A A+ A++

Fabryka FCA w Tychach jako ostatnia w Polsce ma wznowić we wtorek produkcję po przerwie spowodowanej epidemią. Stała przez trzy miesiące.

Przez polski przemysł motoryzacyjny, mający przeszło 7-procentowy udział w tworzeniu naszego PKB, przejdzie w tym roku kadrowe tsunami. Zatrzymanie fabryk przez epidemie koronawirusa na blisko dwa miesiące i dramatyczny spadek zamówień na produkowane w Polsce samochody oraz części i komponenty sprawia, że w branży zatrudniającej na umowach o pracę blisko 210 tys. osób, nawet jedna trzecia etatów okazuje się teraz niepotrzebna. – Zakładamy, że w 2020 r. zatrudnienie w polskim przemyśle motoryzacyjnym może spaść o 25-35 proc. – mówi Rafał Orłowski, partner w branżowej firmie analitycznej AutomotiveSuppliers.pl.

CZYTAJ TAKŻE: Wojciech Halarewicz, wiceprezes Mazda Motor Europe ds. komunikacji: Produkcja samochodów będzie droższa

Fala zwolnień przetoczy się nie tylko przez Polskę. Przykładowo Nissan już zapowiedział zwolnienie 3 tys. osób w Hiszpanii. Z kolei globalny koncern ZF produkujący części ma zmniejszyć zatrudnienie o 12-15 tys. osób, z czego połowa obejmie Niemcy. Zwolnienia nie ominą naszych bliskich konkurentów jak Czechy, Węgry czy Słowacja, gdzie znajduje się 12 fabryk samochodów osobowych. Ale sytuacja Polski będzie znacznie trudniejsza. – Większość naszej produkcji to części i komponenty. A niej miejsca pracy nie są tam mocno bronione jak w fabrykach aut – mówi Paweł Gos, prezes firmy Exact Systems zajmującej się badaniem jakości w przemyśle motoryzacyjnym.

Polskie fabryki motoryzacyjne praktycznie jeszcze przed wybuchem epidemii pozbyły się już pracowników tymczasowych. Teraz mają coraz większy problem z etatowymi. W ubiegłym tygodniu zwolnienia grupowe zostały zapowiedziane w zakładach w Częstochowie produkujących pasy bezpieczeństwa i poduszki powietrzne. Planowana na 3 kwartał 2020 r. redukcja zatrudnienia obejmie 317 osób.

Podobnie jest w fabrykach aut. Gliwicki Opel liczył na wysłanie ok. 500 osób do francuskich zakładów PSA, ale w ub. tygodniu sprzeciwili się temu francuscy związkowcy. Nie ma także chętnych do trwającego od dłuższego czasu programu dobrowolnych odejść. Według niepotwierdzonych informacji, część osób prawdopodobnie będzie mogła wyjechać do zakładów Opla w Niemczech. Z kolei Volkswagen w Poznaniu, który już w ub. roku zapowiadał zwolnienie 750 osób z powodu wprowadzania automatyzacji, w ub. tygodniu ogłosił plan redukcji zatrudnienia o 4 proc. do końca 2021 r. Szacuje się, że wskutek zmniejszenia produkcji polski eksport branży motoryzacyjnej może być niższy w porównaniu z ub. rokiem nawet o 9 mld euro.

Fabryka Opla w Gliwicach.

Obecny rok będzie najgorszy w powojennej historii polskiej motoryzacji. I tym bardziej bolesny, że rok ubiegły okazał się dla niej najlepszy: wartość eksportu sięgnęła rekordowego poziomu 27,85 mld euro, a zatrudnienie zwiększyło się do 210 tys. osób. Teraz drastyczne ograniczenie liczby pracowników jest nieuchronne z powodu braku zamówień. Nie tylko w przypadku samochodów, gdzie – jak podaje stowarzyszenie producentów ACEA – liczba rejestracji nowych samochodów osobowych w UE zmalała w pierwszych czterech miesiącach roku o prawie 39 proc., a w samym kwietniu (to ostatnie dane) o ponad 76 proc. Także w przypadku części zamawianych przez fabryki aut.

CZYTAJ TAKŻE: Wywiad | Jens Ocksen, prezes Volkswagen Poznań: To zupełnie inny kryzys

36 dniówek straty
Od wybuchu epidemii koronawirusa do początku czerwca łączne straty produkcyjne w zakładach na terenie UE sięgnęły 2,45 mln pojazdów silnikowych. Ta liczba obejmuje samochody osobowe, ciężarówki, samochody dostawcze, autobusy i autokary. Tylko w Niemczech, które dla zakładów motoryzacyjnych w Polsce są najważniejszym rynkiem zbytu, straty wyniosły 616,6 tys. pojazdów. Średni czas wstrzymania produkcji (do czerwca, liczony w dniach pracy) wyniósł 30 dni, przy czym w Polsce należał do najdłuższych – 36 dni, zaraz po Włoszech i W. Brytanii – 41 dni.

Najdłużej zwlekał z uruchomieniem produkcji zakład FCA w Tychach. Ma być wznowiona 16 czerwca. W tym samym czasie ma także ruszyć fabryka we włoskim Pomigliano, produkująca inny masowy samochód włoskiej marki – fiata pandę. Wcześniej, 8 czerwca, wznowiła produkcję fabryka Opla w Gliwicach, natomiast zakłady Volkswagen Poznań zaczęły pracować już w końcu kwietnia. Żadna z fabryk nie funkcjonuje tak, jak przed wybuchem kryzysu. – Wciąż pracujemy w niepełnym wymiarze – informuje Patrycja Kasprzyk, rzecznik Volkswagen Poznań. Średnio zakłady w Poznaniu, Wrześni i Swarzędzu wykorzystują 80 proc. zdolności. Zakład FCA w Tychach produkuje samochody na dwie zmiany, fabryka Opla w Gliwicach – tylko na jednej. Wszystkie mają nadmiar pracowników.

Inwestycje nie pomogą
Volkswagen, największy pracodawca w Wielkopolsce, obniża zatrudnienie, pomimo że w drugiej połowie obecnego roku rozpocznie produkcję nowej generacji modelu Caddy, a w roku przyszłym zacznie produkować samochód dostawczy dla Forda. Jesienią 2019 r. spółka zapowiedziała 2-miliardowe inwestycje w rozbudowę i unowocześnienie zakładów i zwiększenie poziomu automatyzacji produkcji. Kierownictwo zakładu poinformowało jednocześnie, że wzrost poziomu robotyzacji pociągnie za sobą zmniejszenie zatrudn … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMOK Gniezno: Quiz: Czy umiesz segregować?
Następny artykułGCK Gdynia: Zmysły Gdyni – Rodzinna gra miejska