A A+ A++

– To recepta na wszystko, co złe w życiu. To jest filozofia. Podchodzę do tego duchowo. Wierzę w Boga i jakoś mnie to uskrzydla – przyznaje Hubert Franas z Lubina, który wywalczył niedawno tytuł mistrza piątej edycji Maxligi, czyli amatorskiej ligi bokserskiej. Jak podkreśla 18-latek, sport pomógł mu wyjść z poważnego dołka psychicznego, w jakim znalazł się przed kilkoma laty.

Trzy walki i trzy zwycięstwa – tak prezentuje się bilans młodego pięściarza z Lubina w tegorocznej, piątej edycji Maxligi. Hubert rywalizował w grupie pierwszej, czyli tej najbardziej zaawansowanej. W pierwszym pojedynku, rozegranym w marcu, pokonał rywala z centralnej Polski. Przeciwnik po serii ciosów w głowę w drugiej rundzie nie był w stanie kontynuować starcia, po czym został zabrany karetką do szpitala.

– Byłem trochę w szoku. Tym bardziej, że to było w ogóle moje pierwsze starcie od kilku lat, bo zacząłem działać w amatorskim boksie, mając 13 czy 14 lat – wspomina zwycięzca.

Parę tygodni później przyszedł czas na derby Zagłębia Miedziowego. Tym razem lubinianin pokonał reprezentanta Legnicy i jednocześnie mistrza poprzedniej edycji tego turnieju. Obie walki zostały rozegrane w Dzierżoniowie. Trzecia konfrontacja natomiast miała miejsce w czerwcu w Kobierzycach.

– Hala była znacznie większa, pełno kamer, komentator, sędziowie i dziewczyny ringowe. To wszystko robiło wrażenie. Biłem się z dużo starszym ode mnie Ukraińcem. Nie było to łatwe starcie, szczególnie, że Ukraina ma głębokie tradycje, jeśli chodzi o boks – uważa 18-latek, który dzięki wygranej w ostatniej walce zapewnił sobie triumf w całym turnieju, złoty medal i złoty pas federacji.

Hubert w ostatnim czasie trenuje w Coloseum Boxing Chojnów, ale mocno jest też związany z klubem MKB Energetyka Lubin, gdzie stawiał też swoje pierwsze kroki w ringu. A wszystko zaczęło się przed sześcioma laty…

– Jestem dzieciakiem generacji tabletów i komputerów. Siedziałem w tym non stop do 12. roku życia. W pewnym momencie mój ojciec powiedział: „Basta. Zabieram Cię do kościółka” (tak potocznie nazywana jest hala sportowa przy ul. Skłodowskiej-Curie w Lubinie, gdzie trenują zawodnicy MKB Energetyka Lubin – przyp. red.). Tam na treningu zobaczyłem, że jest ciężko, bo nic nie potrafię. Wszedłem do głębokiej wody, le pod okiem mojego taty Dawida i trenera Marka Zajdela było mi łatwiej – opowiada bokser.

– Wracałem do domu i byłem zadowolony. I to jest ważne. Trening daje ulgę, człowiek powinien ćwiczyć, tak zostaliśmy stworzeni. Dawało mi to dużego kopa. To było jak narkotyk. Wracałem do domu, siadałem do komputera, ale czułem, że nie zmarnowałem sobie dnia, jak kiedyś – kontynuuje.

Na pytanie, dlaczego akurat tę dyscyplinę postanowił uprawiać, odpowiada z mądrością, o którą trudno posądzać 18-latka.

– Boks to recepta na wszystko, co złe w życiu. To jest filozofia. Podchodzę do tego duchowo. Wierzę w Boga i jakoś mnie to uskrzydla. To jest coś ponad. Musisz się zmierzyć z samym sobą i chyba dlatego się to wszystko zaczęło. Każdy z nas się boi, a ja nigdy nie chciałem, żeby ten strach mnie przed czymkolwiek ograniczał. Wyjście do ringu to mocny strzał adrenaliny, dlatego to wybrałem – wyjaśnia.

Jego zdaniem sport czy szeroko rozumiana aktywność fizyczna potrafią działać cuda, a znane porzekadło, że w zdrowym ciele zdrowy duch, znajduje szczególne zastosowanie zwłaszcza w boksie. – Nastolatkowie często się borykają z problemem depresji. Ze mną było podobnie. Głupie myśli, walenie i bicie o ścianę. Dopiero na sali bokserskiej zrozumiałem, że można inaczej pokonywać takie stany, które może mieć przecież każdy z nas. Boks tego uczy – podkreśla Hubert Franas.

Dodaje przy tym, że wszystko co w życiu osiągnął, zawdzięcza wartościowym ludziom, którzy go otaczali. To od nich czerpie mądrość inspiracje. Na myśli ma przede wszystkim trenera Marka Zajdela i swojego tatę Dawida. Dodajmy, że szkoleniowiec Huberta został uznany najlepszym trenerem 5. edycji Maxligi.

Młody lubinianin jest świeżo upieczonym absolwentem II Liceum Ogólnokształcącego w Lubinie. Za sobą ma zdaną maturę, jednak na studia się póki co wybiera. Ma inne plany na życie. Chce się nauczyć języka i usamodzielnić.

– Wybrałem inną przyszłość, jadę do Hiszpanii do pracy i żeby się „odpępowić” od mamy – zapowiada z uśmiechem.

Między innymi z tego też powodu odmówił Maxlidze udziału w listopadowej walce o mistrzowski pas federacji.

– Na razie nie chcę tego kontynuować. To jest jednak głowa, a ja chcę mieć głowę sprawną. Jestem jeszcze młody. Jeżeli zechcę wrócić na ring, to mam czas – tłumaczy.

Fot. Archiwum zawodnika

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNajpopularniejsze nazwiska w Świdniku
Następny artykułUtrudnienia na Waryńskiego