A A+ A++

Liczba wyświetleń: 511

Dzisiaj pracownicy służby zdrowia wyjdą na ulice Warszawy, by zaprotestować. Będą wśród nich m.in. diagności medyczni i fizjoterapeuci.



Spłaszczanie naszych postulatów do zarobków to jest obrażanie nas. Brak obecności premiera na dzisiejszym spotkaniu to hipokryzja – mówili medycy po spotkaniu z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim. Podczas specjalnej konferencji prasowej medycy byli oburzeni brakiem premiera Mateusza Morawieckiego w czasie rozmów. „Warunkiem rozmów była obecność pana premiera Mateusza Morawieckiego, a okazało się, że go nie ma. Chcemy na poważnie rozmawiać o problemach opieki zdrowotnej. Mamy postulaty, które są znane stronie rządowej. Chcemy natychmiastowych rozwiązań. Potrzebujemy spotkania z osobami decyzyjnymi, a takiej osoby dzisiaj zabrakło” – powiedział mediom wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej Artur Drobniak.

„Chcemy naprawy systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Spłaszczanie naszych postulatów do zarobków to obrażanie nas. Brak premiera na dzisiejszym spotkaniu to hipokryzja” – podkreślali medycy w czasie konferencji. W ich ocenie mówienie o tym, że lekarze z chciwości dyżurują 300 godzin z rzędu jest obrazą. „Chcemy pracować w normalnych warunkach, w miarę normalnie jeśli chodzi o czas pracy. W zasadzie to, co powiedział minister to niech jadą w wersji 2.0” – dodali. „Słowa ministra zdrowia dotykają nas, obrażają, jesteśmy oburzeni. Mówienie, że my mówimy tylko o finansach, to niezrozumienie problemu” – powiedziała przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok.

Głos w sprawie sobotniego protestu zabrał premier Mateusz Morawiecki, który zapewnił, że rząd cały czas prowadzi rozmowy z medykami. „Jesteśmy cały czas w dialogu” – powiedział Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla dziennika „Fakt”. Dodał, że minister zdrowia Adam Niedzielski mówił mu o rezultatach ostatnich rozmów, które – jak zaznaczył – nie są łatwe. „Środowiska medyczne parę lat temu w swoim proteście domagały się, aby poziom wydatków na służbę zdrowia wynosił 6,8 proc. My proponujemy 7 proc.” – zauważył.

Kilka godzin przed rozpoczęciem manifestacji na profilu Ministerstwa Zdrowia na „Twitterze” poinformowano, że minister zdrowia zaprasza medyków do rozmów „w oparciu o konkretne szacunki dotyczące złożonych postulatów”. Sam Niedzielski w serwisie społecznościowym napisał: „Wraz z zaproszeniem do kontynuacji rozmów przedstawiam oszacowanie postulatów komitetu protestacyjnego – dodatkowe 100 mld zł w 2022 r. oraz ponad 25 mld zł jeszcze w tym roku. Oznaczałoby to konieczność podwojenia nakładów i przekroczenie 10% PKB”.

Do ogólnopolskiego protestu pracowników służby zdrowia zamierzają przyłączyć się przedstawiciele wszystkich zawodów medycznych, personelu pomocniczego ochrony zdrowia i liczne organizacje zawodowe. Zgodnie z postulatami, które w piątek opublikował Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia, medycy domagają się m.in. natychmiastowej zmiany ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia, realnego wzrostu wyceny świadczeń, ryczałtów i tzw. dobokaretki. A także zatrudnienia dodatkowych pracowników obsługi administracyjnej i personelu pomocniczego. Wprowadzenie urlopów zdrowotnych po 15 latach pracy zawodowej też pojawiło się wśród postulatów. Organizatorzy zapowiadają, że na manifestacji się nie skończy, i planują utworzyć tzw. Białe Miasteczko 2.0. (podobną inicjatywę 14 lat temu podjęły zdruzgotane pielęgniarki, a Porozumienie Rezydentów obecnie reaktywuje ten pomysł pod nazwą Białe Miasteczko 2.0).

Przedstawiciele Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Diagnostyki Medycznej i Fizjoterapii są również gotowi na dzisiejszy protest. W rozmowie ze „Sputnikiem” diagnosta laboratoryjny, wiceprzewodnicząca zarządu krajowego związku Dorota Kowalczyk-Cyran, która pracuje w zawodzie od 25 lat, wyjaśnia, że przedstawiciele tych dwóch zawodów nie mają innego wyjścia. „Wszystko zaczęło się od ustawy o najniższym wynagrodzeniu, która nas tak poróżniła, i zaszczepiła taką złość między nami. Najlepszym przykładem jest technik analityki medycznej z 30-40-letnim stażem pracy, który ma dokładnie taką samą pensję, co sekretarka lub rejestratorka medyczna. W tej samej kategorii jest też pielęgniarka po liceum, technik elektroradiolog i technik rehabilitacji, czyli osoby ze średnim wykształceniem podyplomowym w swoich dziedzinach” – wyjaśnia Dorota Kowalczyk-Cyran. Rozmówczyni (obecnie bada ona krew i szpik pacjentów na obecność choroby nowotworowej, hematoonkologicznej, wykonuje też pracę serologa transfuzjologicznego) ze smutkiem przyznaje, że diagnostom i fizjoterapeutom proponowane są właśnie takie pensje, czyli minimalne: „pracodawcy mówią, że nie mają więcej pieniędzy, a to, co muszą zrobić to, co nakłada na nich ta ustawa, to wykonują”.

Kilka dni temu „Dziennik Gazeta Prawna”, powołując się na wyniki analizy, którą przeprowadził Polski Instytut Ekonomiczny na podstawie danych Ministerstwa Finansów o podatkach za 2019 rok, poinformował, że fizjoterapeuci zarabiają najmniej – 3600 zł. Natomiast 16 700 zł brutto wynosi mediana zarobków lekarzy. Z kolei pielęgniarki zarabiają prawie trzy razy mniej – 5900 zł. „Trzeba podkreślić, że chodzi o fizjoterapeutów, którzy mają umowę o pracę. Ale większość z nich jest na umowach cywilno-prawnych. Czyli umowach zleceniach, kontraktach, i tam rzeczywiście jest „wolna amerykanka”. Po prostu dogadują się z przychodnią czy szpitalem i dostają od 20 do 40 zł za godzinę brutto, ale z tego muszą zapłacić wszystkie podatki, składkę zdrowotną, jednym z słowem, z tego mają niewiele na rękę” – twierdzi Dorota Kowalczyk-Cyran.

Komentując informację ze wspomnianej wyżej analizy odnośnie tego, że w każdym z medycznych zawodów o wiele lepiej zarabiają mężczyźni, rozmówczyni zwraca uwagę na to, że „jeżeli są różnice w wypłacie to wynika z tego, że panowie pracują więcej, by utrzymać rodziny”. „Musimy pamiętać, że panie mają swoją rolę biologiczną. Częściej zajmują się dziećmi, korzystają ze zwolnień lekarskich i biorą mniej dyżurów. Efektem finalnym jest niższa pensja. Oczywiście pracodawcy wolą zatrudniać mężczyzn, ale wprost nikt nie powie, z czego to wynika. Zawód diagnosty laboratoryjnego jest wyjątkowo sfeminizowany. W rehabilitacji jest nieznaczna przewaga panów” – uważa Dorota Kowalczyk-Cyran.

Rozmówczyni bardzo trafnie porównała, jak rząd traktuje niektóre zawody medyczne, a dokładnie ratowników medycznych „jak szczeniaka”. Póki jest mały i można się z nim bawić, jest super, ale kiedy podrośnie i koszty jego utrzymania wzrosną, to wyrzuca się go do budy albo do lasu… „Przez wiele lat chyba też byliśmy właśnie takim szczeniaczkiem. Siedzieliśmy cicho, byliśmy zadowoleni, ale zaczęliśmy upominać się o swoje prawa, mówić, że trzeba nas cenić, że należy się nam wyższe wynagrodzenie. My naprawdę mamy dosyć pracy ponad siły, ciągnąc dwa czy trzy etaty. My też domagamy się szacunku i docenienia naszych umiejętności. Teraz już jesteśmy takim pieskiem, którego najchętniej właśnie przywiązaliby w lesie albo oddali do schroniska i niech się inni o niego martwią. Jeżeli oczekuje się od nas, że będziemy przemęczać się i pracować ponad wymiar za bardzo niskie wynagrodzenie, jest to jedna z form współczesnego niewolnictwa” – mówi Dorota Kowalczyk-Cyran.

Autorstwo: Sputnik, Anna Sanina
Źródło: pl.SputnikNews.com [1] [2] [3]
Kompilacja 3 wiadomości: WolneMedia.net

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars Liczba głosów: 6, średnia ocena: 3,00 (max 5)

Loading…

TAGI: Adam Niedzielski, Mateusz Morawiecki, Protesty, Służba zdrowia

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJubileusz 100. lecia Teatru Robotniczego im. Bolesława Barbackiego. Na inaugurację obchodów “Bolek i Żabusia”
Następny artykułRomans: Age of Caesar – otwarta beta gry twórców Twierdzy