A A+ A++

Pomimo pandemii wciąż jest popyt na nasz węgiel – zapewnia Włodzimierz Hereźniak, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Problemem jest natomiast spadająca sprzedaż koksu, używanego do produkcji stali.

Jaki jest plan Jastrzębskiej Spółki Węglowej na przetrwanie obecnego kryzysu?
W tym trudnym czasie owocuje nasza strategia, opublikowana w 2017 r. Gdybyśmy wtedy nie postanowili, że utworzymy fundusz stabilizacyjny na gorsze czasy i nie zasilili go później kwotą ponad 1,8 mld zł, to dziś bylibyśmy w zupełnie innym miejscu. Gdybyśmy wtedy nie podjęli decyzji, że będziemy tworzyć swoje brygady robót przygotowawczych i wyposażymy je w najlepszy sprzęt, to w tej chwili nie mielibyśmy – pomimo kryzysu – prawie 1,5 km więcej wyrobisk, niż zakładał nasz plan. Gdyby nie zakup Przedsiębiorstwa Budowy Szybów, to nie wiem, kto w tej chwili kończyłby roboty w naszych szybach i udostępniał kolejne poziomy do eksploatacji. Realizacja tej strategii pozwala nam spokojnie patrzeć w przyszłość i być ostoją dla całego regionu. W naszej historii nikt nigdy nam nic nie dał – na wszystko musieliśmy pracować sami. Również teraz żelazna konsekwencja i zrozumienie logiki tego biznesu pozwolą nam przetrwać.

Jak zmieniła się praca kopalń z powodu pandemii koronawirusa?
Praca kopalń przebiega w niezakłócony sposób. Powołaliśmy sztab kryzysowy, który analizuje bieżące informacje i podejmuje działania dla zachowania ciągłości produkcji. Kopalni nie można tak jak fabryki czy magazynu zamknąć na kilka tygodni. Dlatego pod koniec marca wprowadziliśmy trzyzmianowy system pracy w miejsce czterozmianowego, by rozdzielić zespoły pracowników i umożliwić dezynfekcję miejsc pracy. Wówczas mieliśmy też do czynienia z najwyższą absencją wśród pracowników, która momentami w niektórych kopalniach dochodziła nawet do 60 proc. Myślę, że wszyscy, i załoga, i zarząd, byliśmy pełni obaw, jak może się rozwinąć sytuacja w kraju. Oglądaliśmy przecież filmy z Włoch, gdzie nocą masowo wywożono trumny z tych miast, które nie radziły sobie z rosnącą liczbą ofiar koronawirusa. Z czasem jednak pracownicy zaczęli wracać do pracy. Tuż po Świętach Wielkanocnych absencja wśród załogi była nawet niższa niż w wakacje i sięgała około 24 proc. Widzimy teraz, jak wszyscy mocno walczą o utrzymanie miejsc pracy.

Włodzimierz Hereźniak, prezes JSW

Zmiana organizacji pracy i wysoka absencja wśród pracowników spowodowały, że w pierwszym tygodniu od ich wprowadzenia produkcja węgla spadła o 40 proc. Jak teraz wygląda poziom wydobycia?
Obecnie odchylenie od planu sięga około 23 proc. Jako spółka rozliczamy się jednak z rocznego planu produkcji, a ten nie jest zagrożony. W styczniu i w lutym poziom wydobycia węgla przekroczył nasze założenia, dlatego obecnie wychodzimy praktycznie na zero w realizacji rocznego planu. Zakłady pracują normalnie. Absencja wśród pracowników, jak widać, nie jest problemem, natomiast to, czym się martwimy, to dostępność środków ochrony osobistej. Maseczki, które są niezbędne dla bezpieczeństwa pracowników, kupowaliśmy na początku po 2,5 zł. Obecnie płacimy za nie 5–6 zł, a mieliśmy nawet oferty z cenami sięgającymi 50 zł. Koronawirus nas nie zatrzyma pod warunkiem, że nie zabraknie nam odpowiednich, certyfikowanych masek. Aby zminimalizować ryzyko, wprowadziliśmy politykę reglamentacji, by zapewnić sobie zapasy na kolejne trzy do sześciu dni.

Na koniec 2019 r. przy kopalniach JSW zalegało 1,8 mln ton węgla – energetycznego i koksowego, używanego do produkcji stali. To poziom niewidziany w spółce od lat. Czy problemy ze sprzedażą się utrzymują?
W IV kwartale 2019 r. pojawiły się na rynku pewne turbulencje i stąd problemy ze sprzedażą surowca i wysokie zapasy. Natomiast w 2020 r. weszliśmy rozpędzeni, z przygotowanymi frontami wydobywczymi, dlatego prowadziliśmy eksploatację na pełnych mocach. Przygotowywaliśmy się w ten sposób do przestojów technologicznych planowanych na kwiecień–maj. Później okazało się, że ta górka w zapasach przyszła w odpowiednim momencie, bo pozwala nam w trudnym czasie związanym z pandemią zagwarantować naszym klientom pewność dostaw i pokazać stabilność działalności JSW. Najważniejsze jednak, że obecnie sprzedajemy w całości to, co produkujemy. Oczywiście nadal na przykopalnianych zwałach mamy dość dużo węgla. Jednak kontrahenci odbierają coraz więcej węgla koksowego, dlatego jego zapasy się zmniejszają.

Tymczasem produkcja energii elektrycznej spada, stalownie z powodu zamknięcia fabryk samochodów zmniejszają produkcję – nie odbija się to na poziomie zamówień?
Wciąż jest popyt na nasz węgiel. Obserwujemy to, co się dzieje na rynku, w tym gwałtowny spadek cen ropy naftowej, który przekłada się na podejście inwestorów także do innych surowców. Pamiętajmy jednak, że wyłączenie, a następnie wznowienie pracy baterii koksowniczej to ryzykowny i kosztowny proces, dlatego nasi odbiorcy na zachodzie Europy nie mogą sobie pozwolić na przestój w koksowniach. Nadal więc potrzebują surowca. Problem dotyczy natomiast koksu. Tu odnotowujemy spadek sprzedaży, choćby w Indiach, gdzie wprowadzono stan wyjątkowy. Dobrze wykorzystaliśmy pierwszy kwartał, kiedy to udało nam się sprzedać dużo koksu i to na nietypowych rynkach, co jest dla nas szansą na przyszłość. Natomiast teraz ten popyt wyraźnie osłabł.

Zmniejszyliście więc produkcję koksu?
Produkcja koksu została zredukowana. Cały czas analizujemy jednak rynek i jesteśmy w stałym kontakcie z naszymi głównymi odbiorcami, którymi są producenci stali. W tej chwili rynek motoryzacyjny powoli zaczyna się budzić i przygotowywać do wznowienia produkcji. Wraz z nim moce wytwórcze zwiększą także huty. Mocno na to liczymy, ale dziś nie wiemy jeszcze, jak bardzo pandemia odbije się na przemyśle stalowym.

Utworzenie funduszu stabilizacyjnego w 2018 r. okazało się dobrym pomysłem, bo dziś ratuje płynność spółki. Zarząd jeszcze przed pandemią informował, że chce wyciągnąć z funduszu 700 mln zł. Czy tyle wystarczy?
Fundusz stabilizacyjny to efekt przemyślanej i racjonalnej polityki zarządzania płynnością, która bierze pod uwagę cykl koniunkturalny dla branży górniczej. Zrealizowaliśmy całość zadeklarowanych na początku tego roku umorzeń certyfikatów inwestycyjnych w kwocie 700 mln zł. Jest to poduszka bezpieczeństwa w czasach spowolnienia gospodarczego, które w chwili obecnej stało się faktem, dlatego również zdecydowaliśmy o umorzeniu kolejnych 400 mln zł w przyszłych miesiącach. Środki zostaną wykorzystane zarówno na cele związane z bieżącą działalnością spółki, jak i na realizację działalności inwestycyjnej. Skrupulatnie i na bieżąco monitorujemy płynność finansową. W przypadku pojawienia się dodatkowych ograniczeń w zakresie płynności, spowodowanych sytuacją rynkową w okresie pandemii oraz koniecznością skorzystania ze środków zgromadzonych na funduszu stabilizacyjnym, poinformujemy o tym fakcie rynek i akcjonariuszy. Wciąż przecież nie wiemy, jak długo potrwa pandemia, jakie będą jej skutki, jak szybko zostanie otwarta gospodarka, jak szybko ludzie powrócą do pracy na pełnych obrotach.

Czy JSW będzie szukała oszczędności poprzez zmniejszenie wynagrodzeń pracownikom?
Na ten moment nie rozważamy takich działań. W tej chwili skupiamy się na trzech aspektach – utrzymaniu produkcji, zabezpieczeniu finansowania działalności oraz kontynuowaniu niezbędnych inwestycji. Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo załogi i pracy zakładów. Z tego powodu nie możemy zrezygnować z pewnych inwestycji. Również koksownie muszą pracować na określonym poziomie wydajności, żeby nie doszło do trwałego zniszczenia instalacji. Mamy więc duże ograniczenia w zakresie głębokich cięć wydatków, jednak tam, gdzie będzie to możliwe, będziemy je ograniczać lub przesuwać w czasie. Prowadzimy dialog z naszymi dostawcami i musimy wspólnie wypracować rozwiązania, które pomogą nam przetrwać ten trudny okres. Analizujemy też cały czas, które inwestycje możemy przesunąć.

Ile więc JSW wyda na inwestycje w tym roku?
W 2019 r. nakłady na inwestycje w grupie były rekordowe i sięgnęły 2,4 mld zł. W tym roku z pewnością nie będzie to ten poziom. Są jednak takie projekty, które musimy prowadzić, jak np. pogłębianie szybów, zakończenie modernizacji zakładów przeróbczych czy zabezpieczenie frontów wydobywczych. Na pewno też nie zrezygnujemy z inwestycji w nową kopalnię Jastrzębie-Bzie. Chcemy jak najszybciej uruchomić wydobycie, bo znajduje się tam węgiel koksowy bardzo dobrej jakości, na który z pewnością znajdziemy nabywców.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKrotoszyn: Mobilne centrum pobrań już działa!
Następny artykułFlixbus uruchamia nowe połączenie z Kielc. Pojedziemy do dwóch lotnisk