A A+ A++

Równe dziesięć lat minęło od momentu, kiedy pisałem poniższy artykuł do Obserwatora Lokalnego. I wydaje mi się, że nawet i misyjnych grup kolędnicznych, które w tym roku również zostały zorganizowane, jest coraz mniej. W jednej z parafii usłyszałem nawet, że coraz trudniej jest zebrać grupę dzieci i młodzieży, którzy zechcieliby pójść do domów w parafii.

A co Państwo sądzicie o tym zwyczaju, czy czekacie na grupy kolędnicze, niekoniecznie te misyjne? Czy coś się przez te dziesięć lat zmieniło? Przeczytajcie artykuł, który opublikowany został w nr. 52 w 2013 roku i podzielcie się wrażeniami w komentarzach. 

Kiedy po dzwonku do drzwi słychać śpiewaną kolędę albo też kłapanie paszczą przez turonia znak to, że odwiedzili nas kolędnicy. Ale nie tacy, jakich pamiętamy może jeszcze z dziecinnych lat. Grup tych nie dość bowiem, że jest znacznie mniej, to przebraniem i repertuarem odbiegają pomysłowością od tych dawniejszych. Wyjątkiem mogą być wizyty dzieci, które zbierają pieniądze na potrzeby misji. Ich pomysłowe stroje i przedstawiane scenki trzeba docenić.

Nie wszyscy decydują się jednak otworzyć drzwi, zarówno im, jak i tym grupom, które chcą dostać coś dla siebie. I to może być jedną z przyczyn, że ze zrobieniem zdjęcia z kolędnikami trzeba się pospieszyć. Bo za kilka lat ten świąteczny zwyczaj może zniknąć z naszych miast i wsi.

W Chotowej kolędowali, ale…

Przed rokiem i dwa lata wstecz na takie odwiedziny mogli liczyć mieszkańcy Chotowej. Wymyślnie poprzebierani druhowie Ochotniczej Straży Pożarnej w tej miejscowości straszyli, śmieszyli, ale i skłaniali do chwili zadumy. Czy podejmą się tego także w tym roku, nie wiadomo.

Łukasz Gajewski, naczelnik OSP w Chotowej, uzależnia to od decyzji zarządu. Miała ona zapaść w piątek wieczorem, po oddaniu tego numeru OL do druku. Ale w jego głosie, kiedy o tym rozmawialiśmy, czuć było pewien sceptycyzm. Był prawie przekonany, że na tych dwóch latach się skończy.

Zofia Wójcik, żona sołtysa Głobikowej, przez chwilę usiłuje sobie przypomnieć, czy jacyś kolędnicy zapukali po zeszłym Bożym Narodzeniu i takich odwiedzin nie pamięta. A przecież, jak dodaje, kiedy była znacznie młodsza, miała się czego bać. Bo jak do domu wpadły diabły z turoniem, to aż iskry leciały.

Najłatwiej za śmierć z kosą

Teraz grup, które tworzą dorośli, już prawie nie ma. Za kolędników przebierają się głównie dzieci, choć i te coraz trudniej odciągnąć sprzed telewizora czy komputera. Znacznie mniej wymyślne i starannie przygotowane są ich stroje.

– Zawsze znajdzie się jakaś śmierć, bo z nią najłatwiej, wystarczy prześcieradło narzucić i kosę wziąć – twierdzi Krzysztof Dziedzic z Brzostku.

On akurat, w przeciwieństwie do Zofii Wójcik, kolędników sprzed roku pamięta. Przychodzili zarówno do jego domu na pograniczu Brzostku i Zawadki Brzosteckiej, jak i do jego rodziców, którzy mieszkają w centrum miasteczka. Tam nawet znacznie częściej.

Bywało tak, że te same dzieci, które przed chwilą dostały jakieś pieniądze za zaśpiewanie kolędy, przebrały się nieco i przychodziły jeszcze raz. Wtedy dostawały już mniej, co do kolejnej próby je zniechęcało. Ale tu drzwi im otwarto, a nie wszyscy się na to zdecydowali.

Czapka jabłek nie wystarczy

Może przez to, że znacznie zmieniły się oczekiwania kolędników. Kiedyś, jak przypomina sobie Krzysztof Dziedzic, wystarczyła przysłowiowa czapka jabłek. Dziś nie liczy się nic poza brzęczącymi monetami, a jeszcze lepiej szeleszczącymi banknotami.

– Nie ma już takiej biedy, jak dawniej, dzieci w sumie pieniądze mają, więc i chodzić od domu do domu coraz mniej im się chce – tłumaczy Krzysztof Dziedzic.

Przypomina też sobie, że przed rokiem odwiedził go starszy pan ubrany w kożuszek, ze słomkowym kapeluszem na głowie. Usłyszał od niego złożone w staropolskiej gwarze życzenia, których dziś powtórzyć już nie potrafi, ale wtedy bardzo mu się podobały. Było to coś innego niż jedna zwrotka kolędy, śpiewana często przez odwiedzające dom dzieci.

Zdaje sobie sprawę z tego Lidia Mitoraj, katechetka z Zespołu Szkół w Grabinach, która przygotowuje kolędniczą grupę misyjną. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia jej podopieczni wyruszą do domów w parafii Straszęcin, by poprosić o datki dla swoich rówieśników i misjonarzy z Afryki i Ameryki Południowej.

Pomoc dla szpitala i szkół

Ona też pamięta jak w okresie Bożego Narodzenia ludzie przebierali się, chodzili od domu do domu, pukali do drzwi, śpiewali i odgrywali małe przedstawienia o narodzinach Jezusa. A przede wszystkim życzyli błogosławieństwa Bożego w nowym roku.

Ten zwyczaj kultywują kolędnicy misyjni, którzy wspomagają Papieskie Dzieło Misyjne. W tym roku także wyruszą na szlak. Ich uroczyste rozesłanie tak w Straszęcinie, jak w każdej innej parafii, będzie miało miejsce 26 grudnia. Po mszy św. na drogę otrzymają błogosławieństwo od proboszczów. Do 6 stycznia chcą odwiedzić wszystkie rodziny.

Towarzyszyć im będzie hasło „Samu Bana ke kuha!”, co znaczy „Aby dzieci mogły usłyszeć”. Słowa te, co podkreśla Lidia Mitoraj, mają podwójne znaczenie. Pierwsze odnosi się do potrzeby budowy szkoły dla głuchoniemych. Drugie, znacznie szersze, dotyczy tego, by wszyscy ludzie, a przede wszystkim najmłodsi, mogli usłyszeć o Chrystusie.

Zebrane przez grupy misyjne pieniądze trafią do szpitala w Bagandou w Republice Środkowoafrykańskiej na leczenie dzieci z niedożywieniem. Ale nie tylko. Za nie ma też być budowana szkoła dla głuchoniemych w kameruńskim Bertona. W sumie misjonarze złożyli ok. 20 projektów, przez które nasza pomoc trafi do dzieci z Afryki i Ameryki Płd.

Wędruje Józef z Maryją

W parafiach diecezji tarnowskiej przygotowania do tej wielkiej akcji dobiegają już końca. Uczniowie z Grabin, ale także z innych szkół, mają przygotowane barwne stroje, gwiazdę i pozwolenie z parafii. Wędrują jak misjonarze od domu do domu z radosną nowiną o narodzeniu Jezusa. Przy okazji odwiedzin zostawiają małe pamiątki.

Nie zważają na to, że jest zimno. Nie przeszkadza im ani mróz, ani śnieg, ani odwilż. Poznać wśród nich można Maryję, Józefa, pastuszka, króla, dziecko afrykańskie i dziecko latynoskie.
Składają życzenia: Niech wam Pan Bóg serce dobre wynagrodzi, a Jezus maleńki do serca przychodzi! Niechaj miłość, pokój w waszym domu gości. Niechaj dary Ducha spłyną w obfitości, niech światło z Betlejem rozjaśnia noc ciemną. Dzięki Wam ta droga nie była daremną. W podzięce za serce niechaj od nas będą maleńkie pamiątki z kolędą.

Autor: Janusz Grajcar
/ Debica24.eu

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł675. dzień wojny. Co przyniesie kolejny rok?
Następny artykułOpustoszały Stalownik od ponad 20 lat szpeci góry. Nie udaje się skutecznie rozwiązać problemu