Po kilkudniowych negocjacjach między wojewodą dolnośląskim a dyrekcją szpitala powiatowego w Kłodzku dotyczących liczby łóżek covidowych w szpitalu, obie strony doszły do porozumienia. Ostatecznie decyzją wojewody, od 13 listopada br. kłodzka placówka ma zapewnić 72 łóżka dla chorych na SARS-CoV-2, w tym 4 łóżka intensywnej terapii oraz 10 łóżek dla pacjentów z podejrzeniem zarażenia SARS-CoV-2. Wcześniejsza decyzja wojewody mówiła aż o 92 łóżkach covidowych i 10 łóżkach dla osób z podejrzeniem zarażenia.
Jak powiedział naszej redakcji starosta kłodzki Maciej Awiżeń, 20 dodatkowych łóżek covidowych kłodzki szpital jest jeszcze w stanie udźwignąć. – Przy 40 musielibyśmy któryś z ważnych oddziałów zlikwidować: neurologię czy kardiologię, bo nie ma kto pracować. W tym momencie 95 osób z białego personelu ze szpitala jest na chorobowym. Chorują lekarze i pielęgniarki. Żonglujemy personelem, ale przy 92-łóżkowym oddziale covidowym to nie ma szans, żeby któryś z pozostałych oddział nie został zlikwidowany. Pytanie który? Na oddział covidowy przyjęliśmy już 57 osób i są dostawki. Mamy też chorych z Ząbkowic i Dzierżoniowa, bo u nich się miejsca skończyły – mówi M. Awiżeń (zobacz też: Wojewoda zwiększa liczbę łóżek covidowych w kłodzkim szpitalu. Kolejne miejsca tworzone także w polanickim SCM).
Trudne wybory
Największym problemem nie jest więc brak miejsc, bo te by się znalazły, ale personel. Wielu z nich choruje lub przebywa na kwarantannie. Z naszych informacji wynika, że np. zarażona jest prawie cała stacja pogotowia ratunkowego w Bystrzycy Kłodzkiej (z 15 osób, 12 ma wynik pozytywny). Ten rejon muszą więc wspierać ratownicy z innych stacji. Dyrekcja kłodzkiego szpitala codziennie staje przed trudnymi wyborami. Kilka dni temu m.in. zawieszono działanie oddziału dziecięcego w Nowej Rudzie, trójkę pacjentów, którzy tam przebywali przeniesiono do Kłodzka, a personel skierowano do pracy w szpitalu w Kłodzku. Nie spodobało się to mieszkańcom Nowej Rudy, bo w związku z problemami z komunikacją publiczną, mają duże trudności z dotarciem do Kłodzka. Jak zapewnia dyrekcja szpitala, oddziału dziecięcego w Nowej Rudzie nie zlikwidowano, tylko zawieszono i kiedy sytuacja wróci do normy ma zostać z powrotem przywrócony. Z kolei żeby otworzyć oddział covidowy przeniesiono oddział wewnętrzny z Kłodzka do Nowej Rudy. Tego typu „żonglowanie” dyrekcja szpitala musi stosować codziennie, żeby zapewnić wymagane miejsca covidowe i żeby nadal udzielać pomocy mieszkańcom, którzy chorują nie tylko na covid.
Coraz większe problemy z dostępnością do testów
Kolejnym problemem są testy, bo wygląda na to, że wróciliśmy do zasad z wiosny tego roku, które już wówczas, przy zdecydowanie mniejszej liczbie zachorowań, się nie sprawdziły. Mieszkańców bowiem nie obsługuje już koronabus ze szpitala powiatowego, tylko przyjeżdża karetka z Wrocławia obsługiwana przez żołnierzy WOT. – Nasz koronabus przestał jeździć, bo NFZ przestał płacić wystarczająco i decyzją wojewody zmniejszono finansowanie. W związku z tym zostawiliśmy tylko karetkę stacjonarną pod szpitalem, gdzie można przyjechać wykonać test, a karetka zewnętrzna jeździ z Wrocławia, czyli mamy to samo, co było na wiosnę. Nasza karetka, która była w Kłodzku, robiła dziennie od 80 do 100 wymazów, a karetka z Wrocławia, która jeździła wiosną pobierała 20 – mówi starosta kłodzki przyznając, że nie wie, ile teraz pobieranych jest codziennie wymazów przez koronabus wrocławski i ile osób nadal czeka. Takich informacji nie posiada powiat, bo lekarze POZ zlecają wykonanie badań przez specjalny system, do którego wglądu nie ma np. zarządzanie kryzysowe w powiecie kłodzkim. O skali niech jednak świadczy to, ile osób czeka na pobranie wymazów z jednostek podległych powiatowi: – Z samych DPS-ów 500 osób czeka na wymazy. Nie wiemy, kogo mamy izolować, bo nie mamy wykonanych testów, mimo że są zlecenia z sanepidu – mówi M. Awiżen. – Różnie się czeka na pobranie wymazów – na ten moment niektóre DPS-y czekają już piąty dzień i nie wiadomo, kiedy przyjadą.
Zaczyna brakować miejsc w prosektorium
Kolejnym, coraz bardziej dramatycznym i widocznym efektem epidemii jest fakt, że kończą się miejsca w prosektorium. – Przystosowujemy nowe miejsca w chłodniach, bo tyle ludzi umiera, nie tylko z covidu – choć najwięcej z covidu – ale też z innych powodów – mówi M. Awiżeń. Są to nie tylko mieszkańcy powiatu, ale i właśnie zZąbkowic i Dzierżoniowa, skąd trafiają do Kłodzka chorzy. Burmistrz Kłodzka Michał Piszko przyznaje, że urząd w ostatnich tygodniach wystawia zdecydowanie więcej aktów zgonów, niż w poprzednich latach. Dla przykładu w zeszły poniedziałek kłodzki magistrat wystawił aż 16 aktów zgonu z niedzieli.
Joanna Żabska
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS