. Łukaszenka podkreślił, że na Białorusi jest więcej pomników i świadectw przeszłości związanej z Rzeczpospolitą i Wielkim Księstwem Litewskim, niż np. bohaterstwem Armii Czerwonej z czasów II wojny. Oczywiście to nieprawda. W czasach radzieckich skutecznie zabudowano Białoruś pomnikami ku czci Armii Czerwonej i wodzów rewolucji. Podobnie z nazwami ulic i placów. Wszystkie pozostały na swoim miejscu.

Minął rok od pogrzebu w Wilnie, który był najważniejszym zwiastunem białoruskiej rewolucji

Słowa Łukaszenki mogą zwiastować kolejną falę czystki nielicznych symboli związanych z przedrewolucyjną i przedrosyjską przeszłością. Zwłaszcza, że łukaszenkowska polityka historyczna wprost łączy się z bieżącą polityką. Jeszcze pod koniec 2019r. reżim w Mińsku zobaczył, jak wielu Białorusinów utożsamia się z niepodległościową narracją i właściwie z tradycjami Rzeczpospolitej. Na uroczystościach pogrzebu powstańców styczniowych w Wilnie były tysiące Białorusinów. Potem zarówno symbolika, jak i retoryka nawiązująca do niepodległości pojawiła się w czasie protestów 2020 r. Łukaszenka powiązał te fakty. Obwinił np. George’a Sorosa i amerykańskie fundacje o pisanie podręczników historii dla białoruskiej młodzieży i wpajanie jej fałszywej wizji przeszłości.

– Plony takiego „patriotycznego” wychowania obserwowaliśmy w 2020 r., ale nie ma złego co na dobre nie wyjdzie. Dzięki tym wydarzeniom wszyscy znają prawdziwe symbole okupacji ojczystej ziemi i zdrady narodu białoruskiego – mówił na naradzie 6 stycznia Łukaszenka.

Miał na myśli oczywiście biało-czerwono-białą symbolikę. Uznał, że to zagrożenie i trzeba przeciwdziałać. Stąd pomysł, by skupić się na historii. W zaplanowanym na przyszły miesiąc referendum konstytucyjnym jedno z pytań miało dotyczyć właśnie polityki historycznej. Białorusini mieli odpowiedzieć na pytanie, czy chcą, żeby obowiązek obrony prawdy historycznej i pamięci o bohaterskim czynie narodu białoruskiego w latach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej czyli w okresie 1941-45 był wpisany do konstytucji. To miało być nie tylko podniesienie rangi polityki historycznej, ale i zaangażowanie całego aparatu represyjnego państwa do obrony kanonicznej wersji historii.

Ostatecznie zadane Białorusinom pytanie będzie prostsze i będzie ono brzmiało: “Czy przyjmie Pan/Pani zmiany i uzupełnienia Konstytucji Republiki Białoruś?” Obywatele będą więc musieli zaakceptować politykę reżimu jako całość.

Białoruska opozycja przedstawiła plan działania podczas referendum

Polska okupacja

Próbki tego, jak będzie wyglądał „rok pamięci historycznej” zaserwowała w tym tygodniu prokuratura z Grodna. Prokurator rejonu zdzięcielskiego Aleh Wialiczka opowiadał w lokalnych mediach, że odkrył nowe zbrodnie nazistów i ich wspólników z Armii Krajowej.

– (…) Wiedzieliśmy o dwóch faktach zniszczenia wsi Pudzina przez nazistów, ale ostatnio okazało się, że w 1944 r. na wieś napadli członkowie formacji Armii Krajowej, wieś była spalona, a ludność zlikwidowana.

Nie ma wątpliwości, że okres II wojny światowej obfitował w bolesne, tragiczne i często haniebne wydarzenia popełniane przez uczestników walk. Nie tylko przez okupantów niemieckich, czy radzieckich. Te sprawy powinny być badane przez historyków. Jednak Mińsk przyjmuje inną strategię. Historię zbrodni i przewinień z czasów wojny zamierza przedstawiać jednostronnie. Unikać zbrodni stalinowskich i okresu ZSRR, za to skupić się na ataku na Polaków i Litwinów. Zresztą nie tylko za II wojnę światową.

– Jak mówiłem, dla jednych Białoruś to platforma do ataku na Rosję. Inni cierpią na bóle fantomowe, wszyscy szukają u nas swoich historycznych ziem. Jednym i drugim suwerenna Białoruś i białoruski naród nie są potrzebni – mówił Łukaszenka.

W czasie niedawnego spotkania z historykami zarysował wizję Białorusi, której zagraża polski, litewski i zachodni rewizjonizm.

– Nazwijmy w podręcznikach historii, na wystawach muzealnych i zamkowych okres Rzeczpospolitej czasem okupacji białoruskiej ziemi przez Polaków – takie Łukaszenka znalazł rozwiązanie.

Łukaszenka: Rzeczpospolita to okres polskiej okupacji Białorusi

Rok Pamięci Historycznej zwiastuje całą serię prowokacyjnych oświadczeń ze strony władz w Mińsku, prac historycznych przeczących wiedzy historycznej oraz wydarzeń symbolicznych godzących we wspólną polsko-litewsko-białoruską pamięć historyczną. Są to pomysły wprost nawiązujące do idei tzw. zachodniorusizmu. Bardzo popularne wśród białoruskiej elity biurokratycznej. Idea ta uznaje Białorusinów za część wielkiego, rosyjskiego narodu, a nie za samodzielny i podmiotowy byt.

Parę lat temu Wadzim Hihin, jeden z architektów polityki historycznej Mińska, wypowiadając się na temat tego, czy Białorusini powinni świętować rocznicę powstania styczniowego, odparł, że tak. Dlatego, że w powstaniu styczniowym walczyli po stronie rosyjskiego cara. Rocznice wybuchu powstania styczniowego (22 stycznia w Koronie i 1 lutego na Litwie) z pewnością obudują podobną retoryką. Dla Łukaszenki Konstanty Kalinowski, jeden z bohaterów powstania na terenach dzisiejszej Litwy i Białorusi i Białorusin, jest przecież w sferze symbolicznej jednym z wrogów śmiertelnych. Uosabia wszystko to, z czym władze w Mińsku walczą: bunt, białoruską tożsamość i współpracę z zachodnimi sąsiadami.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDawid Kubacki kończy izolację
Następny artykułTragiczny finał poszukiwań. 50-letni mężczyzna nie żyje