A A+ A++

Polska to nie tylko duże, cieszące się popularnością miasta. To także wiele mniejszych miejscowości, które potrafią zachwycić nie mniej niż te najsłynniejsze. Poprosiliśmy ich mieszkańców i osoby, dla których są to miasta rodzinne, by wam o nich opowiedziały. Tak powstał cykl “Stąd jestem”, na którego kolejne odcinki zapraszamy was w czwartek co dwa tygodnie o godzinie 19.

NAZWA: Ostróda 

LOKALIZACJA: województwo warmińsko-mazurskie, Mazury, Pojezierze Iławskie. Ostróda leży nad Jeziorem Drwęckim. Przez miasto przepływa rzeka Drwęca.  

ISTNIEJE OD: prawa miejskie nadane w 1329 roku przez komtura dzierzgońskiego Luthera von Braunschweiga 

ZNAKI SZCZEGÓLNE: W 1807 r. w Ostródzie przez miesiąc stacjonował Napoleon Bonaparte wraz ze swoimi wojskami. Perła Mazur. Znajduje się tu pięć jezior, najdłuższy w Polsce wyciąg nart wodnych, śródlądowe molo i niemal biała plaża. W jednym z kościołów można podziwiać unikalny zabytek: XIV-wieczną pietę wykonaną z drewna. Z Ostródy do Elbląga można odbyć podróż statkiem po trawie. 

***

Ostróda ma kilka legend. Jedna z nich opowiada o okrutnym rycerzu mieszkającym w zamku, który opornych chrystianizacji pogan wrzucał do lochu na niechybną śmierć. Podczas jednej burzliwej nocy wody pochłonęły warownię, w której mieszkał, a w tym miejscu powstało Jezioro Czarne lub Diabelskie. Inni powiadali, że z tej wody czarnej jak węgiel pewien oberżysta wydobył zwykły kamień, który zamienił się w bryłę szczerego złota. Było to podziękowanie za dobry uczynek od pewnego osobliwego jeźdźca, na którego widok cierpła skóra. Tak jak nietypowy był to osobnik, tak nietypowy był dar. I choć później inni mieszkańcy udawali się nad jezioro z nadzieją, że znajdą błyszczący kamień, który odmieni ich los – tylko oberżysta mógł cieszyć się mianem bogacza w osadzie.  

Stolica imperium cesarza Napoleona 

Tyle legendy, które jak wiemy, w magiczny sposób łącząc prawdę z fikcją, próbują tłumaczyć pewne zjawiska. Podaniem na pewno nie jest fakt, że w pierwszej dekadzie XIX w. przez miesiąc Ostróda była stolicą imperium francuskiego cesarza. Nie są to bajania bajkopisarzy, lecz szczera historyczna prawda. Po obecności Napoleona Bonapartego w miasteczku został obraz pt. “Napoleon użyczający łask mieszkańcom Ostródy. Marzec 1807” autorstwa Marie Nicolasa Ponce-Camus’a – dość przeciętnego malarza, który doczekał zaszczytu i oryginał jego dzieła można podziwiać w paryskim Luwrze. Kopię zaś można oglądać w ostródzkim muzeum miasta, które mieści się w zamku krzyżackim z XIV w.   

To chyba jedyna chlubna pamiątka po audiencji cesarza w Ostródzie. Bo historycy stawiają pobyt Napoleona Bonaparte i jego wojsk w mieście obok największych kataklizmów: pożarów, cyklonu czy epidemii cholery. A sam cesarz choć zatrzymał się w jednej z komnat zamku, najprawdopodobniej na pierwszym piętrze północnego skrzydła, żalił się w listach do swojej żony Józefiny na warunki panujące w tej “podłej wiosce” (mauvais village), na przenikliwe zimno panujące w komnatach, których nijak nie można ogrzać. I w tych niedogodnościach przez miesiąc zarządzał podbitą Europą, wydawał rozkazy, a jego armia lizała rany po bitwie pod Pruską Iławą (obecnie Bagrationowsk w Obwodzie Kaliningradzkim). 

Perła Mazur w rozkwicie 

Dziś po mauvais village, jak pisał Francuz, nie ma śladu. Ostróda wypiękniała i jest jedną z najchętniej odwiedzanych przez turystów miejscowości oraz letnią stolicą Warmii i Mazur. To taka zielona, kolorowa perełka, a raczej perła Mazur, jak mówi się o tym urokliwym miasteczku.  

– Dzisiaj szczycimy się obecnością Napoleona Bonaparte w naszym mieście. O jego niefortunnych słowach i zachowaniu jego wojska raczej już się nie wspomina. Zresztą kiedy to było – zastanawia się Justyna Malinowska, która szczerze przyznaje, że lubi swoje miasto. Kiedy pytam dlaczego i za co, pani Justyna zaczyna wymieniać i wymieniać walory miejscowości, w której mieszka. 

Justyna Malinowska z mamą i siostrzeńcami na Jeziorze Drwęckim, fot. archiwum prywatne Justyny Malinowskiej

– Ostróda kojarzy mi się przede wszystkim z naturą i pięcioma jeziorami. Centralnym punktem lata, ale też miasta, jest Jezioro Drwęckie. Knajpy, knajpeczki, restauracje, które wyrosły na nabrzeżu tworzą klimat tego miejsca. Ale nie tylko, bo moje miasteczko może pochwalić się najdłuższym śródlądowym pomostem drewnianym w Polsce. Tak jak Sopot na Bałtyku, tak Ostróda na Jeziorze Drwęckim ma swój drewniany deptak. Na środku molo w kształcie litery “L” znajduje się stylowa altanka, w której można się zrelaksować – opowiada Malinowska.  

– Dużą atrakcją jest też najdłuższy w Polsce, bo liczący 800 m, wyciąg nart wodnych. Miłośnicy innych sportów wodnych mogą wypożyczyć kajaki i rowery. Szczególnie lubię fontannę multimedialną, za jej kolory i dźwięki, bo gdy przyjdzie się o odpowiedniej porze, to można posłuchać np. Bacha i zobaczyć, jak fontanna do tego utworu tańczy. A gdy dodamy do tego małe dzieci biegające wśród wodotrysków, to już w ogóle można poczuć beztroskę lata – dodaje mieszkanka.  

embed

fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Gazeta

Pani Justyna sugeruje, żeby pójść także w drugą stronę bulwaru i dojść do przystani, przy której cumują żaglówki. Tuż za nią znajduje się strefa aktywności rodzinnej, czyli minipark linowy dla dzieci. Dalej ukazuje się ścieżka spacerowa, która wiedzie przez dawny most kolejowy i dookoła jeziora.  

– Nie wyobrażam sobie wiosny bez odwiedzin Parku Krajobrazowego Rzeki Drwęcy. Najpierw witają cię zawilce, przylaszczki, niemal dzika zieleń pozbawiona ingerencji człowieka. Dochodzimy do polany zwanej przez nas Bindugą z widokiem na wyspę, która jest na jeziorze. A poza tym teren ten skrywa jeszcze dwie niespodzianki: dwa niewielkie jeziorka – odsłania uroki swojego miasta nauczycielka.  

embed

fot. archiwum prywatne Justyny Malinowskiej

embed

fot. archiwum prywatne Justyny Malinowskiej

Koniecznie trzeba wejść również na punkt widokowy, który mieści się na wieży Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego przy ul. Sienkiewicza. Rozciąga się stamtąd przepiękny widok na całą Ostródę, a szczególnie wyróżniają się dwa kościoły. Jeden z jedną wieżą (kościół katolicki pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny) i drugi z dwiema wieżami (Kościół Ewangelicko-Augsburski), bo rzeczywiście tak wygląda, jakby miał dwie wieżyczki.  

– W jednym z nich, a dokładnie w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia NMP znajduje się wyjątkowe dzieło sztuki, czyli XIV-wieczna pieta: Matka Boska trzymająca Jezusa zdjętego z krzyża, która jest wykonana w drewnie. I ten fakt czyni ją właśnie wyjątkową, że jest to rzeźba drewniana – wspomina pani Justyna. 

Nie tylko na wodzie 

Choć Mazury nazywane są Krainą Tysiąca Jezior, to właśnie wyruszając statkiem z ich letniej stolicy, można pływać po trawie. A dokładnie po Kanale Ostródzko-Elbląskim, który wyróżnia się wyjątkowymi pochylniami umożliwiającymi pokonanie 99-metrowej różnicy poziomu wód między jeziorem Drużno pod Elblągiem a jeziorem Piniewo na odcinku 11 km. Ta XIX-wieczna konstrukcja wciąż spełnia swoje zadanie i jest niebywałą atrakcją, której trzeba doświadczyć. 

Część Kanału Ostródzko-ElbląskiegoCzęść Kanału Ostródzko-Elbląskiego Mariusz Switulski / Shutterstock

Gdy lato rozpieści nas słoneczną pogodą, w Ostródzie można wylegiwać się na miejskich plażach. Jedna znajduje się tuż obok bulwaru. Warto jednak wybrać się nad Jezioro Sajmino. 

– Jest tam jedna z najpiękniejszych plaż, jakie widziałam – mówi miłośniczka Grecji, więc ma z czym porównywać. – Schodzi się na nią z góry po zrewitalizowanych, wysokich schodach. A na dole czeka na nas plaża z miękkim, niemal bielutkim piaskiem. Jezioro jest czyste. W ubiegłym roku odnowiono pomost, o bezpieczeństwo kąpiących się dbają ratownicy, wydzielona została również strefa z przebieralnią. Na pociechy czekają dwa place zabaw. Zmęczeni upałem mogą się wybrać na spacer dookoła jeziora. Nie będzie długi, bo zaledwie czterokilometrowy, ale bardzo przyjemny. Nowa, szeroka ścieżka spacerowo-rowerowa biegnie wśród drzew i krzewów, które zapewnią cień i chłód – dodaje nasza przewodniczka.

Różne żywioły w jednym miejscu 

Ostróda szczególnie ożywa latem i pokazuje swoje różne oblicza. Często, wydawać by się mogło, niepasujące do siebie i sprzeczne. Miasto daje gościnę i staje się w tym czasie stolicą disco polo, bo odbywa się tutaj Festiwal Muzyki Tanecznej, dźwięków z Jamajki, bo od 20 lat gości tu Reggae Festival, muzyki etnicznej (Lato z Folklorem), pokazów kuglarskich i inscenizacji z ogniem (Festiwal Ognia i Kuglarstwa) czy Dni Morza. Można rzec, że te wszystkie przeciwstawne żywioły, które w ciągu roku leciutko buzują pod powierzchnią, właśnie latem wydobywają się na powierzchnię i zyskują władanie nad miastem.  

– To mi się właśnie w Ostródzie podoba, że potrafi godzić różne sprzeczności. Z jednej strony w moim mieście odbywa się Festiwal Muzyki Tanecznej, a z drugiej Festiwal Muzyki Reggae, mamy więc dwa skrajne gatunki muzyczne. Na jednej i na drugiej imprezie mieszkańcy potrafią się świetnie bawić i akceptują zarówno jednych, jak i drugich miłośników muzyki – zauważa polonistka. 

embed

Ostróda Reggae Festival, fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Gazeta

– Jak to możliwe, że w Ostródzie na Mazurach odbywają się Dni Morza? To chyba żart – dopytuję.  

– Mnie też trochę to śmieszy, ale obchodzimy to święto od kiedy pamiętam. Dlaczego? Ponieważ poprzez Kanał Ostródzko-Elbląski mamy dostęp do morza. Lubię je. Ono ma taki żeglarski klimat. Przypływają wtedy jachty, żaglówki, kotwiczą przy molo. Odbywają się koncerty szantowe i różne ciekawe imprezy współtowarzyszące. Przybywają na swoich rumakach harleyowcy, bo oni nas nigdy nie omijają. Jest pięknie, kolorowo. A zwieńczeniem Dni Morza jest pokaz sztucznych ogni, choć w tym roku jest pomysł, żeby zrezygnować ze strzelania na rzecz laserów. Ostróda jest miastem, w którym podchodzi się z miłością do zwierząt – słyszę od pani Justyny. 

Tak jak różne żywioły są zmienne i na chwilę przejmują władzę nam miastem, tak jeden z nich jest wiecznie żywy. To żywioł oddolnej inicjatywy i więzi międzyludzkich.  

– Lubię Ostródę za to, że tak dużo dzieje się na polu społecznym, że działa tu wiele stowarzyszeń, które potrafią włączyć w różne inicjatywy lokalną społeczność. Z myślą o Stowarzyszeniu Kociarnia, która dba o bezpańskie koty, organizowane są kiermasze, na które można przynieść ciasto czy książki. Latem zorganizowano kiermasz książek na bulwarze, a gdy się nie sprzedały, właściciel pizzerii przygarnął je do siebie i opatrzył kartką, że można je kupić i przy okazji wesprzeć Kociarnię. Była akcja szycia maseczek, jest Alarmowy Fundusz Nadziei czy Stowarzyszenie Rzecz Jasna, które organizuje ciekawe inicjatywy. To mnie zawsze unosi, że w moim mieście tak dużo dzieje się oddolnie – opowiada i dodaje: Cieszy mnie Uniwersytet III Wieku, że mieszkańcy na emeryturze mają miejsce, gdzie mogą realizować swoje pasje. Mogą uczestniczyć w zajęciach malarskich, a potem prezentować swoje prace na wystawach. To duża zaleta Ostródy, że każda grupa społeczna została zaopiekowana. Żyjemy tu wielopokoleniowo. 

Jednym z ulubionych miejsc polonistki jest biblioteka. Oczywiście to królestwo książek, ale też miejsce, w którym spotykają się właśnie różne pokolenia, bo biblioteka już dawno rozszerzyła swój zakres działania. Nie tylko wypożycza książki, lecz także niemal codziennie organizuje wydarzenia kulturalne. 

– Biblioteka znajduje się w części zamku krzyżackiego. Jej wnętrza są dostojne. Ale to nie znaczy, że zimne i martwe. Nic bardziej mylnego. Ostródzka biblioteka tętni życiem. Organizowane są w niej wernisaże, wystawy, warsztaty tworzenia bombek, dekoracji świątecznych, naturalnych kosmetyków, spotkania z podróżnikami czy pisarzami. Prężnie działa Dyskusyjny Klub Książki i Klub filmowy “Magia kina”. Co roku organizowane są ferie i wakacje w bibliotece, czyli oferta zajęć skierowanych do najmłodszych. Biblioteka w Ostródzie to nowoczesna, wciąż się rozwijająca placówka z duszą. Tak, to zdecydowanie moje ulubione miejsce w Ostródzie – podkreśla pani Justyna.  

Gdy pytam, czy wyobraża sobie życie w innym mieście, nie dziwi mnie odpowiedź: Ostróda to jest miasto, które wychodzi naprzeciw moim potrzebom. Zmieniam się i mam wrażenie, że miasto nie tyle zmienia się ze mną, co za każdym razem pokazuje mi swoją inną stronę. Gdy byłam młodsza, potrzebowałam zajęć pozalekcyjnych, warsztatów dziennikarskich i plastycznych i to było w Ostródzie. Gdy chciałam się realizować bardziej dziennikarsko, akurat otwierała się rozgłośnia lokalna radio Mazury. Gdy miałam ochotę na koncert, szłam do klubu. Teraz, jako kobieta czterdziestoletnia, gdy chcę realizować swoją pasję taneczną, mam w czym wybierać. Gdy chcę atrakcyjnie spędzić czas z moimi siostrzeńcami, mam całą paletę możliwości. To mnie zaskakuje w tym mieście. I sprawia, że nie chcę się stąd wyprowadzić – mówi zdecydowanie. 

Dojazd do Ostródy:

Uważasz, że twoja miejscowość powinna znaleźć się w naszym cyklu i chcesz o niej opowiedzieć? A może znasz kogoś, kto chętnie podzieli się z nami opowieścią o miejscu, z którego pochodzi? Napisz do nas na adres [email protected].

Poznaj też poprzednie odcinki naszego cyklu “Stąd jestem”. Znajdziesz je tutaj >>

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBartoli na kontrze z deblistami
Następny artykułDyżur eksperta ZUS o emeryturach i rentach