A A+ A++

Po ukończeniu 15 roku życia, tzw. formuły ringowe zamienił na o wiele bardziej widowiskowe, takie jak muay thai, K-1 czy low kick. Pierwszym poważnym sukcesem był brązowy medal wywalczony podczas mistrzostw świata w kategorii kadetów, w irlandzkim Dublinie (2016 r.). Minione miesiące to pasmo niekończących się sukcesów. Reprezentant starachowickiego Dragona, Adrian Gunia w rozmowie z TYGODNIK-iem i portalem starachowicki.eu zdradził plany związane ze startami na ringach zawodowych i nie tylko.

TYGODNIK: Do Wigilii Bożego Narodzenia pozostały już tylko godziny, a Adrian Gunia już kilka dni temu sprawił sobie fantastyczny, świąteczny prezent. Podczas gali finałowej mistrzostw Polski w kickboxingu, starcie z twoim udziałem, a także reprezentantem Ukrainy Ruslanem Piskovyjem, starachowicka publiczność obserwowała na stojąco.

A. GUNIA, WYCHOWANEK DRAGONA STARACHOWICE: – Takiej atmosfery i przede wszystkim zaangażowania ze strony kibiców, nie czułem jeszcze nigdy. To było coś niesamowitego, co na pewno nie jest łatwo opisać słowami. Po walce zawodowej opadł już kurz. Jak się czuję w roli triumfatora pojedynku? Bardzo dobrze, zważywszy na fakt, iż o przeciwniku z jakim przyszło mi się zmierzyć ostatniego dnia krajowego czempionatu, wiedziałem wiele. Niczym mnie nie zaskoczył.

Walka była mocno energetyczna, musiała kosztować was wiele wysiłku.

  • Straciliśmy mnóstwo energii. Wygrałem na punkty jednogłośną decyzją sędziów. Rozstrzygnięcie arbitrów nie było dla mnie zaskoczeniem. Liczyłem w głównej mierze, na to, by zaprezentować się w miejskiej hali sportowej jak najlepiej. Mam nadzieję, iż to się udało. Po starciu rozmawiałem z wieloma osobami. Było mnóstwo gratulacji. Tak czy inaczej, zabieram się ostro do treningów, bo chcę jak najszybciej wrócić do zajęć i startów. Mniej więcej, w połowie pojedynku z mojego narożnika dotarła pozytywna informacja, że wygrywam i prowadzę na punkty. Plan był taki, by do końca zdominować Ukraińca. Ruslan Piskovy do końca był niebezpieczny. Nie można było pozwolić sobie na odrobinę dekoncentracji oraz nonszalancji między linami. Należało być skupionym.

Co dał ci ten pojedynek, oprócz oczywiście dobrego PR?

  • Walka kosztowała mnie sporo sił. Udowodniła jedno: jak ważne jest myślenie w ringu oraz wejście w akcje ofensywne. Super, że udało się zwyciężyć. W pobliżu ringu była moja sympatia, która trzymała za mnie kciuki. Zapewne denerwowała się nie mniej, niż ja. Co ciekawe, sama brała udział w gali finałowej MP, także notując na swoim koncie triumf.

Kilka tygodni temu, w jednym z wywiadów wspominałeś o tym, że po nowym roku zamierzasz wyjechać do Tajlandii, by tam podnosić swoje umiejętności. Na ile te zamierzenia są realne?

  • Tajlandia i kontynuowanie przygody ze sportami walki w egzotycznym zakątku świata to jedno ze sportowych marzeń. Wierzę, że kolejne, spełnią niebawem. Należę do zawodników, którzy nie lubią kalkulować w ringu. Stawiam na ofensywę, a taki styl zapewne podoba się kibicom. Z reprezentantem Ukrainy, od pierwszego gongu poszliśmy do przodu. Na wszelkie propozycje jestem otwarty. Tajlandia to piękny kraj, który warto polecić nie tylko turystom. To kolebka muay thai, a zatem orientalnego stylu, który w kraju nad Wisłą zyskuje na popularności. Jestem przekonany, że większość osób, które decydują się na uprawienie tej dyscypliny, powinna wybrać się do Tajlandii.

Starcie z Ukraińcem będzie przepustką do pojedynków, na innych europejskich czy światowych ringach?

  • Głęboko w to wierzę. Przed rozpoczęciem starcia, czułem ciarki na plecach kiedy wszyscy, na stojąco odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego. Warto podsumować to krótko: fantastyczne uczycie. Fajnie byłoby, gdyby podczas kolejnych walk z moim udziałem było podobnie. Czy można porównać to uczucie do stania na najwyższym stopniu podium w czasie mistrzostw Europy? Z pewnością. Obie wygrane smakują wyjątkowo. Walka zawodowa to jedno. Zupełnie czymś innym jest wyjazd na jeden z najważniejszych turniejów na Starym Kontynencie. Kadra to wspólne treningi i zasada, która brzmi: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Razem wygrywamy, razem ponosimy również porażki, z których trzeba się jak najszybciej podnieść. Pojedynek zawodowy to umiejętność radzenia sobie w zupełnie innych warunkach.

Po triumfalnym boju w Starachowicach, pojawiły się kolejne oferty startów na zawodowych galach?

  • Na razie za wcześnie, by o tym mówić otwarcie. Rozmowy na temat wielkich walk zawsze wymagają ciszy i toczą się w gabinetach promotorów. Jeśli takowe propozycje się pojawią, na pewno zamierzam z nich skorzystać.

Czy wiesz, że…
Powoli kończący się rok, dla Adriana Guni należy do najlepszych w historii dotychczasowych występów. Wychowanek Dragona Starachowice, w trakcie turnieju Slovak Open Cup, w słowackiej Bratysławie zakończył zmagania na najwyższym stopniu podium. Po kilku dniach od triumfu, osobiście gratulował mu prezydent Starachowic. W kraju naszych południowych sąsiadów, Gunia wygrywał dwukrotnie przez nokaut.
1 czerwca, podczas gali zawodowej Lesznowola Kickboxing Fight Night II, skrzyżował rękawice z Rafałem Cyrankowskim (Stowarzyszenie Polkon Fight Legnica), pokonując rywala. Niezwykle udany dla Guni okazał się koniec tegorocznych wakacji. W węgierskim Gyor, Polak sięgnął po słoty medal mistrzostw Europy juniorów.

Rozmawiał Rafał Roman

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNajgłośniejsze celebryckie konflikty 2019 roku. Masło Maryli Rodowicz, rozczarowanie Edyty Górniak, samolotowa bitwa Godlewskich… (ZDJĘCIA)
Następny artykułIran: Władze odcinają dostęp do internetu