A A+ A++

Mieszkańcy budynku wielorodzinnego w Otwocku mają dość swojej sąsiadki, która od lat uprzykrza im życie w dzień i w nocy. – Krzyczy, obraża sąsiadów, głośno słucha muzyki, trzaska drzwiami, aż echo niesie się po budynku nawet w środku nocy. Zdarzało się jej rozpalić ognisko w mieszkaniu – skarżą się mieszkańcy, którzy od lat proszą o pomoc policję, prokuraturę, OPS i Urząd Miasta w Otwocku. – Jolanta S. jest chora psychicznie i powinna zostać umieszczona w jakimś ośrodku, zwłaszcza teraz, gdy jest w ciąży i nadal nadużywa alkoholu – podkreślają sąsiedzi.

AGNIESZKA JASKULSKA

Lokatorzy jednego z drewnianych wielorodzinnych budynków komunalnych w Otwocku nigdy nie wiedzą, co zrobi ich uciążliwa sąsiadka. Dla Jolanty S. nie ma znaczenia, czy jest dzień, czy środek nocy.

– Potrafi włączyć muzykę, wyjść z domu i wrócić dwa dni później – skarży się w rozmowie z „Linią” jedna z lokatorek, prosząc o zachowanie anonimowości. – Jolka jest agresywna wobec siebie i innych sąsiadów, często krzyczy w niebogłosy, bije się po twarzy i trzaska drzwiami nawet w środku nocy. Biega tam i z powrotem po klatce schodowej albo godzinami potrafi tupać w podłogę. Kiedy zwraca się jej uwagę, żeby była ciszej, poszła spać, bo jest środek nocy, wpada w złość i robi wszystko na przekór, np. tupie głośniej lub trzaska drzwiami. Nic do niej nie dociera, robi, co chce – skarżą się mieszkańcy budynku.

– Kiedy jedna z sąsiadek zwróciła jej uwagę, Jolanta S. próbowała zaatakować ją nożem kuchennym. Wtedy biegły za nią jej dzieci i wołały: „Mamo, nie, nie rób tego!” – wspomina jedna z lokatorek budynku wielorodzinnego.

Mieszkańcy byli przerażeni tym, na co Jolanta S. naraża swoje dzieci. Sąsiedzi powiadomili o wszystkim odpowiednie instytucje, ale nikt z tym nic nie zrobił, bo podczas kontroli dzieci były „czyste i zadbane”. W tym samym czasie Jolanta S. uznała, że jest sparaliżowana i nie może chodzić. Jej losem znowu zainteresowali się sąsiedzi, którzy wezwali służby ratownicze. Jednak w szpitalu nie leczono jej na nogi, tylko na głowę, bo u kobiety zdiagnozowano schizofrenię. – Wtedy także odebrano jej dwoje dzieci – mówią sąsiedzi.

Gehenna mieszkańców

Po powrocie ze szpitala psychiatrycznego Jolanta S. nie chciała się leczyć
i kolejny raz zamieniła życie sąsiadów w piekło. Była wobec innych lokatorów wulgarna i agresywna.

– Gdy zwracało się jej uwagę, rzucała się z pięściami. Starsi mieszkańcy boją się jej, rzadko wychodzą z domu, nawet dzieci nie chcą bawić się na placu zabaw. Wychodząc z domu, każdy rozgląda się, gdzie jest Jolka i czy przypadkiem nie wyskoczy zza rogu z wrzaskiem – zirytowani mieszkańcy opisują gehennę, która trwa już od wielu lat.

Żadna instytucja, którą sąsiedzi proszą o interwencję, nie chce pomóc im w rozwiązaniu problemu.

– Co z tego, że Jolanta S. jest pod opieką Ośrodka Pomocy Społecznej w Otwocku, że przyznano jej wyżywienie, a także opiekuna i asystenta społecznego, skoro to my, sąsiedzi, na co dzień musimy użerać się z nienormalną sąsiadką. Policyjne interwencje to dla nas codzienność – podkreślają mieszkańcy. I dodają, że kobieta często urządzała w mieszkaniu libacje alkoholowe, na które schodziło się podejrzane towarzystwo. W jej mieszkaniu aż dudniło od muzyki i głośnej zabawy.

– Asystentka społeczna dwoi się i troi, aby nad nią zapanować. Pilnuje, żeby przyjmowała leki w postaci zastrzyku, ale Jolanta S. nie chce się leczyć, czuje się bezkarna, przez co nasza gehenna trwa od lat – żalą się sąsiedzi kobiety. I dodają, że kilka razy interweniowała nawet straż pożarna, bo kobieta rozpaliła ognisko w mieszkaniu lub spaliła mięso na patelni.

Urzędnicza spychologia

Mieszkańcy informowali o tym, co wyprawia Jolanta S., także policję i prokuraturę.

– Prokuratura Rejonowa w Otwocku nadzorowała trzy postępowania przeciwko kobiecie. Wszystkie zakończyły się skierowaniem aktów oskarżenia, które dotyczyły gróźb karalnych, oszustwa oraz kradzieży energii elektrycznej. Sprawy zakończyły się wydaniem wyroków przez Sąd Rejonowy w Otwocku – informuje Marcin Saduś z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. – Mieszkanka Otwocka występowała również jako pokrzywdzona w innych postępowaniach, które nie zakończyły się procesem sądowym – dodaje.

Mieszkańcy mówią wprost, że nie chcą karać Jolanty S., bo ma zaburzenia psychiczne. – Chodzi nam o to, żebyśmy mogli normalnie żyć. Miasto powinno zapewnić jej lokal w takim miejscu, aby nikomu nie uprzykrzała życia, tak jak nam. Od dawna piszemy z prośbą o interwencję do Urzędu Miasta w Otwocku i Zarządu Gospodarki Mieszkaniowej. Poprzedni prezydent Otwocka Zbigniew Szczepaniak i poprzednie władze ZGM-u bezradnie rozkładały ręce na nasze apele i błagania – mówią lokatorzy.

– Dopiero w ubiegłym roku władze miasta jakoś zareagowały. Miasto złożyło do sądu pozew o opróżnienie lokalu, w którym mieszka Jolanta S., ale finalnie sprawa utknęła w martwym punkcie – podkreślają sąsiedzi kobiety.

W tej sprawie skontaktowaliśmy się z Urzędem Miasta w Otwocku. – 27 września 2019 roku gmina Otwock złożyła w Sądzie Rejonowym w Otwocku pozew o opróżnienie i wydanie lokalu. Do tej pory sąd nie wyznaczył terminu rozprawy – poinformowała kancelaria prawna otwockiego urzędu.
– Wszelkie skargi na lokatorkę zostały przekazane do Wydziału Nieruchomości Urzędu Miasta Otwocka i do Ośrodka Pomocy Społecznej
w celu rozpatrzenia ich zgodnie z kompetencjami. Ponadto ze swojej strony ZGM na prośbę lokatorów, aby zapewnić im poczucie bezpieczeństwa, zamontował na budynku kamerę monitoringu – informuje ZGM.

Musi dojść do tragedii, aby instytucje zainterweniowały?

Mieszkańcy podkreślają, że teraz, gdy Jolanta S. jest w zaawansowanej ciąży, powinna zostać umieszczona w specjalistycznym ośrodku. Zapytaliśmy o to Ośrodek Pomocy Społecznej w Otwocku. Zamiast merytorycznej odpowiedzi otrzymaliśmy informację o zasadach i polityce udzielania i nieudzielania informacji przez OPS…

– Jolanta S. nie ma nikogo z rodziny, kto mógłby się nią zająć. Kiedyś interesowali się nią dwaj bracia, ale jeden po powrociez misji w Afganistanie sam potrzebuje opieki psychiatrycznej, a drugi chyba miał dość i przestał przyjeżdżać, bo nawet wobec niego Jolanta S. była agresywna – tłumaczą sąsiedzi chorej kobiety.

Lokatorzy muszą zadbać o własne bezpieczeństwo i nie mogą pozwolić na to, żeby choroba Jolanty S., doprowadzi do jakiejś tragedii. – Nasza uciążliwa sąsiadka ostatnio jest spokojniejsza i bardzo rzadko wychodzi z domu, zapewne dostaje silne leki, ale jej choroba psychiczna wcześniej czy później doprowadziła do tragedii. Instytucje podejmują doraźne działania, które nie rozwiązują problemu.

Sąd powinien orzec o przymusowym leczeniu Jolanty S., ale żaden
urząd nie kwapi się z napisaniem wniosku. Urzędnicza spychologia trwa od lat. Może gdy Jolanta S. wyrzuci noworodka przez okno albo na śmietnik lub kogoś zabije, instytucje zainterweniują – mówią zdesperowani i bezradni sąsiedzi.

O podobnej sytuacji na jednym z osiedli w centrum Otwocka „Linia” pisała
na początku września 2019 r.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOgłoszenie o konsultacjach społecznych
Następny artykułDo 30 września 2020 r. należy przekazać II ratę odpisu na zfśs