W środę 75. urodziny obchodzi Belg Eddy Merckx, uważany za najwybitniejszego kolarza w historii. Nazywano go “Einsteinem dwóch kółek”, “Gigantem”, a przede wszystkim “Kanibalem”, z racji niesamowitego głodu zwycięstw, jakim wyróżniał się w zawodowym peletonie.
Belg jest właściwie kolarzem nieporównywalnym z dzisiejszymi mistrzami, ponieważ wygrywał zarówno długie wyścigi wieloetapowe, jak i klasyki. Triumfował także na torze i w rywalizacji przełajowców.
Nazwano go “Kanibalem” ze względu na charakteryzującą go “żarłoczność” na sukcesy i “pożeranie” rywali. Najważniejsze jego triumfy to: pięć zwycięstw w Tour de France (w okresie od 1969 do 1974), pięć w Giro d’Italia (w latach 1968-1974), jedno we Vuelta a Espana (1973), cztery tytuły mistrza świata (jeden zdobył jako amator w 1964, trzy jako zawodowiec – 1967, 1971, 1974), zwycięstwa we wszystkich największych kolarskich klasykach, w tym siedem triumfów w Mediolan-San Remo, pięć w Liege-Bastogne-Liege (to do dziś rekordy), a także trzy w słynnym wyścigu po bruku Paryż-Roubaix i po dwa w Dookoła Flandrii i Giro di Lombardia.
Poza sezonem szosowym ścigał się z powodzeniem na torze – triumfował m.in. w 17 sześciodniówkach, a w 1972 roku pobił w Meksyku rekord świata w jeździe godzinnej (49,431). Osiągnięcie to dopiero po 28 latach poprawił w Manchesterze Brytyjczyk Chris Boardman.
O swoim przezwisku niezwykle ambitny kolarz tak mówił w jednym z wywiadów: “Zawsze odczuwałem i nadal odczuwam specyficzną rozkosz w byciu najlepszym. Dlatego właśnie akceptuję, a nawet jestem dumny z tego, że dali mi przydomek ‘Kanibal'”.
Sławę wielkiego Belga ugruntował przede wszystkim Tour de France, najpierw, gdy w nim startował i wygrywał, a potem gdy co roku pojawiał się w miasteczku startowym w różnych rolach, również jako gość honorowy.
Ubiegłoroczny TdF nie bez przyczyny rozpoczynał się w stolicy Belgii, gdzie od 2003 roku jedna ze stacji metra nosi nazwę De Grote Prijs Eddy Merckx. Na 100 dni przed prologiem plac Bouvreuils w dzielnicy Woluwe-Saint-Pierre, w okolicach gdzie dorastał przyszły “Kanibal”, otrzymał imię Eddy’ego Merckxa. Władze miasta i organizatorzy wyścigu uczcili w ten sposób 50. rocznicę pierwszego zwycięstwa fenomenalnego Belga w “Wielkiej Pętli”.
Był to sukces, którego do dziś nikt nie powtórzył. Pierwszy start i totalna dominacja debiutanta na 4117-kilometrowej trasie z Roubaix do Paryża. Merckx zwyciężył we wszystkich klasyfikacjach: generalnej, górskiej i sprinterskiej oraz wygrał siedem etapów.
Po sześciu latach, w rok po niezwykle udanym dla niego sezonie 1974, w którym zwyciężył w Tour de France, Giro d’Italia i mistrzostwach świata zawodowców, stanął przed szansą szóstego zwycięstwa w “Wielkiej Pętli” i poprawienia rekordu Francuza Jacques’a Anquetila.
Przez osiem dni jechał w żółtej koszulce. Stracił ją na 15. etapie z Nicei do Pra Loup w niecodziennych okolicznościach, gdy podczas wspinaczki na Puy-de-Dome francuski widz wyskoczył ze szpaleru i… uderzył belgijskiego lidera pięścią w brzuch. Wybiło to Merckxa z rytmu, najgroźniejsi rywale odjechali i prowadzenie objął Francuz Bernard Thevenet. Utrzymał je do mety w Paryżu, gdyż na domiar złego następnego dnia Belg zderzył się z Duńczykiem Ole Ritterem i złamał szczękę. Mocno obolały, nadal walczył – ukończył wyścig na drugim miejscu ze stratą 2.47 do Theveneta.
Merckx do dziś pozostaje kolarzem, który najdłużej jechał w koszulce lidera Tour de France (111 dni) i odniósł w nim najwięcej zwycięstw e … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS