A A+ A++

Oczywiście wydarzenia przedstawione w komiksie tylko w niewielkim stopniu odpowiadają tym rzeczywistym, chociaż pojawiający się tutaj inżynier James Buchanan Eads naprawdę musiał pokonać wiele trudności, zanim udało mu się zbudować ogromny most na Missisipi w Saint Louis. Trzeba jednak zaznaczyć, że niekoniecznie wynikały one z knowań czarnych charakterów – jak możemy to obserwować w albumie, który stworzyli Morris (rysunki) oraz Xavier Fauche i Jean Léturgie (scenariusz).

Od samego początku „Mostu na Missisipi” nie mamy najmniejszych wątpliwości, komu zależało na tym, żeby tytułowa budowla nigdy nie została ukończona. Otóż wszystkie promy oraz okoliczne hotele, restauracje i salony były własnością braci Caymanów, którzy dzięki nim czerpali krociowe zyski z utrudnionej przeprawy przez rzekę. Będący mózgiem tych działań Bat Cayman został nawet burmistrzem obu miast leżących na przeciwnych brzegach Missipi (Saint Louis i Illinoistown), a jego zbrojnym ramieniem był obdarzony potężną posturą Dick.

I zapewne Caymanom udałoby się w końcu zniechęcić Eadsa do kontunuowania prac mad mostem, gdyby nie zadarli z niewłaściwym człowiekiem. Jak łatwo się domyślić, mowa tutaj o Lucky Luke’u. Co ciekawe, początkowo wcale nie zamierzał się angażować w pomoc inżynierowi, gdyż miał na głowie złapanie kilku groźnych przestępców. Samotny kowboj nie mógł jednak pozostawić bez odpowiedzi próby pozbycia się go naprawdę na zawsze…

Na następnych planszach możemy więc przyglądać się z jednej strony niecnym poczynaniom braci Caymanów, którzy chwytają się wszelakich sposobów, aby uniemożliwić ukończenie mostu, a z drugiej brawurowym akcjom odwetowym Lucky Luke’a i jego kolejnym pomysłom na kontynuowanie budowy mimo tak niesprzyjających okoliczności.

Co istotne, w „Moście na Missisipi” nie tylko akcja toczy się w błyskawicznym tempie, ale też jedna przezabawna scenka goni następną. A oprócz pary przeciwników głównego bohatera na szczególna uwagę w tym albumie zasługuje senator Bridges, który wprawdzie nie wylewa za kołnierz, ale także potrafi kilkakrotnie znaleźć nietypowe wyjście z trudnej sytuacji. Jak zwykle niezawodny jest też Jolly Jumper, który umila sobie oczekiwanie na Lucky Luke’a lekturą „Przygód Tomka Sawyera”… Wszystko to sprawia, że „Mostu na Missipi” zdecydowanie nie może przegapić żaden fan przygód samotnego kowboja.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNadleśnictwo Łąck: W naszych lasach jest coraz więcej śmieci
Następny artykułINNA prezentuje teledysk do „Not My Baby”