Lotna Brygada od dawna organizuje przy okazji miesięcznic kontrmanifestacje, argumentując, że lider PiS i członkowie jego partii cynicznie wykorzystują tragedię do własnych celów politycznych.
– Tradycyjnie dziesiątego urządzamy Jarosławowi taką manifestację, podczas której przypominamy pewne rzeczy: pytamy, gdzie jest wrak, czy był zamach, czy gryzie go sumienie – mówi „Newsweekowi” Arkadiusz Szczurek, jeden z zatrzymanych.
Jak dodaje, na wrześniowej miesięcznicy policja zabrała kontrmanifestantom megafony. W ostatnią niedzielę poszła jeszcze dalej i w ogóle nie dopuściła Lotnej Brygady Opozycji do Grobu Nieznanego Żołnierza, gdzie oficjalnie została zgłoszona kontrmanifestacja.
– Dlatego postanowiliśmy zrobić takie spontaniczne zgromadzenie. Wiedzieliśmy, że jak będziemy na poziomie ziemi i zaczniemy używać megafonów, to oni natychmiast nam je zabiorą. Więc postanowiliśmy wybrać takie miejsce, gdzie mieliby to utrudnione – relacjonuje Szczurek.
W rezultacie jeden członek LBO (Tadeusz Kaczmarski) wszedł na drzewo, a czworo pozostałych (Karol Grabski, Piotr Łopaciuk, Julia Łowkis i Szczurek) na kandelabr przy galerii Zachęta. Stamtąd zadawali przez megafon stały zestaw pytań („tam jest bardzo dobra akustyka, niosło się aż do Jarosława”).
Jarosław Kaczyński zawsze pojawia się dwa razy
Zgodnie z przewidywaniami funkcjonariusze – przy pomocy sprzętu strażackiego – wdrapali się na cokół oraz drzewo i zmusili aktywistów do zejścia. Inaczej niż podczas poprzednich kontrmanifestacji, policja nie ograniczyła się do spisania danych z dowodów, ale zakuła organizatorów akcji w kajdanki i zawiozła na komisariat na Wilczą.
– Jeden policjant w chwili szczerości przyznał, że zatrzymują nas „prewencyjnie”. Więc domyślam się, że chodziło o to, żebyśmy nie pojawili się wieczorem, bo Jarosław Kaczyński wieczorem zawsze o 19 ma jeszcze mszę smoleńską na Starym Mieście – tłumaczy Arkadiusz Szczurek.
Na Wilczej aktywiści spędzili prawie dwie doby, gdzie usłyszeli zarzuty naruszenia miru domowego i działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Po wyjściu otrzymali prokuratorski zakaz zbliżania się do Placu Piłsudskiego odległość mniejszą niż 400 m. i nakaz cotygodniowego meldowania się na policji.
Lotna Brygada Opozycji dalej będzie latać
Szczurek już zapowiada, że zaskarżą postanowienie prokuratury do sądu. Nie zamierzają się też do niego stosować. – 10 listopada na pewno będziemy na Placu Piłsudskiego. Przecież wiadomo, że nie chodzi o to, żeby nas skazać, tylko żeby nas zastraszyć. Oni dobrze wiedzą, że w sądzie to się nie ostanie!
Szanse na wygraną są bardzo duże. Jak podawał na początku roku portal OKO.press, na ok. sto postępowań wytoczonych dotychczas Szczurkowi, państwo polskie wygrało tylko w pięciu. Od tamtego czasu doszło kilkadziesiąt kolejnych spraw, ale proporcje się nie zmieniły.
– Oni skarżą mnie w kółko z tych samych artykułów i hurtowo przegrywają – mówi Szczurek. I zapowiada, że Lotna Brygada Opozycji sama zaskarży policję – za uniemożliwienie przeprowadzenia legalnej manifestacji.
– Chcemy wiedzieć, kto wydawał rozkazy, bo oczywiście nie ci funkcjonariusze. Ścieżkę prawną na pewno wykorzystamy do samego końca – zapowiada.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS