Niedzielny deszczowy poranek, ruszam w drogę przez miasto. Całą noc padało. Ulice zalane, gigantyczne kałuże, jak za dawnych lat. Kiedyś nazywano to „legionowskim morzem”. Najwyraźniej nic się jednak nie zmieniło, tylko takie opady są chyba są coraz rzadsze.
W niektórych miejscach, aby pokonać zalane odcinki, samochody omijają je wjeżdżają na wyniesione w górę chodniki. Kierowcy najwyraźniej obawiają się, że inaczej samochody mogłyby ulec zalaniu, a oni utknęliby w środku wielkiej kałuży.
Ulice: Piaskowa, Kolejowa, al. Legionów, al. Róż, tunel na Przystanku, Batorego, Piłsudskiego itd., wszędzie woda. Wydawałoby się, że wyremontowane i zmodernizowane ulice posiadają nowe, lepsze odwodnienia. Nic z tych rzeczy. Odwodnienia jeśli nawet są, to w takich przypadkach stają się niedrożne.
Nie ma się co dziwić, w koło betonoza. Gdzie tylko dało się utwardzić i zabetonować powierzchnie, tam je już zabetonowali, wciąż betonują i zamierzają dalej zabetonowywać. Świat się zmienia, powszechnie już chyba wiadomo, że woda powinna wsiąkać w grunt, jak najbliżej miejsca, w którym wystąpiły opady.
Ale nasi chyba wiedzą lepiej. Patrząc na ich plany, zaniechania i dalsze ułatwienie przy stawianiu nowych szeregowców, zabudowywaniu i dogęszczaniu miasta, najwyraźniej niestety nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa… .
Wojciech Dobrowolski
Komentarze
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS