A A+ A++

Kinga Rusin to bez wątpienia jedna z tych gwiazd, które zawsze zabierają głos w istotnych kwestiach społecznych i politycznych. Dziennikarka nigdy nie marnuje okazji do tego, aby dać wyraz swoim poglądom i wypowiedzieć się na temat bieżących wydarzeń w kraju i na świecie. Ostatnio Rusin uczestniczyła między innymi w protestach w obronie praworządności, gdzie w tłumie towarzyszyły jej Katarzyna Sokołowska oraz córka Pola.

Kinga Rusin jest też od lat zaangażowana w ochronę środowiska, czemu wielokrotnie dawała wyraz. Jeszcze niedawno z okazji Wszystkich Świętych na celowniku Kingi znalazły się polskie cmentarze, a dokładniej ozdoby, które Polacy zostawiają na nagrobkach swoich bliskich zmarłych. Miesiąc później pochwaliła się z kolei tym, że zrezygnowała z choinki, a sam obrzęd stawiania drzewka w domu na kilka dni nazwała barbarzyństwem.

Obecnie tematem numer jeden na całym świecie są z kolei pożary w Australii, dlatego nic dziwnego, że dziennikarka postanowiła poruszyć ten temat w telewizji śniadaniowej. Jako eksperta w tej dziedzinie zaproszono aktorkę Agnieszkę Fitkau-Perepeczko, która mieszka tam od 40 lat. Szybko okazało się, że Kinia ma zupełnie inne zdanie na temat skali pożarów trawiących tamtejsze tereny, przez co doszło między nimi do nieprzyjemnej wymiany zdań.

Agnieszka Fitkau-Perepeczko nie była w stanie ukryć swojego niezadowolenia po rozmowie z Kingą Rusin i Piotrem Kraśko. Aktorka stwierdziła między innymi, że jej rozmówcy nie mają pojęcia o tym, jak naprawdę wygląda życie w Australii.

“Moi przyjaciele w Melbourne mają się dobrze. Mój dom stoi i nic mu nie grozi, więc furia była coraz większa… (…) Chyba ja bardziej współczuję Australii niż parka prowadzących. Nie mają pojęcia, a mówią i wiedzą najlepiej. Podpalenia może są, ale inne czynniki też. Najważniejsze, żeby żywioł nie wymknął się spod kontroli… Tu niestety tak się stało” – cytuje słowa aktorki Fakt.

Głos w sprawie ich wymiany zdań w śniadaniówce zabrała też Kinga Rusin. Dziennikarka uważa z kolei, że przeprowadziła z Fitkau-Perepeczko rzeczową i spokojną rozmowę, a media jedynie niepotrzebnie rozdmuchały sprawę.

“Czytam o rzekomej “awanturze” na temat pożarów w Australii z Agnieszką Fitkau Perepeczko w dzisiejszym DDTVN. Ponieważ nie przypominam sobie żadnej takiej kłótni, z ciekawości odnalazłam w internecie ten wywiad, żeby sprawdzić czy tak źle jest z moją pamięcią. (…) Rozmowa trwa nieco ponad 7 minut i jest wyjątkowo spokojna. Żadna ze stron nie podnosi głosu” – napisała Kinia na Instagramie.

W dalszej części posta Rusin odnosi się z kolei do tego, co poróżniło ją z wdową po Marku Perepeczce. Dziennikarka twierdzi, że Agnieszka mijała się z prawdą, dlatego jej obowiązkiem było wyprowadzić ją z błędu.

“Gdzieś w okolicach szóstej minuty musiałam jedynie zaprotestować wobec zarzutu o manipulacje. Gość zarzucił ją mediom udostępniającym mapy płonącej Australii. Wbrew temu, co pani Agnieszka powiedziała, to nie są “telewizyjne animacje”, ale zdjęcia/wizualizacje na podstawie danych NASA. (…) Opinia pani Agnieszki, na co dzień mieszkanki Australii, stała w sprzeczności z wcześniejszą wypowiedzią innego naszego gościa, pani profesor Mai Adamskiej, z którą połączyliśmy się na Skypie” – podkreśliła.

Na koniec Kinga Rusin kolejny raz wytknęła aktorce, że jej stanowisko w tej sprawie jest zupełnie inne niż to, o czym od wielu lat mówią eksperci.

Opinia pani Agnieszki Fitkau-Perepeczko jest rożna od tej, którą ma większość naukowców, polityków, dziennikarzy i zwykłych ludzi, w tym mieszkańców Australii. I oczywiście ma do tego prawo. A Państwo mają prawo opinię tę ocenić” – skwitowała dziennikarka.

Ma rację?

kinga rusin

agnieszka fitkau perepeczko

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGeotermia z magazynem energii
Następny artykułTo będą drogie ferie. Najwięcej zapłaci Warszawa