Popularna katowicka restauracja Bułkęs niedawno przeniosła się na ul. Wojewódzką.
Lokal jest o wiele większy od tego, który poprzednio się mieścił przy Plebiscytowej. I właśnie te przenosiny były jednym z powodów, dla których właściciele zdecydowali się otworzyć w piątek swój lokal dla gości, mimo obostrzeń i rządowych rozporządzeń, które nadal tego zabraniają.
– Robiliśmy wszystko, co się dało, by przetrwać. Nadszedł czas, kiedy bezwzględne prawa rynku upomniały się o nas. Koszty funkcjonowania znacznie przekraczają przychód – mówiła Sylwia Herbut, właścicielka Bułkęsa.
Narzucone ograniczenia, jak podkreśla, są niezgodne z polskim prawem.
– Sytuacja, w której władza zabrania nam prowadzić działalność, nie zapewnia pomocy, a jednocześnie nie zwalnia nas z należności publicznoprawnych, grozi nam plajtą – podkreślała właścicielka restauracji. Poinformowała też, że jest zdecydowana na to, by dochodzić swoich racji na drodze sądowej.
Goście “zatrudniani” jako testerzy smaku
W piątek jej lokal został otwarty dla gości. Przyszło ich tak wielu, że niemal wszystkie stoliki były zajęte, a pomiędzy nimi “uwijały” się kelnerki.
Każdej wchodzącej osobie przy wejściu sprawdzano temperaturę. Trzeba też było wypełnić trzy dokumenty: ankietę dotyczącą koronawirusa (z pytaniem o to, czy ktoś już przebył chorobę i czy przebywał za granicą). Drugi dokument to klauzula informacyjna dotycząca RODO, a trzeci to umowa o dzieło. Każdy klient bowiem wchodząc, podpisywał z Bułkęsem taką umowę i tym samym stawał się testerem smaku. Goście dostawali kartkę z tabelką, w której mogli po spożyciu posiłku ocenić m.in. barwę, zapach czy soczystość podanego jedzenia. To tzw. badanie jakości smaku produktu. “Wykonawca”, a więc tester zgodnie z umową dostawał za wykonaną pracę złotówkę.
– Było wyśmienite! – chwalił jeden z “testerów” i dodawał ze śmiechem, że na takiej pracy kokosów nie zrobi, ale za to przytyje. Gratulował gospodarzom restauracji pomysłowości.
– Od dawna brakowało mi tego, żeby usiąść przy restauracyjnym stoliku – zapewnił.
Każdy klient wstający od stolika był proszony o zakładanie maseczki i dezynfekowanie rąk.
Pracownice sanepidu w asyście policji
Oprócz gości, do lokalu przy Wojewódzkiej weszły też dwie pracowniczki sanepidu w asyście trzech funkcjonariuszy policji.
– Proszę nas nie nagrywać, niczego nie komentujemy, nie zgadzamy się, żeby nasza praca była pokazywana – zastrzegły pracownice sanepidu i niemal natychmiast wkroczyły do restauracyjnej kuchni.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS