A A+ A++

Zbudować zdolności kosmiczne – szeroko i w sprinterskim tempie

Przytoczone przez agencję informacyjną Anadolu słowa prof. Ibrahima Kucuka – przedstawiciela tureckiej agencji kosmicznej TUA – padły podczas wystąpienia zaprezentowanego w poniedziałek 4 października. Wpisują się one w ciąg śmiałych deklaracji składanych co najmniej od początku 2021 roku m.in. przez samego prezydenta Turcji, Recepa Tayyipa Erdoğana. Przypomnieć należy, że 9 lutego br. Erdoğan potwierdził ogólnonarodowe dążenie do wysłania tureckiego lądownika na Księżyc (razem z łazikiem) jeszcze przed końcem 2030 roku, w ramach zwieńczenia blisko dziesięcioletniego procesu osiągania kolejnych milowych zdolności tego państwa w kosmosie. Wśród nich wymieniono m.in. tak ambitne założenia, jak: stworzenie własnego systemu nośnego i uruchomienie dla niego osobnego kosmodromu, wysłanie w kosmos swojego pierwszego obywatela, a nawet stworzenie zalążka narodowego systemu nawigacji satelitarnej.

Jak wskazano, znacząca część tych założeń podlegałaby realizacji we współpracy międzynarodowej. Choć nie sprecyzowano, na czym miałoby to polegać, nieoficjalnie wskazywano m.in. na próby porozumienia się ze spółką SpaceX oraz innymi komercyjnymi podmiotami w kwestii zamówień, transferu technologii i produkcji elementów rakiet kosmicznych. Osobno mówiło się także o współpracy międzypaństwowej na rzecz stworzenia centrum lotów kosmicznych… w Somalii. Tutaj z kolei pojawił się szereg doniesień wskazujących na rozważane zaangażowanie Rosji (w ewentualne tworzenie infrastruktury kosmodromu, a być może także samych jednostek napędowych dla startujących tam tureckich rakiet).

Spekulacje o potencjalnym rosyjskim udziale pojawiły się głównie w kontekście czerwcowych komentarzy prezesa TUA (Serdar Huseyin Yildirim), jakie padły podczas jego wizyty na konferencji tematycznej w Sankt Petersburgu. Kontekst zaprezentowanego niedawno tureckiego programu kosmicznego nie umknął uwadze rosyjskich mediów, które nierzadko wiązały z nim nadzieje na dystrybucję tracących ostatnio na popularności rodzimych technologii rakietowych.

1. Pierwszy kontakt z powierzchnią Księżyca w 2023 roku (twarde lądowanie), na stulecie proklamowania Republiki Turcji
2. Skupienie krajowej produkcji satelitarnej pod jedną marką uznanego na świecie narodowego producenta
3. Budowa regionalnego systemu nawigacji i pozycjonowania satelitarnego
4. Uzyskanie suwerennych zdolności wystrzeliwania krajowych rakiet i wynoszenia ładunków (z własnego kosmodromu)
5. Rozwinięcie inżynierii badań pogody kosmicznej
6. Rozbudowa systemu obserwacji i monitorowania przestrzeni kosmicznej
7. Wsparcie rozwoju komercyjnej działalności kosmicznej
8. Stworzenie regionalnego zagłębia technologii kosmicznych
9. Poprawa kompetencji kadrowych i społecznej świadomości znaczenia technologii kosmicznych dla narodu
10. Wysłanie tureckich astronautów na wyprawy kosmiczne

Nie jest jednak też tajemnicą, że równolegle Turcy podjęli rozmowy z przedstawicielami ukraińskiego sektora kosmicznego, który sam poszukuje dla siebie dostępnych wyrzutni i szans rozwoju technologii napędowych, aby móc spożytkować m.in. już posiadane zdolności wynoszenia (głównie rakiety nośne Zenit i Cyklon). Dość wspomnieć, że stosowne wstępne porozumienia o współpracy przy doskonaleniu silników rakietowych, systemów satelitarnych i instrumentów kosmicznych podpisano jeszcze w listopadzie 2020 roku. Co więcej, w czerwcu br. Wołodymyr Taftaj, szef Państwowej Agencji Kosmicznej Ukrainy (Державне космічне агентство України, Dierżawne Kosmiczne Ahenctwo Ukrajini – ДКАУ, DKAU), podkreślił realną możliwość powstania w niedługim czasie wspólnych, turecko-ukraińskich rakiet i satelitów. Wskazał przy tym, że w drugiej połowie roku wybiera się do Turcji, aby rozmawiać o szczegółowych warunkach takiej ewentualnej współpracy.

Afrykańskim szlakiem wprost na orbitę?

Co się tyczy Somalii, jest to państwo aktualnie uważane (pomimo swojej politycznej niestabilności) za istotnego tureckiego partnera w sferze bezpieczeństwa i obronności, przynajmniej od maja 2010 roku, czyli momentu podpisania paktu o szkoleniowej współpracy wojskowej. To właśnie w Somalii ulokowana została największa do niedawna turecka baza szkoleniowa sił zbrojnych poza terytorium samej Turcji. Dalsze postępy na polu relacji wzajemnych czyniono w 2011 roku, w obliczu wznowienia funkcjonowania tureckiej ambasady w Mogadiszu oraz wizyty Recepa Tayyipa Erdoğana (jeszcze jako premiera Turcji) w roli pierwszego wysokiego przedstawiciela państwowego spoza Afryki od 1993 roku (czyli momentu wizyty amerykańskiego prezydenta, George H. W. Busha).

Bliskie relacje międzynarodowe to jedno, choć oczywiście same w sobie jeszcze nie decydują, że Somalia to dogodne miejsce zakotwiczenia tureckich ambicji związanych z lotami kosmicznymi. Pierwszorzędne znaczenie ma tutaj położenie geograficzne, sprzyjające obsłudze pełnej palety startów satelitarnych (dostęp do trajektorii okołorównikowych, z otwartą przestrzenią dla lotów w kierunku wschodnim, bez narażania osiedli ludzkich). Warto tutaj też przypomnieć, że swego czasu (w latach 60. XX wieku) Somalia była brana pod uwagę nawet przez Francję jako potencjalne miejsce budowy własnego dużego kosmodromu. Ostatecznie jednak wybór padł na koncepcję stworzenia centrum startowego w Gujanie Francuskiej (plan budowy ośrodka zatwierdzono w 1964 roku, a jej zakończenie nastąpiło cztery lata później).

Wszelkie późniejsze plany tego rodzaju względem Rogu Afryki konsekwentnie dyskwalifikowała przede wszystkim niestabilność polityczna, jaką charakteryzuje się – zresztą po dziś dzień – ten region. Pod tym względem Turcja posiada jednak swoje specyficzne atuty wynikające ze wspomnianych utrwalonych już relacji współpracy i obecności polityczno-militarnej.

Zapytany w lutym br. o rolę Somalii w tureckich planach kosmicznych, Serdar Huseyin Yildirim (wspominany już prezes tureckiej agencji kosmicznej TUA), odmówił oficjalnego odniesienia się do tej kwestii. W rozmowie z BBC Turkish (opublikowanej 12 lutego) wspomniał jedynie o trwających “delikatnych rozmowach z krajem-gospodarzem”, którego jednak z nazwy nie wymienił.

Duże oczekiwania, wiele kamieni milowych

Podczas swojej czerwcowej wizyty w Rosji, Yildirim nieco szerzej omówił poszczególne etapy realizacji obliczonego na całą dekadę tureckiego planu ekspansji w kosmosie. Jak przyznał, punktem wyjścia do dalszej realizacji zamiarów będzie stworzenie “hybrydowego silnika rakietowego” dla narodowego systemu nośnego zdolnego do osiągnięcia orbity okołoksiężycowej. Testowy lot wokółksiężycowy takiego zespołu miałby nastąpić jeszcze przed końcem 2023 roku. „Zamierzamy użyć naszego własnego silnika, aby dotrzeć na Księżyc” – powiedział Yildirim, dodając, że trwająca wstępna faza obejmie niebawem testowy lot “na niską orbitę okołoziemską przy współpracy międzynarodowej”.

Według czerwcowego raportu agencji prasowej Anadolu, misja realizowana w 2023 r. wykona podejście do “twardego lądowania” na Księżycu, co pozwoli tureckim inżynierom zebrać dane potrzebne do zaplanowania bezpiecznego umieszczenia lądownika na Srebrnym Globie pod koniec lat 20. XXI wieku. Łazik, który zostanie wystrzelony wraz z nim w 2028 lub 2029 roku, będzie miał za zadanie zbierać dane naukowe na księżycowej powierzchni.

Wcześniej Turcja planuje również wysłać swojego pierwszego kosmonautę na Międzynarodową Stację Kosmiczną w celu przeprowadzenia eksperymentów naukowych. „Próbujemy sfinalizować nasze negocjacje ze stronami” – powiedział Yildirim, nie podając przy tym, z kim te rozmowy są podejmowane (kontekst wypowiedzi wskazuje jednak przede wszystkim na Rosję i SpaceX). Szef TUA podkreślił, że rozmowy przyniosą jednoznaczne decyzje “za kilka miesięcy”, a zaraz po nich ruszy proces szkolenia kandydatów na kosmonautów.

Z kolei w październikowym wystąpieniu prof. Ibrahim Kucuk zaznaczył, że w najbliższym czasie w ramach tureckiego programu badania kosmosu, w prowincji Erzurum w regionie Anatolii Wschodniej zostanie postawiony jeden z największych w Europie teleskopów. Jak podkreślił, TUA zależy bardziej na badaniu kosmosu w celach naukowych niż militarnych, a Turcja zamierza działać w ramach zasad ustalonych przez ONZ pod kątem pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej.

Turecki Narodowy Program Kosmiczny opublikowany w lutym tego roku zakłada przy tym także rozwój niezależnego (o zasięgu regionalnym) systemu satelitarnego pozycjonowania i nawigacji. System będzie miał przede wszystkim znaczenie militarne, niemniej władze tureckie zwracają uwagę, że otworzy nade wszystko nowe możliwości na polu cywilnym, działalności służb i zdolności zarządzania kryzysowego.

W toku są natomiast prace nad pierwszym w pełni krajowym satelitą telekomunikacyjnym na GEO (Türksat 6A), który ma trafić na orbitę w 2023 roku. Warto tutaj przypomnieć, że w styczniu 2021 r. wystrzelono we współpracy ze SpaceX misję Türksat 5A, która skupiła na sobie uwagę i protesty środowisk ormiańskich (zwłaszcza znacznej części diaspory w USA) – wobec domniemanego zaangażowania tego typu instrumentów satelitarnych w obsługę bojowych dronów (dostarczanych przez Turcję m.in skonfliktowanemu z Armenią Azerbejdżanowi).

“Turecka dekada przełomu” w kosmosie – na ile możliwa?

Ogłoszenie ambitnego programu kosmicznego Turcji w lutym br. nastąpiło tego samego dnia, w którym misja marsjańska regionalnego rywala, Zjednoczonych Emiratów Arabskich z powodzeniem weszła na orbitę wokół Czerwonej Planety. To wiele mówi o zamyśle i ambicjach stojących za przedstawionym planem tureckiej ekspansji w kosmosie – mobilizacja jest wysoka, aby nabywać w tym obszarze własne zaawansowane zdolności. Fundamentem takich starań może być niewątpliwie zaplecze inżynieryjne i technologiczne tureckiego przemysłu zbrojeniowego (przede wszystkim w segmencie lotniczym i rakietowym), umożliwiając dokonywanie relatywnie szybkich postępów w działalności kosmicznej.

Jednocześnie dotychczasowe zaangażowanie Turcji w realizację programu kosmicznego o nakreślonych ostatnio celach nie ma charakteru utrwalonego – jest w wielu kluczowych segmentach nadal na wczesnym etapie nakreślania linii bardziej konsekwentnego i zdecydowanego działania. Turcja uruchomiła swoją agencję kosmiczną relatywnie niedawno, bowiem w 2018 roku – licząc, że program kosmiczny pozwoli jej dołączyć do ekskluzywnego klubu państw, które są w stanie samodzielnie realizować złożone, całościowe projekty eksploracji kosmosu. Niewiele wcześniej zaczęto nadawać wyraźniejsze impulsy skierowane do przemysłu obronnego pod kątem stworzenia zalążkowych napędów kosmicznych i lekkich rakiet nośnych – prace te jednak, licząc od pierwszych konkretnych sygnałów z 2013 roku, przyniosły dotąd (w 2020 roku) jedynie testy rakiet sondujących i suborbitalnych na wysokościach nieznacznie przekraczających 100 km (umowną granicę przestrzeni kosmicznej).

Znacznie bardziej zaawansowane zdają się być wspominane już tureckie projekty satelitarne, na czele z powstającym od dłuższego czasu ciężkim satelitą Türksat 6A. Ten pojedynczy instrument to inwestycja szacowana sama w sobie na 250 mln USD, co zapewnić ma nie tylko ważny składnik konstelacji telekomunikacyjnej Turcji na GEO, ale przede wszystkim kapitał wiedzy i kompetencji do rozwinięcia w dalszych projektach satelitarnych oraz misjach kosmicznych. Tutaj ważnym czynnikiem przygotowawczym był wcześniejszy transfer technologii do krajowej gospodarki, we współpracy z międzynarodowymi koncernami technologicznymi, dostawcami satelitów Türksat 5A i 5B.

W dalszym ciągu jednak mowa tutaj o projektach realizowanych już od lat, w dość mozolnym tempie. Na tym tle, trudno oczekiwać, aby z bieżącego poziomu niskiego utrwalenia ogłoszonych nie tak dawno ambitnych planów eksploracyjnych Turcji udało się bez poważniejszych opóźnień wprowadzić – nawet w dobrze koordynowanej współpracy międzynarodowej – swój ładunek na orbitę wokół Księżyca. Tym bardziej, że mowa tutaj nadal w znaczącej większości o założeniach czysto koncepcyjnych i etapie rozeznawania szans współpracy zagranicznej, w świetle czego (i krótkich terminów realizacji) tureckie śmiałe deklaracje tracą na wiarygodności.

Prawdziwą wartością dodaną może być tutaj jednak sama mobilizacja państwowego zaangażowania na rzecz doskonalenia technologii kosmicznych i potencjału inżynieryjnego. Nieprzypadkowo turecki program kosmiczny duży nacisk kładzie na zmotywowanie inżynierów, badaczy i naukowców do działania przy projektach krajowych i odwiedzenie ich od poszukiwania możliwości rozwoju kariery za granicą. Choć szczegółowe założenia budżetowe całego planu nie zostały dotąd ściślej określone, szacuje się, że koszt dziesięcioletniego programu realizacji pozaziemskich celów Turcji wyniesie w przybliżeniu nie mniej niż 1 mld USD. Dużą tego część jednak (w łącznej kwocie szacowanej na ok. 150 mln USD) rząd w Ankarze zamierza przeznaczyć na szerokie dofinansowanie rodzimych projektów uniwersyteckich i ośrodków badawczych, uwzględniając w tym stypendia dla doktorantów i naukowców wyspecjalizowanych w dziedzinach od astrofizyki po inżynierię kosmiczną.

Jednocześnie, w przestrzeni tureckiej debaty publicznej wspomina się, że samo utworzenie i utrzymanie kosmodromu (w Somalii) kosztowałoby co najmniej 350 mln USD. W tym kontekście realizacja całości dziesięciu szeroko zakrojonych i mocno ambitnych zamierzeń Turcji w kosmosie do 2030 roku wykracza daleko poza zarysowane tutaj założenia kosztowe. I choć zamiary tureckich przywódców na dłuższą metę są, z perspektywy tego państwa, wykonalne (jedne szybciej, inne wolniej), to jednak będą wymagały znacznie bardziej długofalowej polityki kosmicznej, wytyczonej latami stopniowej i konsekwentnej realizacji kolejnych etapowych programów.


Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMamy medal! Geworg Sahakjan trzeci na mistrzostwach świata w zapasach
Następny artykułOrlenowa “Gazeta Lubuska” wściekła na darmową gazetę marszałek, bo Lubuska może być tylko jedna