A A+ A++

– Kto mógł – pomagał. Czasami całymi rodzinami. Kiedy zaczyna się dziać coś złego, nagle wszyscy gramy do jednej bramki. Rzadko tak w Polsce bywa – mówi w książce “Rzeka ma zawsze rację” Robert Lipiński. Uczestniczył w obronie Nowej Soli przed powodzią w 1997 r.

Robert Lipiński uważnie obserwował rzekę. Widział, jak rośnie. Z okien mieszkania przy ulicy Moniuszki ma świetny widok na Odrę. – Zaczął przeciekać wał koło oczyszczalni ścieków na Pleszówku – zaczyna swoją opowieść. – Ktoś podjechał traktorem za bar portowy i krzyczał, że trzeba tam jechać i pomóc. Nas w porcie było najwięcej. Przyczepa natychmiast wypełniła się ludźmi. Pojechaliśmy. Na wariata, bo z bhp to nie miało nic wspólnego. Strach pomyśleć, co by było, gdyby któryś z nas wypadł. To był spontan. Policja nie reagowała, bo ważniejsze rzeczy działy się wtedy w Nowej Soli.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAndrzej Duda na szczycie NATO: To wiadomość, na którą czekaliśmy
Następny artykułRekordowa lekcja jogi w Lublinie. Chcą być najlepsi w Polsce