A A+ A++

 Fot. Bronek Makowski

 Chodzi o zadrzewioną alejkę wzdłuż Wisły – w stronę starego mostu. Powyżej tego miejsca znajduje się metalowa barierka, a po drugiej stronie ulicy Zajazd Rybaki. Niżej zaś stoi latarnia, naprzeciwko której woda wypłukała mały wąwóz. Mniej więcej na środku leżą kości (równie dobrze woda mogła je wymyć z pierwotnego miejsca bliżej jezdni). Od razu można wykluczyć, że są ludzkie – wygląd wskazuje bardziej na żuchwy zwierząt.

Dziś to nie do przyjęcia, a kiedyś po prostu tak było

Zdjęcia pokazaliśmy dyrektorowi płockiego zoo Krzysztofowi Kelmanowi.

– Prawdopodobnie są to kości żuchwy bydła domowego – ocenia.

– Widać, że przeleżały tu dłuższy czas, są prawie białe. Nie ma już tkanek miękkich – komentuje powiatowy lekarz weterynarii Marek Sankiewicz. – Kiedyś nikt tego tak nie kontrolował, nie było ewidencji zwierząt. Sądzę, że to bardziej incydentalna sprawa. Ktoś mógł tu po prostu zakopać martwe zwierzęta. Dziś kojarzymy tu alejkę spacerową, ale wcześniej wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej.

Piotr Gryszpanowicz, prezes Towarzystwa Technicznego w Płocku i były dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg, autor wielu publikacji o mieście, wtóruje Sankiewiczowi: – Znalezienie takich kości nie powinno dziwić. Nie możemy patrzeć na Płock z obecnej perspektywy. Kilka dekad temu martwych zwierząt nikt nie utylizował, tylko zakopywał. Trzymanie zwierząt hodowlanych było dość powszechne w powojennym Płocku, co wpływało nie tylko na obecność gryzoni, ale i zapachu. I nie dotyczyło to wyłącznie obrzeża, ale też centrum miasta. Dziś to nie do przyjęcia, a kiedyś po prostu tak było.

W rezultacie doszło do uchwalenia przepisów sanitarno-porządkowych dla miasta Płocka, opracowanych przez pracowników Miejskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, zatwierdzonych przez prezydium Miejskiej Rady Narodowej uchwałą z 15 lipca 1960 r.

Gryszpanowicz zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt – ukształtowanie terenu zmieniało się przez lata, przed drugą wojną światową w zupełnie innym miejscu znajdowała się linia brzegowa. A to, co kiedyś zakopano w ziemi, dziś przy udziale żywiołów zostaje wydobyte na zewnątrz.

 Kiedyś nabrzeże było węższe

Zastanawialiście się, jak dawniej wyglądały bulwary? – Wiadomo, kiedy wykonano nasypy. Wcześniej Wisła płynęła znacznie bliżej budynków – mówi Gryszpanowicz.

- Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Ustalanie zasięgu prac na nabrzeżu przypadło na drugą połowę lat 30. Zdecydowano się na mocne poszerzenie obszaru służącego komunikacji kosztem koryta Wisły. Wraz z rozpoczęciem budowy mostu, jednocześnie powstały tamy podłużne regulujące rzekę, które – w niektórych miejscach – od starej linii brzegowej odsunięte były nawet o kilkadziesiąt metrów. Obszar między tamą a brzegiem postanowiono zasypać, tworząc właśnie nowy szeroki bulwar.

- Archiwum Piotra Gryszpanowicza

- Archiwum Piotra Gryszpanowicza

Co więcej, rozpoczęcie usypywania należałoby powiązać z budową nowej ul. Mostowej – tu przypomnijmy, że stara ulica znajdowała się nieco poniżej tej obecnej. Wydobytą ziemię dowożono kolejką z wagonikami. Zakup takich wagoników kosztował astronomiczną kwotę, dlatego zarząd miejski wybrał opcję wynajmu.

Wraz z przystąpieniem do pierwszych prac nabrzeże wręcz zasypano ziemią. Faktyczne roboty związane z uregulowaniem i umocnieniem, przy jednoczesnym planowaniu zabrukowania bulwarów kostką granitową, przypadły na okres powojenny. – Dlatego coś, co się znajduje w bezpośrednim sąsiedztwie Wisły, bynajmniej może nie być tak stare, jak można by było sądzić – dopowiada Piotr Gryszpanowicz.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDesery w słoiczkach – jakie wybrać w profesjonalnej gastronomi?
Następny artykułOpel kończy produkcję w Gliwicach. Teraz czas na dostawczaki