A A+ A++

– Jesteśmy gotowi do wznowienia działalności w ciągu dwóch tygodni od momentu, kiedy rząd ogłosi taką możliwość – zapowiada szef Filharmonii Pomorskiej.

Kiedy jednak instytucje muzyczne, takie jak bydgoska filharmonia i opera, będą mogły znowu działać, nie wiadomo. Są, podobnie jak kina, przewidziane w czwartym etapie odmrażania gospodarki, ale data i reguły nie są znane. 
Przerwa w publicznej działalności filharmonii z powodu koronawirusa trwa już ponad dwa miesiące. Ostatni koncert odbył się 7 marca – z okazji Dnia Kobiet. – Później przygotowywaliśmy kolejny, ale on już się nie odbył. W środę musiałem zerwać próbę – mówi Maciej Puto. 

Kolejne koncerty od tego momentu są odwoływane. Czy jeszcze w tym sezonie artystycznym melomani będą mogli zjawić się w filharmonii – nie wiadomo. Niepewny jest także los wrześniowego Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego. – Wstrzymujemy rozmowy z zespołami zagranicznymi, bo nie wiemy, czy będą mogły przyjechać. Najbardziej się obawiam, czy będzie mógł przyjechać zespół z Gruzji. Natomiast liczymy, że dojedzie raczej orkiestra z Berlina – wyjaśnia Puto 

Pracownicy nie przebywają na urlopach. Muzycy ćwiczą. – W niedzielę braliśmy udział w koncercie przygotowanym z okazji 100-lecia urodzin Papieża. To było wykonanie z zachowaniem wszelkich norm związanych z pandemią. 20-osobowa orkiestra była rozstawiona w odpowiedniej odległości na całej estradzie z 2-metrowymi odstępami – mówi dyrektor filharmonii. Oczywiście był to występ on-line, do obejrzenia w sieci.

– Sam mam ogromne wątpliwości, aby na estradzie zagrała cała orkiestra. Bardziej możliwe będą raczej występy mniej licznych składów, np. Capelli Bydgostensis, i koncerty kameralne. Rozważaliśmy także możliwość zorganizowania kameralnych koncertów na zewnątrz, przed filharmonią. Jednak jeśli przyjdzie tysiąc osób, będzie kłopot z zachowaniem dystansu i odpowiedzialności za widzów. Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu – wyjaśnia Puto.

Szef filharmonii podlicza straty. – W miesiącu zwykle graliśmy cztery koncerty symfoniczne, dwa-trzy kameralne i cała nasza inna działalność: edukacja, koncerty dla seniorów, “Od brzuszka do maluszka”, Akademia Wiolimisia. Do tego wynajem sal, które były dla nas dużym wpływem finansowym. Zwracamy pieniądze za bilety, jeśli zgłaszają się po nie melomani. Natomiast nie są to masowe prośby. Ludzie najczęściej mówią: Nie chcemy pieniędzy. Czekamy na koncert – mówi Puto. – Filharmonia poniosła oczywiście straty, ale z drugiej strony kosztów nie ma, bo koncerty się jednak nie odbywają. Staraliśmy się o dotacje np. z projektu kulturalnego w sieci, ale nie otrzymaliśmy tego grantu. Otrzymaliśmy natomiast grant na przygotowanie koncertu papieskiego – dodaje.

Filharmonia przygotowuje kolejne projekty występów on-line – Robimy to, co możemy. To różnego typu akcje utrzymujące kontakt z naszymi widzami w internecie. Nagraliśmy “na raty” “Odę do Radości”, w taki sposób, aby nie było zbyt wielu muzyków na estradzie. Ale to tylko ersatz, jak wyroby czekoladopodobne w czasach PRL. Czekamy na normalny powrót, podobnie jak nasi melomani – kończy dyrektor bydgoskiej filharmonii.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułArcysmutne refleksje – część 1. Jan Paweł II szlocha w niebie
Następny artykułNajlepszy prawnik do rozwodów Poznań