A A+ A++

W poniedziałek (21.02.2022) prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekret o uznaniu niepodległości separatystycznych republik ludowych, Donieckiej i Ługańskiej, wykrojonych z terytorium Ukrainy w Donbasie. We wtorek rosyjski parlament zagłosował za ratyfikacją umów o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy między Rosją i tymi republikami. Według postanowień powyższych umów sygnatariusze mają prawo do wspólnej ochrony granic. Strony zobowiązują się do okazania sobie wzajemnej pomocy, jeśli jedna z nich zostanie zaatakowana.

Doradca prezydenta USA, Jon Finer, oświadczył w wywiadzie dla CNN, że jest to początek rosyjskiej inwazji na Ukrainę i zapowiedział „dotkliwe sankcje” wobec Rosji. Kanclerz Niemiec, Olaf Scholz, ogłosił, że wstrzymuje proces certyfikacji Nord Stream 2. Premier Wielkiej Brytanii, Boris Johnson, oświadczył, że nakłada sankcje na pięć rosyjskich banków i trzech współpracowników Putina, a to „dopiero początek”. Szef Rady Europejskiej Charles Michel i szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedzieli nałożenie sankcji na rosyjskie instytucje finansowe. Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg wydał oświadczenie potępiające decyzję Rosji o uznaniu niepodległości obu republik i zwołał nadzwyczajne posiedzenie ambasadorów państw członkowskich sojuszu z przedstawicielem Ukrainy. W odpowiedzi na zapowiadane sankcje były prezydent i premier Rosji Dmitrij Miedwiediew napisał na Twitterze: Kanclerz Niemiec Olaf Scholz polecił wstrzymać certyfikację gazociągu Nord Stream 2. Dobrze. Witamy w nowym świecie, w którym Europejczycy wkrótce zapłacą 2000 euro za tysiąc metrów sześciennych gazu!

Mówiąc krótko: dzieje się. Jedni twierdzą, że to wojna. Inni utrzymują, że żadnej wojny nie ma. Jedni chcą wysyłać wojska w obronie Kijowa, drudzy pukają się w głowę i odmawiają jakiegokolwiek poparcia dla banderowskiej Ukrainy. Na to wszystko wychodzi prezes Jarosław Kaczyński z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem i przedstawiają przyjęty przez KPRM projekt ustawy o obronie Ojczyzny, który ma doprowadzić do zwiększenia liczebności polskiej armii do 300 tysięcy żołnierzy. Projekt zakłada wprowadzenie dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. Ochotnicy mają odbywać 28-dniowe szkolenie podstawowe, a potem, przez 11 miesięcy, szkolenie specjalistyczne.

– W tak krytycznym dla bezpieczeństwa Europy momencie posiadanie silnej armii jest niezbędne – pisze na Twitterze była premier Beata Szydło. Moment może i jest krytyczny, ale od projektu ustawy do silnej armii droga daleka. O ile w ogóle taka armia powstanie. Jak na razie są przepisy, które mają wejść w życie od 1 lipca 2022 roku, co oczywiście jest wielkim sukcesem rządu, ponieważ – jak wiemy – nasz rząd odnosi same sukcesy.

Wiadomość z ostatniej chwili wygląda tak: na wniosek prezydenta Putina Rada Federacji wydała zgodę na użycie sił zbrojnych poza granicami Rosji w związku z sytuacją w Donbasie. Do kompletu Rosja oskarżyła Kosowo, Albanię oraz Bośnię i Hercegowinę o to, że na ich terenie rekrutowani są najemnicy, którzy wspierają Ukrainę w walce z rosyjskimi separatystami. Władze tych państw zaprzeczają oskarżeniom.

W zaistniałej sytuacji trochę dziwi fakt, że prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, nie wprowadził jeszcze stanu wojennego, tylko oświadczył, że wprowadzi go dopiero w przypadku agresji Rosji na pełną skale, przy czym stwierdził, że wierzy, iż „potężnej wojny przeciw Ukrainie nie będzie i nie będzie szerokiej eskalacji ze strony Rosji”. To jak to w końcu jest? Rosja zaatakowała Ukrainę, czy nie zaatakowała? Bo można się już w tym wszystkim pogubić.

Jedno jest pewne. Pandemia zniknęła z mediów. Dziennikarze przenieśli się z frontu kowidowego na front wojenny. I wirus zniknął. Gadające głowy zostały teraz ekspertami od strategii. Nikogo już nie obchodzi liczba kowidowych zakażeń, ani liczba zgonów. Nawoływania do segregacji sanitarnej zastąpiły nawoływania do twardej postawy wobec agresji rosyjskiej. Media zostawiły kowida jak dzieci wyrzucające zabawkę, która już im się znudziła. I bardzo dobrze. Przynajmniej taki profit z tego, co wyprawia Putin.

Jeśli faktycznie dojdzie do „potężnej wojny” na Ukrainie, to pandemia skończy się definitywnie. Każdy dziennikarz będzie korespondentem wojennym, nawet jeśli tyłka nie ruszy z fotela przed komputerem. A nawet jeśli do „potężnej wojny” nie dojdzie, to media zadbają o to, żeby podkręcać przekaz i eskalować napięcie. W końcu z tego żyją. Dwa lata była wojna z kowidem, a teraz jest wojna z Putinem. Kto wie? Może Putin już zakończył pandemię?

Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats

Zobacz też:

Katarzyna TS: Upadek Pierwszej Damy

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJarosław Kaczyński: Ustawa o obowiązku obrony ojczyzny ma uporządkować prawo. I to szybko, biorąc pod uwagę sytuację w Donbasie
Następny artykułRanking pączków na tłusty czwartek 2022. Szukamy tego idealnego w Poznaniu. Gdzie go kupić?