Gdy rok dobiega końca, zastanawiamy się nad tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 12 miesięcy i czy wypadło to lepiej niż, oczekiwano, czy może znacznie poniżej oczekiwań. Nadszedł czas refleksji i posumowań
Ale nie tylko jest to koniec roku, ale i koniec dekady i nie mogę się nie skupić na tym, że minęło już 10 lat od 2010 r. i 20 lat od przełomu tysiącleci. Chociaż jestem w ciągłym szoku z powodu upływającego czasu, często przypominam sobie narodziny mojego dziecka. Mój syn urodził się w 2008. Do końca 2010 r. miał ponad dwa lata, podczas gdy teraz ma prawie 12 lat i dobre 1,5 m wzrostu.
Pamiętam, jak w nowym tysiącleciu spierałem się ze starym przyjacielem, który twierdził, że nowe tysiąclecie rozpocznie się dopiero w 2001 r. Podczas gdy ja twierdziłem, że zacznie się 1 stycznia 2000 r. Trwało to przez pewien czas, a on ledwo pozwalał mi wypowiadać słowa, dopóki nie powiedziałem , krzyżowo: „Więc jeśli masz rację, to mówisz mi, że nie istniałeś przez pierwszy rok po dacie urodzenia?”
Pamiętam kilka odejść, które gwałtownie przypomniały o nieuchronnym oraz o tym, że wszystkie toczone przez nas spory i swady są niczym wobec tego odwiecznego pytania filozofów: „Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy i po co żyjemy?”.
Każde ze wspomnianych odejść było ciężkie, mimo iż nie dotyczyły mojej rodziny, związane były ze mną w sposób inny , powiedziałbym metafizyczny… Richard Wright, Leonard Cohen, Gustaw Holoubek, czy ostatnia fala odejść, często przedwczesnych, zdawałoby się niepotrzebnych…
W ciągu minionych 20 lat tego stulecia stały się rzeczy straszne dla świata, państw i jednostek, toczono wojny i przeżywano kryzysy, choćby ten ostatni związany z rozchwianym klimatem naszej błękitnej planety. Pojawiały się rządy dające milionom nadzieję na lepszą egzystencję i nadzieje te grzebiące. A jednak wciąż istnieje jakaś siła dająca nam moc do kreowania nadziei na kolejny lepszy rok. Kolejny rok wyborów i tych osobistych i tych powszechnych. Każde kreują naszą przyszłość i rzeczywistość, dlatego gdy tak spojrzę w dal czy ten spór sprzed lat o rok zerowy ma jeszcze sens…?
Jak się okazuje, technicznie przyjaciel miał rację, ale debata wciąż trwa. Zamieszanie można prześledzić już od Dionizjusza Exiguusa, mnicha z VI wieku z Cesarstwa Wschodniego, który wymyślił słynne „Anno Domini” (co oznacza „rok Pana”), który był ideą datowania się od narodzin Chrystusa. Wcześniejsze daty nazywano następnie „Przed Chrystusem” lub przed naszą erą. Jednak dopiero około 200 lat później system został spopularyzowany przez angielskiego mnicha z VIII wieku, Czcigodnego Beda, który umieścił go w swoim najsłynniejszym dziele, Kościelnej Historii Anglików w AD 731.
Problem polegał na tym, że system dat wskoczył prosto z 1 roku p.n.e. do 1 roku n.e., pomijając rok zerowy. I tak rozpoczęto 2020 lat zamieszania i debaty.
Grzegorz Adamczewski
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS