A A+ A++

Czy aby proces mentoringu przebiegał prawidłowo i przynosił efekty, mentor nie powinien być jednocześnie przyjacielem?

Aneta Cichońska, coach rozwoju osobistego, Mentorka Sieci Przedsiębiorczych Kobiet: „..Wcale nie szukam przyjaciela, tylko mistrza” – powiedział Luke Skywalker do Yody.

Ma w tym rację, ponieważ “mentor” nie oznacza “przyjaciel”. Relacja mistrza i ucznia bywa szorstka i nic w tym dziwnego. Mentor nie może bowiem pobłażać uczniowi. Musi jednak w tej roli wykazywać się zaufaniem. Lubię przywoływać kultowy dla mojego pokolenia film „Karate Kid” (1984), w którym to staruszek Myiagi zostaje mistrzem młodego chłopca Daniela, pragnącego zdobyć tajniki wschodnich sztuk walki. Daniel podczas procesu uczenia się wykonuje czynności, które pozornie ukazują chłopca w roli sługi i niewolnika pana Myiagi, takie jak mozolne malowanie długiego płotu. Jednak okazuje się, że wszystkie zadania sprytnie wspierały naukę sztuk walki. Dzięki treningowi pod okiem mentora chłopiec uczy się wielu istotnych lekcji życiowych oraz równowagi ducha. Relacja mistrza z uczniem rozwija się, jednak nie można jej nazwać przyjaźnią.

Jaka zatem powinna być relacja pomiędzy mentorem na uczniem?

W mojej ulubionej filmowej mentorskiej relacji pomiędzy mistrzem Yodą a Lukiem Skywalkerem pada zdanie opisujące sedno sprawy: „…musisz poczuć moc wokół siebie, tutaj między tobą a mną”. Mentoring to nic innego zatem jak relacja dwojga ludzi – mentora oraz ucznia (mentee) – polegająca na wzajemnym zaufaniu, otwartości, ukierunkowana na wydobywanie potencjału drzemiącego w mentee. Nauczyciel pomaga uczniowi dostrzec szerszą perspektywę, osiągnąć stan pewnego rodzaju refleksji nad sobą oraz sytuacją, przyjrzeniu się sobie z perspektywy, osiągnięciu obranego celu. Relacja ta polega w dużej mierze także na przekazaniu wiedzy i doświadczenia, wspierającego obszar zainteresowań mentee. Mistrz dla swojego ucznia jest prowokatorem rozwoju, który otwiera jego ścieżki, pomaga stać się takim, jakim chciałby ów uczeń się stać.