Patryk Kun wczoraj dość niespodziewane dostał powołanie do pierwszej reprezentacji Polski. Porozmawialiśmy z zawodnikiem Rakowa Częstochowa o nominacji do kadry Czesława Michniewicza. Opowiedział o swojej reakcji na telefon selekcjonera. Zdradził między innymi to, że nie do końca liczył teraz na powołanie z uwagi na sporą liczbę konkurentów z lig zagranicznych w drużynie narodowej na swojej pozycji. 26-latek przyznał, że we wtorek przez liczbę życzeń i gratulacji czuł się trochę tak, jakby miał drugie urodziny.
Selekcjoner Czesław Michniewicz podczas wczorajszego spotkania z dziennikarzami powiedział, że zadzwonił do ciebie tydzień temu i przekazał, że będziesz powołany. Jaka była twoja reakcja?
Było duże zaskoczenie, ale informacja była bardzo pozytywna. Podczas rozmowy z selekcjonerem byłem trochę w szoku. Powiedział, że chciałby mnie widzieć na zgrupowaniu. Byłem akurat w domu. Nie pamiętam dokładnie, co robiłem, ale chyba nic konkretnego.
Nie miałeś myśli, że to jakaś wkręta kolegów?
Miałem informacje od trenera Marka Papszuna, że selekcjoner w mojej sprawie kontaktował się z nim. Mimo wszystko się nie spodziewałem, bo znałem wcześniej powołania zawodników z zagranicznych klubów. Znalazło się tam trzech piłkarzy z mojej pozycji. Tak sobie pomyślałem, że „może nie tym razem”, ale stało się inaczej, z czego bardzo się cieszę.
Co dokładnie mówił ci selekcjoner? Wiesz, jaki ma na ciebie pomysł? Na spotkaniu z dziennikarzami mówił, że ze wszystkich zawodników branych pod uwagę do gry na lewe wahadło najlepiej bronisz i najczęściej występujesz w takim ustawieniu. Arkadiusz Reca (Spezia), Maciej Rybus (Lokomotiw Moskwa) i Tymoteusz Puchacz (Trabzonspor) częściej w klubach grają jako boczni obrońcy w formacjach z czterema defensorami. Podobne słowa usłyszałeś od trenera Michniewicza?
Tak, trener wspomniał o tym, że widzi moją dobrą grę w obronie w ustawieniu 1-3-4-3 czy 1-3-5-2. Odkąd przyszedłem do Rakowa w 2018 roku, występuję na lewym wahadle w tych dwóch formacjach. Dokładnie wiem, jak się mam poruszać. Znam automatyzmy taktyczne. Mam to już zapisane w głowie i wytrenowane. Każdy trener ma też nieco inne zadania. Ogólne zasady na pewno są podobne i myślę, że mam je w dużym stopniu opanowane.
Do Rakowa trafiłeś w 2018 roku. Od razu wiedziałeś, że będziesz przestawiany do gry na wahadle? Wcześniej byłeś przecież skrzydłowym.
Miałem tego świadomość. Przed transferem rozmawiałem z trenerem Papszunem i mówił mi dokładnie, jaki ma na mnie pomysł. Pierwszą opcją od początku było wahadło. Mogłem też być brany pod uwagę do gry jako jeden z dwóch ofensywnych pomocników, czyli „dziesiątka”. Jak wskoczyłem do składu na lewe wahadło, to już tak zostało. Myślę, że dość szybko złapałem schematy gry na tej pozycji. Dlatego pewnie trener nie próbował mnie na innych.
Dziś czujesz, że lewe wahadło to twoja pozycja i miejsce na boisku?
Na pewno, ale jakbym miał wrócić do gry na skrzydle w ustawieniu 1-4-2-3-1 czy podobnych, to dałbym sobie radę. Podobnie na lewej obronie. To jest w zasadzie kwestia treningów i kilku meczów. Automatyzmy szybko się łapie. Chodzi też o podstawy taktyczne i techniczne. Dla mnie nie byłoby problemu, żeby dostosować się do innej formacji. Bardzo dobrze czuję się jednak na wahadle. Obecny sezon jest moim czwartym, w którym gram na tej pozycji. Staram się cały czas udoskonalać. Wydaje mi się, że z każdym meczem i treningiem wygląda to coraz lepiej. Czuję, że cały czas się rozwijam i moje zachowania są jeszcze lepsze.
Z tego co mówił selekcjoner, to dużo w twoim kontekście będzie zależało od strony mentalnej. Chodzi o to, czy udźwigniesz presję występu w narodowych barwach. Powiedział też, że będzie chciał cię zobaczyć w jakimś wymiarze czasowym w spotkaniu towarzyskim ze Szkocją (24 marca w Glasgow, godz. 20.45). Jak się do tego odniesiesz?
Emocje będą. Wydaje mi się, że jestem na takim poziomie mentalnym, że potrafię to udźwignąć. Emocje trzeba będzie odstawić na bok, jak będę już na boisku. Jeżeli zagram, to będzie mój debiut w reprezentacji. Podchodzę do tego jednak na chłodno, ze spokojem. Nie mam jakiejś „spinki”. Jak trener Michniewicz da mi szansę, to będzie super i postaram się zagrać jak najlepiej potrafię. Tak do tego podchodzę.
Jeżeli chodzi o twoje doświadczenie reprezentacyjne w juniorskich kadrach, to jest niewielkie. Wystąpiłeś tylko w drużynie U-18 Marcina Sasala. Zastanawiałeś się kiedyś, czemu te powołania do młodzieżowych reprezentacji nie przychodziły?
Byłem często brany pod uwagę na przykład w kadrach U-16 i U-17 trenera Marcina Dorny. Może nie grałem, ale byłem na konsultacjach. Jak występowałem w Rozwoju Katowice (w latach 2015-16 – przyp. red.), to byłem na dwóch meczach Turnieju Czterech Narodów. To była kadra U-20 trenera Miłosza Stępińskiego. Znajdowałem się w kręgu zainteresowań reprezentacji młodzieżowych, ale nie byłem podstawową postacią czy pierwszym wyborem.
Kogoś z zawodników, którzy są powołani znasz? Na zgrupowaniu z powodu kontuzji nie będzie Pawła Dawidowicza (Hellas Werona, zerwanie więzadeł krzyżowych), z którym grałeś jeszcze w kadrach województwa. Żałujesz, że go zabraknie, bo wejście do drużyny narodowej byłoby z nim nieco łatwiejsze?
Z piłkarzy, którzy są powołani, nikogo osobiście bliżej nie znam. Gdyby był Paweł, to pewnie byłoby trochę łatwiej, bo zawsze można kogoś „zahaczyć” na początku z racji znajomości z przeszłości. Wiem, że Paweł ma kontuzję i nie może przyjechać na zgrupowanie. Trzeba sobie radzić. Dla mnie to będzie trochę jak przyjście do nowej drużyny. Pierwsze kilka treningów to zapoznanie się. Mam nadzieję, że wszystko przebiegnie w fajnej atmosferze.
A może po powołaniu rozmawiałeś Pawłem Dawidowiczem?
Nie, bo nie mamy jakiegoś bieżącego kontaktu. Znamy się jednak od dawna. Jak się spotkamy, to będzie okazja, żeby powspominać na przykład czasy gimnazjum (śmiech).
Doświadczenia reprezentacyjnego w dorosłej kadrze nie masz, ale grałeś chociażby w eliminacjach Ligi Europy w barwach Arki Gdynia (2017 rok) i eliminacjach Ligi Konferencji w Rakowie (2021). Uważasz, że to w jakimś stopniu może ci pomóc w kadrze?
Na pewno. Zwłaszcza te spotkania z początku tego sezonu, kiedy graliśmy z Rubinem Kazań czy Gentem. To były mecze na wysokim europejskim poziomie. Po drugiej stronie grali zawodnicy, którzy regularnie występują w reprezentacjach swoich krajów. Czuję, że ja indywidualnie i my wszyscy w Rakowie jako drużyna też dawaliśmy radę. Mimo tego ostatniego meczu w całych eliminacjach Ligi Konferencji pokazaliśmy się z dobrej strony. Szkoda, że ta przygoda skończyła się na IV rundzie eliminacji. To było jednak świetne doświadczenie i bodziec do pracy. Wiemy jednak, że w Częstochowie idziemy w dobrym kierunku. Żeby było jasne, zdaję sobie sprawę, że dostałem to powołanie dzięki całej drużynie. Bez kolegów z zespołu, bez sztabu szkoleniowego tego wszystkiego by nie było. Jesteśmy mocni w Rakowie, jako cała drużyna, a nie tylko jednostki.
Jak na twoje powołanie zareagowała rodzina?
Najbliżsi wiedzieli już wcześniej po telefonie selekcjonera, że będę powołany. Na początku było niedowierzanie i szok. Generalnie z moich rodzinnych stron z Węgorzewa dostałem wczoraj mnóstwo pozytywnych wiadomości.
Trochę się czułeś jakbyś miał wczoraj drugą datę urodzin?
Szczerze to chyba nawet lepiej, bo niektórzy to już na urodziny aż takich życzeń nie piszą (śmiech).
Jak zareagowali koledzy z Rakowa i trener Marek Papszun?
Też było sporo miłych słów. Fajnie się poczułem. To takie docenienie, ale nie tylko mnie, ale całego Rakowa. Jesteśmy teraz liderem Ekstraklasy i mamy wielu świetnych zawodników. Jest też coraz więcej reprezentantów. Powołania dostali Tomas Petrasek do reprezentacji Czech, Vladan Kovacević do Bośni i Deian Sorescu do Rumunii. Selekcjonerzy coraz bardziej doceniają naszą pracę w Rakowie. Dla klubu też jest to potwierdzenie, że rozwijamy się w odpowiedni sposób. Już to mówiłem, ale się powtórzę – wiem, że powołanie dostałem dzięki kolegom i trenerom z Rakowa. Jestem wdzięczny, że jestem w takim miejscu. Robię postępy, czuję przyjemność z gry i jeszcze dodatkowo bardzo często wygrywamy.
W tym sezonie masz już 33 występy w Rakowie i cztery asysty. Nie masz gola. To dobre statystyki czy powinny być w twojej ocenie lepsze?
Mam świadomość, że mogłoby być lepiej. Miałem sporo sytuacji strzeleckich. Lepiej mogłem się kilka razy zachować pod bramką przeciwnika. Cały czas nad tym pracuję. Zdaje sobie sprawę, że to nie wygląda najlepiej. Pracuje nad skutecznością z tygodnia na tydzień. Poprawa jest na razie na treningach. Mam nadzieję, że na gole jeszcze przyjdzie czas, ale już niebawem. Wiem, że liczby muszę mieć lepsze. Mam też świadomość, że w kluczowych podaniach czy liczbie dryblingów jest nieźle. Brakuje trochę konkretów.
Twoja umowa w Częstochowie wygasa 30 czerwca przyszłego roku. Były już jakieś rozmowy na temat jej przedłużenia?
Tak, jesteśmy w kontakcie w tej sprawie. Nie było jeszcze jakichś konkretnych rozmów, ale ja się na razie koncentruję na innych sprawach. W zasadzie mam jeszcze półtora roku umowy. Sporo czasu. Wolę skoncentrować się na obecnym sezonie niż na tematach związanych z moją dalszą przyszłością.
W poprzednim sezonie zdobyliście – Puchar Polski i wicemistrzostwo. Jesteście w stanie w tym sezonie przebić ten wynik?
Wszystko jest realne. W Pucharze Polski jesteśmy teraz w półfinale. Zagramy z Legią. Zostało też dziewięć kolejek do końca rozgrywek Ekstraklasy, w której jesteśmy liderem. Wszystko jest w naszych rękach. W każdym meczu gramy o zwycięstwo, każde kolejne spotkanie będzie najważniejsze. W sobotę też gramy z Legią w lidze. Wygrana w tym meczu to jest nasz najbliższy cel.
ROZMAWIAŁ MACIEJ WĄSOWSKI
Fot. Newspix, 400mm.pl
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS