A A+ A++

AGATA ZAKRZEWSKA tenisową karierę zaczynała w GKTS Wiązowna, potem trafiła do Hals Wadwicz Warszawa, z którym razem z koleżankami awansowała do Ekstraklasy kobiet. Teraz w barwach Siarki Tarnobrzeg zdobywa punkty i zbiera najważniejsze klubowe laury – nie tylko w Polsce, lecz także w Europie.

Przed kilkunastoma tygodniami odniosłaś pierwsze zwycięstwo w turnieju Grand Prix Polski seniorów w Zawierciu, a niedawno razem z koleżankami świętowałaś kolejne drużynowe mistrzostwo Polski. To był dla ciebie udany okres?
– Wygrana w Grand Prix Polski seniorek to przede wszystkim efekt ciężkiej pracy. Wcześniej startowałam już w tych turniejach, ale takiego wyniku nie udało mi się osiągnąć. Zajmowałam dalsze pozycje, ale razem z trenerem nie traciliśmy nadziei, że przyjdzie przełamanie. Analizowaliśmy moją grę, próbowaliśmy coś zmienić. Dużo dała mi też szansa od trenera Zbigniewa Nęcka, dzięki której mogłam wyjechać na trzytygodniowy obóz do Chengdu w Chinach. Były też obozy w Budapeszcie oraz Cetniewie, gdzie ogrywałam się z zawodniczkami z Węgier i reprezentacji Polski. Te wyjazdy pozwoliły mi rozwinąć skrzydła i chyba stąd wziął się ten sukces.

Codziennie staram się pracować nad każdym elementem mojej formy, aby na koniec dnia być przynajmniej o ten jeden procent lepsza. Nie ukrywam, że gra w takim klubie jak Siarka na pewno w tym pomaga. Jestem otoczona zawodniczkami i trenerami, którzy są ukierunkowani na sukces i starają się do niego dążyć. Taka postawa nie pozwala zostać z tyłu, tylko cały czas motywuje do tego, aby się rozwijać i iść naprzód.

Jak słyszę, motywację do bycia lepszą czerpiesz nie tylko od bardziej doświadczonych koleżanek z klubu, lecz także od innych sportowców. Bycie lepszym o jeden procent na koniec dnia to chyba słowa Kobe’ego Bryanta?
– Coś tam zawsze staram się podpatrywać u najlepszych (śmiech).

Wróćmy do twojego sukcesu w Zawierciu i komentarzy po tych zawodach. Z jednej strony chwalono cię za sprawienie dużej niespodzianki, a z drugiej mówiono, że brakowało kilku czołowych zawodniczek w kraju. Nie było ci przykro, że ktoś stara się w jakiś sposób deprecjonować twoje osiągnięcie?
– Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że kilku czołowych zawodniczek nie było na tym turnieju, ale to nie tak, że przyjechała tam tylko garstka i szanse na wygranie były większe. Doskonale wiem, jak ciężko pracowałam na to osiągnięcie, i nikt nie jest w stanie zabrać mi tej satysfakcji. To nie znaczy jednak, że będę upajać się tym sukcesem i spocznę na laurach. Wręcz przeciwnie, to dla mnie dodatkowa motywacja do dalszej pracy.

Trzeba przypomnieć, że w Zawierciu byłaś rozstawiona z numerem spoza pierwszej dziesiątki…
– To prawda, byłam 11., ale to nie zmieniło jakoś mojego podejścia do zawodów. Za każdym razem gdy przystępuję do gry, staram się dać z siebie maksimum. Wiadomo, że czasami nie wszystko idzie po naszej myśli, ale w Zawierciu zagrało tak, jak miało być. Tak jak mówiłam, to był efekt wcześniej wykonanej pracy. Zresztą trener Nęcek powiedział mi, że obóz w Chengdu dał mi dużo dobrego, obrałam odpowiednią linię pracy i teraz muszę ją kontynuować. Dla mnie to też ważne. Wierzę, że niedługo trafi się turniej w najmocniejszej obsadzie i wtedy pokażę, że potrafię walczyć z najlepszymi zawodniczkami w kraju.

Jak twój sukces odebrano w tak utytułowanym klubie jak Siarka Tarnobrzeg?
– Bardzo pozytywnie. To mój pierwszy sukces w kategorii seniorskiej, więc było to coś wyjątkowego nie tylko dla mnie. Nie stawiano mnie w roli faworytki, sama też się nią nie czułam, więc to była niespodzianka. Wciąż jestem przecież zawodniczką, która się uczy i nabywa doświadczenia. Mam dopiero 20 lat i wierzę, że szczyt formy jeszcze przede mną.

Analizowałem twoje dotychczasowe występy ligowe w Siarce i w ubiegłym roku było ich zdecydowanie więcej niż teraz. Z czego to wynika?
– Myślę, że liczba występów ligowych byłaby zapewne podobna, gdyby pandemia koronawirusa nie zatrzymała rozgrywek. Razem z trenerem ustaliliśmy, że pierwszą część sezonu poświęcę na większą liczbę treningów. Mieliśmy skupić się na poprawie techniki, pracy nad serwisem, odbiorem, żebym stała się bardziej kompletna i miała więcej argumentów w grze. Efekty tej pracy chcieliśmy sprawdzić w drugiej części sezonu, gdy miałam zaplanowaną większą liczbę gier nie tylko w lidze, lecz także w Challenge’ach czy młodzieżowych i seniorskich mistrzostwach Polski. Druga część sezonu miała być intensywniejsza.

Wszystko przepadło?
– Nie do końca. Uważam, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. To jest moment na szlifowanie takich aspektów, którym wcześniej poświęcałam nieco mniej uwagi, np. poprawa wytrzymałości fizycznej. Analizuję też – sama oraz z trenerami – moją grę, żeby lepiej zrozumieć, do czego dążę. Chcę być bardziej świadoma, aby po powrocie do normalnych treningów to wszystko, nad czym pracuję, szybciej przyniosło efekty.

Czyli nie boisz się, że ta przymusowa przerwa może zahamować twój rozwój?
– Nie. Trener Nęcek często powtarza nam, że zawsze, w każdej sytuacji trzeba szukać możliwości do rozwoju. Staram się teraz wprowadzić to w życie i skupiam się na tych rzeczach, które wcześniej wymagały większej pracy, aby je skorygować.

Od kiedy jesteś w Siarce, klubowi udało się zdobyć dwa tytuły mistrza Polski. Tegoroczne zwycięstwo przyszło jednak w dość niecodziennych
okolicznościach. Jak odebraliście to w klubie? Mieliście wcześniej nadzieję, że uda się później dokończyć sezon?
– Myślę, że ze względu na sytuację i epidemię koronawirusa decyzja o wcześniejszym zakończeniu rozgrywek była jedyną słuszną. Zdrowie jest najważniejsze. Nie możemy stawiać rozgrywek ponad wszystko. Trzeba pamiętać, że tylko w pełni zdrowi będziemy mogli rywalizować w kolejnych sezonach. Każdy ze zrozumieniem przyjął wiadomość o wcześniejszym zakończeniu sezonu i uznał, że to było najlepsze rozwiązanie.

W poprzednim sezonie triumfowałyście w Lidze Mistrzów. Jak wyglądają mecze w tych rozgrywkach? Widać, że to takie tenisowe święto, zupełnie inne mecze niż te ligowe?
– Cała otoczka takiego spotkania jest dopracowana w najmniejszym detalu. Każdy mecz to prawdziwe święto dla nas i dla kibiców, ale nie można przy tym powiedzieć, że mecze w Ekstraklasie są czymś gorszym. W Tarnobrzegu fani naprawdę żyją tenisem stołowym, przygotowują specjalne oprawy, śledzą każdy nasz mecz, pamiętają wszystkie rozgrywki. Dzięki nim czujemy się świetnie we własnej hali i mając ich wsparcie, gra się nam dużo łatwiej.

Jak odnajdujesz się w zespole Siarki, w gronie tak doświadczonych i utytułowanych zawodniczek? Kto jest twoim mentorem, od kogo starasz się czerpać jak najwięcej?
– To dobre pytanie, bo moimi klubowymi koleżankami są tak świetne zawodniczki, że trudno wskazać konkretnie. Podpatruję je i staram się od każdej z nich czegoś uczyć.

Choć jestem jedną z najmłodszych zawodniczek w kadrze, nigdy nie dały mi tego odczuć. Na każdym treningu starają się udzielić mi jakiejś wskazówki, odpowiadają na moje pytania. Często korzystam z rad Viktorii Pavlovich dotyczących gry obronnej, czasem też nagrywam nasze wspólne treningi, aby potem móc je analizować. O pomoc w poprawie serwisu zawsze mogę poprosić Li Qian, natomiast Kinga Stefańska jest dla mnie wzorem przygotowania fizycznego. Pozostałe dziewczyny oraz trener też zawsze służą radą i pomocą. Jestem wdzięczna, że pozwalają mi czerpać ze swojego doświadczenia, bo dzięki temu mogę stawać się coraz lepszą zawodniczką. Mam szczęście, że jestem częścią tak znakomitego zespołu.

Przed przejściem do Tarnobrzega występowałaś w innym zespole, który
miał okazję występować w żeńskiej Ekstraklasie
– Hals Wadwicz Warszawa. Po zmianie barw odczułaś różnicę? – Myślę, że trudno zestawić te dwa kluby. Hals był beniaminkiem Ekstraklasy, natomiast Siarka ma na koncie 29 tytułów mistrza Polski. Po przyjściu tutaj szybko dowiedziałam się, jak do tego doszło i jak dużą pracę się tu wykonuje. Pozycja Siarki nie jest dziełem przypadku, wszystko jest profesjonalnie zorganizowane i ukierunkowane na sukces.

Jak wyglądał twój transfer do Siarki? Jak zareagowałaś na to, że otworzyła się przed tobą furtka do najlepszego klubu w kraju?
– Zanim pojawiła się propozycja z Tarnobrzega, miałam jeszcze inne oferty. Na mistrzostwach Polski trener zaproponował mi jednak rozmowę na temat ewentualnego transferu do Siarki. Dla mnie to było ogromne wyróżnienie, bo Siarka to nie jest zwykły klub. To klub, który skupiał i skupia wokół siebie wiele znakomitych zawodniczek, takich jak choćby Li Qian, która zdobyła mistrzostwo Europy. Dla mnie ta propozycja była docenieniem dotychczasowej pracy i jednocześnie wyciągnięciem ręki do pomocy, by zrobić kolejny krok w karierze.

Myślisz, że w tym roku wrócicie jeszcze do gry?
– Sądzę, że tak. Te wszystkie obostrzenia, które nas teraz ograniczają, powoli są znoszone. Jesteśmy na drugim etapie, który zakłada odmrożenie sportu i możliwość rekreacji na świeżym powietrzu, a za chwilę powinien nastąpić ten moment, gdy zielone światło dostaną przedstawiciele sportów halowych. Może pod koniec czerwca uda się wrócić do treningów, oczywiście z zachowaniem odpowiednich wytycznych.

Śledzisz losy swoich byłych kolegów z GKTS Wiązowna? Wiem, że przy okazji turnieju w Gdańsku – zaraz po triumfie w Zawierciu – spotkaliście się i mieli dla ciebie specjalny upominek.
– Wciąż mam duży sentyment do mojego pierwszego klubu. Cały czas jestem w kontakcie z trenerem Tomkiem (Grzybowskim – przyp. red.), piszemy i dzwonimy do siebie po turniejach. Mieliśmy okazję spotkać się w Gdańsku, gdzie dostałam od nich specjalną koszulkę ze swoim nazwiskiem. To był bardzo miły gest.

Wiem, że trener Tomek zawsze będzie o mnie pamiętał i ja też staram się o nich pamiętać i im kibicować. Ten sezon nie poszedł po ich myśli, ale w przyszłym roku odkują się i wrócą do pierwszej ligi. Myślę, że klub cały czas się rozwija i idzie w dobrym kierunku, dlatego mocno trzymam za nich kciuki.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOtwock: Znany aktor czyta dzieciom
Następny artykułKoronawirus. 1119 zakażeń, 453 ozdrowieńców i 90 zgonów w regionie radomskim