A A+ A++

Zwykle czeka za to wizyta policji i sanepidu, teoretycznie grozi 30 tys. zł kary administracyjnej, ale przedsiębiorcy – jak przekonują – nie mają innego wyjścia. Na forach społecznościowych powtarzają się pełne oburzenia wpisy, wypominające rządowi całkowity brak wsparcia branży gastronomicznej. Od  23 października 2020 r., gdy  Mateusz Morawiecki ogłosił  jej zamknięcie  – pomimo jego  obietnicy: “W bardzo krótkim czasie, liczonym w godzinach i dniach, zaprezentujemy program wsparcia dla tej branży” – nie doszło nawet do opracowania realnego planu pomocy dla  gastronomii. Przedsiębiorcy skarżą się na brak zwolnienia z ZUS za grudzień i styczeń, konieczność wnoszenia pełnych opłat za czynsze, podatki, koncesje na sprzedaż alkoholu (choć nie wiadomo, kiedy będzie można go sprzedać), brak jakiejkolwiek refundacji pensji pracowników. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.

Na portalach społecznościowych ruszyła  akcja  #otwieraMy. Powstają poradniki dla przedsiębiorców, którzy zdecydują się otworzyć biznesy zamknięte niekonstytucyjnymi regulacjami. Rząd PiS wprowadził bowiem ograniczenia jedynie rozporządzeniem, chociaż zgodnie z art. 22 konstytucji ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny.  Zgłaszają się kolejni prawnicy gotowi bronić przedsiębiorców i klientów korzystających z usług gastronomicznych.

– Przestrzegamy reżimu sanitarnego, zachowujemy odstępy między stolikami, dezynfekujemy po każdym kliencie – mówi Anna Stawujak, właścicielka obu bydgoskich Pierogarni, czyli przy ul. Waleniowej na Osowej Górze i Dworcowej w Śródmieściu. – Nie stosujemy żadnych wybiegów. Po prostu nie zgadzamy się z obostrzeniami, które zostały wprowadzone. Uważam, że zostały wprowadzone bezprawnie, w związku z tym po prostu otwieram lokal, bez żadnych hocków-klocków. Jesteśmy po pierwszej kontroli policji, czekamy na sanepid. Nie wiem, kiedy się pojawią.

Wśród bydgoskich restauratorów  powstał również pomysł, by – jak w koronowskiej restauracji Diabelski Młyn – zamiast gości stacjonarnie zaprosić “pracowników” – testerów restauracyjnych dań. W takim trybie otworzył się dzisiaj (19 stycznia) bar Eljot przy Sienkiewicza w Śródmieściu.

Za to kawiarnie Fanaberia i Cafe Kino oferują wynajem stolików kawiarnianych do pracy w ramach coworkingu (dodając do wynajmowanego miejsca stosowne przekąski), a restauracje Weranda, Czarny Diament i Rzym zapewniają we flex office komfortową przestrzeń do pracy, spotkań i kuluarowych rozmów, przy czym wynajmujący mogą zamówić posiłek na wynos i zjeść go w miejscu pracy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzym jest transport ponadgabarytowy? Co warto o nim wiedzieć
Następny artykułMiedziowe Lisy tryumfują w Hali Nysa