Żyją skromnie. Spokojnie. Ale nieszczęścia ich nie omijają. Rodzinie z trójką dzieci, w tym z niepełnosprawną najstarszą córką, ktoś spalił samochód. Był jedynym oknem na świat dla chorej dziewczyny.
Była noc, z wtorku na środę, (6/7.07.).
– Spaliliśmy. Ktoś wszedł w nocy na nasze podwórko, wybił szybę w samochodzie i podpalił – opowiada, próbując zachować spokój, Robert Szczekot, mieszkaniec żarskich Kunic.
Rodzina pana Roberta spała. Było między godz. 1.50 a 2, gdy pan Robert usłyszał hałas. Wyjrzał przez okno. Jego stojący tuż przy domu volkswagen sharan stał w ogniu.
– Miałem roletę okienną podniesioną, okno otwarte. Usłyszałem wybuchy. A to chyba poduszki przy drzwiach w aucie strzelały – wspomina.
Od razu zadzwonił po pomoc i pobiegł do piwnicy.
– Miałem tam gaśnicę większą przy piecu i drugą, mniejszą. Wyleciałem, zacząłem gasić – tłumaczy.
Pokazuje leżącą na siedzeniu auta kamienną kostkę. To ona posłużyła do wybicia szyby. Z kolei w plastikową nakładkę na hak holowniczy ktoś najwyraźniej wepchał materiał nasączony benzyną.
Gdy przyjechał wóz strażacki, w zasadzie można już tylko było dogasić pożar. Potwierdza to mł. kpt. Paweł Brela, oficer prasowy żarskich strażaków.
– Otrzymaliśmy wezwanie na ul. Osadniczą w Żarach. Gdy nasz zastęp dotarł na miejsce, zastał właściciela posesji, który przy pomocy gaśnic tłumił płomienie. Strażacy podali jeden prąd wody do kokpitu samochodu, żeby dogasić ogień – informuje P. Brela.
Ocena strażaków nie budzi wątpliwości.
– Przyczyną było podpalenie – dodaje P. Brela.
Nie mają wrogów
Rodzina Szczekotów nie jest majętna.
– Auto nie jest nowe, jest z 2007 r. Kupiliśmy je w zeszłym roku za 15 tys. zł. Dla nas to jest fortuna, choć poprzedni właściciel sporo spuścił. Duży samochód jest nam bardzo potrzebny, bo mamy 26-letnią niepełnosprawną córkę. Nie chodzi, nie mówi. Bardzo często choruje. Auto pozwalało na transport razem z wózkiem – tłumaczy R. Szczekot.
Gdy Klaudia się urodziła, lekarze stwierdzili wadę genetyczną.
– Mówili, że dożyje co najwyżej drugiego roku życia – tłumaczy pan Robert.
Ale rodzice jeździli, leczyli ją, dziewczyna przechodziła operacje.
– W końcu lekarze powiedzieli, żeby jej nie męczyć, bo i tak nie będzie chodzić – dodaje R. Szczekot.
Ale oni nie odpuścili. Kochają córkę, opiekują się nią.
– Najpierw głównie żona się nią opiekowała, bo jest na rencie. Ale to ciężka praca. Trzeba przy niej robić wszystko, zmieniać pampersy, karmić, przecierać jedzenie. I rozumieć, co jej może dolegać, bo sama nie powie. To ciężka praca przez całą dobę – opowiada pan Robert.
Żyją skromnie, zwyczajnie
Z czasem było coraz trudniej. Dlatego sam musiał zrezygnować z pracy, żeby pomagać przy córce.
Teraz utrzymują się z renty socjalnej Klaudii, świadczenia opiekuńczego pana Roberta i renty jego żony, pani Anety. Państwo Szczekot mają jeszcze dwie córki, Milenę, która w tym roku szła do komunii i Olę, tegoroczną absolwentkę szkoły ponadpodstawowej.
– Auto ma wypalone wnętrze i nie nadaje się do naprawy, a przynajmniej nas nie będzie na to stać. Nie miało ubezpieczenia auto-casco, więc nie ma szans na odszkodowanie – mówi pan Robert. I wzdycha na samą myśl tego, co jeszcze mogło się stać. – Samochód stał blisko domu, niecałe 2 metry od ściany i gdyby nie szybka reakcja, to najprawdopodobniej nasz dom mógłby spłonąć – wyjaśnia R. Szczekot.
Mimo tego, są szczęśliwi, że nikomu nic się nie stało.
– I że nasz dom ocalał. Mamy go tylko dlatego, że mieliśmy wcześniej mieszkania. Udało się je sprzedać – mówi. Bo żyją skromnie, zwyczajnie. – Nigdzie nie wychodzimy, nie bywamy. A już przez tego covida to tylko lekarz i sklep. I nie mamy żadnych wrogów – zapewnia pani Aneta.
Czy pożar był efektem wygłupu, wandalizmu? Być może to wyjaśni policja. Tymczasem pan Robert sam szuka pomocy wśród bliższych i dalszych znajomych.
Była taka szczęśliwa
– Może ktoś przejeżdżał tej nocy przez Kunice z włączoną kamerką w godzinach od 1 do 3 w nocy i udało mu się nagrać jakiś pojazd, rowerzystę lub pieszego. Szczególnie zależy mi na odcinkach od Syreny do stacji paliw, drodze od strony kościoła z kierunku Siodła do stacji paliw i dalej, trasie od huty w stronę stacji paliw, a także ul. Osadniczej – od zakrętu w głąb ulicy do mostu i remizy strażackiej. Może ktoś ma monitoring na domu obejmujący te fragmenty ulicy. Będę wdzięczny za każdą, nawet najdrobniejszą informację, spostrzeżenie lub nagranie z rejestratora, które może być pomocne w ustaleniu sprawcy – mówi.
Tymczasem pani Aneta miała jechać nad morze z wszystkimi córkami. Wszystko już mieli przygotowane. W zeszłym roku wakacje się udały, bo mieli duże auto. Klaudia była zachwycona.
– To dla nas trudne. Gdy rok temu zabraliśmy Klaudię, bardzo się cieszyła wodą – wspomina pani Aneta. Klaudia na podróż autobusem się nie nadaje. Będzie musiała zostać w domu.
Tym bardziej zdesperowany jest pan Robert.
– Gwarantuję anonimowość źródła przekazanych mi informacji! Podjadę rowerem w każde umówione miejsce, nawet po pozornie nieważne szczegóły – zapewnia.
Telefon do R. Szczekota to 888 705 961, adres e-mail: [email protected], można też pisać poprzez messenger Robert Szczekot.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS