A A+ A++

Lechia Gdańsk bez siły przebicia

Zatem Lechia w dobrych nastrojach przystępowała do meczu z Pogonią. I ten optymizm było widać na początku spotkania, kiedy gospodarze żwawo ruszyli na rywala, zakładali wysoki pressing, starali się atakować zarówno środkiem, jak i skrzydłami. Akcje napędzał wracający po kontuzji Kenny Saief, wyjątkowo aktywny był też Tomasz Makowski, dobrze wyglądało prawe skrzydło z Karolem Filą i Omranem Haydarym (gorzej było po lewej stronie). 

Jednak w całym meczu bardzo brakowało lechistom konkretów, podbramkowych sytuacji, a przede wszystkim celnych strzałów na bramkę. W sumie było ich raptem dwa, ale oba niegroźne – najpierw Makowskiego z dość ostrego kąta, potem Saiefa zza pola karnego. Poza tym były jeszcze dwa minimalnie niecelne uderzenia Makowskiego z dystansu i… dziesiątki akcji, które załamywały się nawet nie na ich końcowym etapie, ale w początkowej fazie. 

Rozczarowany Piotr Stokowiec

Solidnie grająca w tyłach Pogoń dość łatwo rozbijała schematyczne ataki gospodarzy, a ponieważ tym razem swojego dnia nie miał przy wykonywaniu stałych fragmentów gry Rafał Pietrzak, zagrożenia pod bramką Pogoni właściwie nie było. Szczecinianie sami zdobyli za to kuriozalnego gola, kiedy podanie Alexandra Gorgona okazało się tak naprawdę zwycięskim strzałem, choć piłka do bramki nie tyle wpadła, ile po prostu się wturlała.

– Wynik jest dla nas dużym rozczarowaniem, tym bardziej że moim zdaniem mimo wszystko nie zasłużyliśmy na porażkę – przyznał po meczu trener Lechii Piotr Stokowiec. – Mieliśmy w tym spotkaniu przewagę, zdecydowanie dłużej byliśmy przy piłce [59 proc. jej posiadania], jednak z tego wszystkiego wynikało za mało sytuacji, strzałów, dośrodkowań. Na pewno jestem tym zawiedziony. Bramka teoretycznie wisiała w powietrzu, jednak wykreowaliśmy za mało dobrych okazji do zdobycia gola. Musimy przełknąć tę gorzką pigułkę, ale z drugiej strony utrzymać te dobre elementy, które też niewątpliwie były. Potrzebujemy pod bramką rywala więcej konkretów, zdecydowania i odwagi. Na tym będziemy skupiać się w najbliższych dniach – podkreślił szkoleniowiec Lechii.

Kompletnie nieudane zmiany

W drugiej połowie przeprowadził on maksymalną liczbę zmian, ale żaden z pięciu rezerwowych nie dał zespołowi tak potrzebnego impulsu. Można się zastanowić, czy przy wprowadzeniu na boisko Łukasza Zwolińskiego jednak nie należało zostawić na nim Flavia Paixao. Portugalczyk nie miał może najlepszego dnia, ale mając obok siebie drugiego napastnika, łatwiej byłoby mu dojść do dogodnej sytuacji.

– W przekroju całego meczu lepiej zagraliśmy w pierwszej połowie, późniejsze zmiany nie poprawiły naszej gry na tyle, na ile chcieliśmy. Myślałem, że utrzymując ten sam schemat gry, w końcu strzelimy bramkę, ale się nie udało – tłumaczył trener Stokowiec.

Niewiele do gry wnieśli też młodzi Egy Maulana Vikri oraz Mateusz Żukowski, a przecież na swoją szansę z utęsknieniem czeka Żarko Udovicić, który całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych. Serb znowu znalazł się w odstawce, choć końcówkę poprzedniego sezonu – kiedy Stokowiec po wielu miesiącach wyciągnął go z zamrażarki – miał całkiem udaną. W obecnym zagrał tylko epizody w trzech pierwszych meczach (jeden w Pucharze Polski i dwa lidze – w sumie raptem 79 minut) i od końcówki sierpnia nie powąchał murawy. Może jednak trzeba dać mu szansę?

Piłkarz Lechii Gdańsk Żarko Udovicić Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta

Wyjazdowy trójmecz na lepszych murawach

Trzeba też po raz kolejny podkreślić, że piłkarzom obu zespołów bardzo przeszkadzał fatalny stan murawy Stadionu Energa. Zresztą w najbliższych dniach ma ona zostać wymieniona. Zawodnicy Lechii bazujący na technice (Saief) czy szybkości (Conrado, Haydary) mieli w związku z tym spore problemy, żeby pokazać pełnię możliwości.

Teraz biało-zielonych czekają trzy z rzędu spotkania wyjazdowe i paradoksalnie może być im łatwiej, gdyż  zagrają po prostu na lepszych murawach (bo gorzej niż w Gdańsku chyba być nie może). Będzie to również spore wyzwanie, gdyż ten trójmecz rozegrają w ciągu zaledwie dziewięciu dni: 23 października zmierzą się z Zagłębiem Lubin (godz. 20.30), 28 października z Wisłą Kraków (godz. 18), 31 października z Olimpią Grudziądz w 1/16 finału Pucharu Polski (godz. 15.30).

Po tych spotkaniach będziemy wiedzieć, na co tak naprawdę stać w tym sezonie gdański zespół. Do tej pory punktował on bowiem tylko z beniaminkami – Wartą Poznań, Stalą Mielec i Podbeskidziem. Jak pokazuje przebieg rozgrywek, nie jest to przesadnie wielki wyczyn.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł„Euforia” wraca z odcinkami specjalnymi. Premiera już w grudniu!
Następny artykułSanok. Poszukiwany nakazem doprowadzenia do zakładu karnego