Kolejny raz – obecnie w okolicach Pałacu Prezydenckiego – przetacza się dyskusja o nowelizacji ustawy oświatowej.
O zaletach ustawy pisałam jakiś czas temu. Są bezsporne i zmobilizowały większość sejmową do uchwalenia nowelizacji oraz następnie – do odrzucenia sprzeciwu senatu. Warto je jednak, choćby ogólnie, przypomnieć:
— zwiększone prawa rodziców do decydowania o treściach, z jakimi zetkną się ich dzieci wskutek działalności organizacji pozarządowych na terenie szkoły; [nazywając to wprost – rodzice podziękują tym, którzy wydadzą się im niewiarygodni, niekompetentni, nietransparentni lub mają demoralizujące intencje; i już!]
— wpływ kuratora, jako organu nadzoru pedagogicznego, na zatwierdzenie programu do realizacji przez te organizacje na terenie szkoły [ znów nazywając rzecz po imieniu: ukrócenie samowolki samorządów, które wespół z organizacjami pozarządowymi – tzw. NGO-sami – „hulały” po szkołach bez kontroli, często niestety ku zgorszeniu uczniów, budząc poniewczasie reakcje rodziców, co skutkowało ich licznymi skargami kierowanymi do Kuratoriów],
— wpływ na ocenę pracy dyrektora i możliwość realnej interwencji kuratora w sytuacjach budzących jego uzasadnione zastrzeżenia, skutkującej wnioskiem o odwołanie; dodajmy kuratora dotychczas praktycznie przegranego w starciu z dyrektorem [ten był nienaruszalny, mimo wszelkich przewinień i zaniedbań, o ile był dobrze „umocowany” w lokalnym samorządzie].
Wszystko to przywraca w oświacie jasne reguły gry, rozbijając dotychczasowy pajęczy układ NGOsowo-samorządowo-oświatowy.
Nazwijmy rzecz po imieniu: nowelizacja ustawy Prawo oświatowe wywraca stolik ze znaczonymi – skutecznie i misternie przez wiele lat – kartami. Nic też dziwnego, że nie podoba się to wielu i atak na ministra Czarnka oraz ustawę – nie słabnie. Głosy szerokiej opozycji są zgodne – to „kontrowersyjna ustawa” , cokolwiek można przez to demagogiczne określenie wyrazić. A jakże – dla wielu więcej niż kontrowersyjna, po prostu – groźna i do tego nieopłacalna finansowo!
Warto obnażyć całkowicie fałszywy wizerunek tych, którzy zarzucają obecnemu ministrowi „ręczne sterowanie każdą szkołą” oraz upolitycznianie edukacji, i wytaczają przeciw Lex Czarnek najcięższe armaty.
Przypomnę fakt, o którym niewiele osób pamięta, a który znacząco przeobraził polską oświatę – wprowadzenie do użytku w szkołach darmowego podręcznika. Miało to miejsce od roku szkolnego 2014/2015 i jako żywo nie miało nic wspólnego z obecną władzą w MEiN.
PO zaordynowała w szkołach wówczas nie tylko „darmowy’, ale i JEDEN JEDYNY podręcznik dla polskich uczniów. Został wprowadzony od klasy 1. jednym ruchem! Bez możliwości odwrotu, wybrania innej opcji, dofinansowania alternatywnych rozwiązań. Z mnogości podręczników zatwierdzonych do użytku przez wiele lat aprobatami MEN – nie zostało NIC. W szkołach zaczął królować jeden – i jedynie słuszny – podręcznik dla wszystkich polskich uczniów w klasach pierwszych. Ale za to – był darmowy.
Takiego skrajnie politycznego rozwiązania w edukacji nie odważano się wprowadzić nawet w PRL, gdzie w zakresie nauczania początkowego funkcjonowały przez lata dwa równoległe podręczniki. Był więc nawet wówczas wybór i możliwość decydowania przez nauczycieli i szkoły o tym, jaką metodę nauczania zastosować w konkretnych klasach.
W 2014 roku iście bolszewickim zamachem na wolność wyboru podręczników przez nauczycieli, utrąceniem możliwości dostosowania rozwiązań do indywidualnych potrzeb jakże różnych zespołów uczniowskich, narzuceniem jednej wspólnej i jedynie słusznej metody nauczania, zmuszeniem wszystkich nauczycieli do akceptacji tego rozwiązania – postanowiono kupić głosy wyborców. To miał być bezpośredni zysk dla PO! I dlatego partia zdecydowała się na taką rewolucję w oświacie. PO bezczelnie chciała kupić rzesze wyborców-rodziców, którzy „dostali” podręcznik dla swoich dzieci „za darmo”. A wybory miały się odbyć już wkrótce…
Trudno o większe upolitycznienie szkoły, o większy cynizm i perfidię w traktowaniu uczniów.
Poziom merytoryczny i edytorski owego edukacyjnego ewenementu, powstałego z inspiracji MEN i pod jego kuratelą, który wyeliminował na jakiś czas wszystkie pozostałe podręczniki funkcjonujące w szkołach, był więcej niż fatalny! Podręcznik powstał naprędce, poza obowiązującym systemem ministerialnych aprobat, w zaciszu, w ścisłej korelacji z ideowymi wytycznymi, które marginalizowały polską narodową tradycję i wartości, a europejskość i nowoczesność stawiały za cel jedyny. Był młotem na patriotyczne wychowanie oraz na kreatywne kształcenie.
Pociągnęło to za sobą w kolejnych latach postępujący spadek poziomu nauczania; wszak trzyletnia edukacja w klasach 1-3 nie może nie pozostawić śladów w późniejszym kształceniu.
Jeden podpis minister edukacji narodowej w rządzie PO pociągnął na dno edukację, ale i cały rynek podręczników, wiele księgarń i hurtowni, narzucił szkole nowe obowiązki, zamknął etap prawdziwie demokratycznego, polifonicznego charakteru nauczania tworzonego od początku lat 90-tych i drastycznie ograniczył możliwości form pracy nauczycielom. Dodajmy – nauczycielom, których dziś skłóca się równie perfidnie i fałszywie „broni się” przed zmianami, nauczycielom, którzy w liczbie około 20 tysięcy strajkowali w 2015 roku pod ministerstwem – z ówczesną minister Kluzik-Rostkowską w środku – domagając się podwyżek głodowych wówczas pensji.
Na szczęście marksistowskiej wersji oświaty w nowej odsłonie nie udało się wcielić w życie. Wybory jesienią 2015 r. obroniły szkołę przed tymi iście totalitarnymi zapędami. Obecnie poprzez stopniową korektę odwrócono – po części – wiele fatalnych procesów, ale pewnych faktów nie da się zapomnieć, a strat odrobić.
Jeśli 12 stycznia 2022 roku poseł Szumilas, była minister oświaty tego samego rządu PO, który zrobił wiele złego w polskiej oświacie, mówi w polskim sejmie : „Tym projektem kneblujecie usta nauczycielom. Wiążecie ręce rodzicom”, to nie pozostaje nic innego, jak zgodzić się z obecnie urzędującym ministrem i odpowiedzieć przeciwnikom nowelizacji ustawy, przebranym dziś w kostium obrońców wolności – to wyście upolitycznili szkołę!
Na szczęście, nie wszyscy zapomnieli, jak wyglądała polska szkoła przed 2016 rokiem pod rządami obecnej „totalnej” opozycji, która mieni się dziś obrońcami wolności i praworządności w szkołach! Cynizm polityczny i brak skrupułów przyświecał tej formacji politycznej i wówczas, i obecnie. Ważne, by głoszone hasła, nagłaśniane przez zainteresowane finansowo NGO-sy, nie przesłoniły faktów.
Obecnie do politycznej hucpy i w szeregi zwalczające Lex Czarnek zaprzęgnięto właśnie skrajnie lewicowe organizacje zgromadzone m.in. w przedsięwzięciu Wolna Szkoła. Nie pozostawia złudzeń co do faktycznych intencji obecność wśród nich np. Kampanii przeciw Homofobii, zakażającej od lat szkoły toksycznymi „tęczowymi piątkami” promującymi agresywne idee LGBT. Podobnie – udział Fundacji Wolność od Religii od lat nękającej nauczycieli, katechetów, dyrektorów i wydawców podręczników, którzy rzekomo prześladują bezbronnych ateistów i narzucają im „fundamentalistyczne” chrześcijaństwo [dodajmy – fundacji finansowanej z dotacji Fundacji Batorego].
Długa jest lista podobnych organizacji, które niczym nowotwór bezkarnie przez lata wyrastały na terenie szkół, a które teraz zwierają szyki i wędrują do Pałacu Prezydenckiego, zabiegając o spotkania i tworząc presję medialną.
To z nimi podjęli walkę zdeterminowani rodzice w Gdańsku, Poznaniu, Warszawie i innych miastach broniąc dzieci przed demoralizacją i zabiegając o przestrzeganie konstytucyjnych praw do wychowywania dzieci w zgodzie z własnymi przekonaniami [ por. art. 48 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej].
To przed nimi ustawowo będą zamknięte drzwi szkół, o ile rodzice – zapoznawszy się z proponowanymi programami i pomocami „naukowymi” – nie zażyczą sobie, by ich dzieci stykały się z tymi treściami, które w innych krajach już zaowocowały lawiną transpłciowości, zaburzeń psychicznych i emocjonalnych, rozchwianiem wizji świata i destrukcją osobowości nawet kilkuletnich dzieci.
Na szczęście, nie wszyscy zapomnieli, jak wyglądała polska szkoła przed 2016 rokiem i kto obecnie próbuje storpedować zmiany w oświacie.
„Prezydent będzie miał 21 dni na to, żeby podjęć decyzję w sprawie tej ustawy. Jeśli ją podpisze, to radykalnie rozszerzą się uprawnienia rodziców, jeśli chodzi o kontrolowanie tego, które organizacje pozarządowe wchodzą do szkoły i, przede wszystkim, będzie dostęp do wiedzy na temat treści, które będą przekazywane dzieciom”
– powiedział w Sejmie do dziennikarzy minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek w dniu głosowania
Oby to była taka decyzja, na jaką czekamy my – odpowiedzialni rodzice i pracownicy oświaty, dla których nadrzędne jest wyłącznie dobro dziecka!
Hanna Dobrowolska – ekspert oświatowy, autorka podręczników szkolnych, członek SDP.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS