- Joaquin Phoenix jest nominowany do Oscara za rolę pierwszoplanową w filmie “Joker” Todda Phillipsa
- 28 października skończył 45 lat
- W 2009 roku świat uznał, że oszalał albo przeżywa załamanie nerwowe
- Phoenix nigdy nie dał się zaszufladkować, przypisać do jednego typu ról
Zaproszenie do programu Davida Lettermana było tym, czego Joaquin Phoenix najbardziej potrzebował, żeby uwiarygodnić swój projekt, który w tajemnicy przed mediami i środowiskiem realizował razem z Caseyem Affleckiem, swoim ówczesnym szwagrem, mężem Summer Phoenix. Dwóch aktorów wpadło na pomysł, że przyjrzy się bliżej światu celebrytów, gwiazd, mediów i fanów poprzez udokumentowanie pewnej sensacyjnej fikcji.
Raper, którego nie było
– Wiedziałem, że ryzykuję karierę, ale też nie myślałem, że jakąś karierę mam – stwierdził Phoenix w 2010 roku, w kolejnym programie Lettermana. – Byłem skłonny podjąć to ryzyko i do dziś uważam, że było warto. To było niesamowite doświadczenie. Chcieliśmy z Caseyem zrobić film inaczej. Zainspirowały nas programy typu reality tv. Byłem zdumiony, że ludzie w to wszystko wierzą, że myślą, że nie ma za tym żadnego scenariusza. Coś ma realistyczną scenografię i uczestnicy używają swoich prawdziwych imion i odbiorcy już są przekonani, że mają do czynienia z prawdą. Nawet nie trzeba być w tym dobrym, więc pomyślałem sobie, że dam radę – kontynuował. – Nie wiedzieliśmy, jak media i publiczność na to zareagują. W wieku 35 lat ogłosiłem, że odchodzę na emeryturę. Nie sądziłem, że ktokolwiek zwróci na to uwagę, a jednak sprawa szybko stała się głośna. Potem wszystko potoczyło się jak kula śniegowa.
Przez kilkanaście miesięcy kamera wszędzie towarzyszyła Phoenixowi, a on pozostawał w swojej roli w czasie wszystkich występów publicznych (dopiero potem zaczęto dokładnie analizować materiał i odkryto, że czasami wykonywał drobne gesty, które sugerowały, że jednak gra). Mamrotał nie tylko u Lettermana, ale i w trakcie pseudokoncertów. Nie dbał o wygląd i zachowanie. W końcu powstał mockument “I’m Still Here”, którego światowa premiera odbyła się na festiwalu w Wenecji. Wtedy też twórcy przyznali się do oszustwa, chociaż do dziś można znaleźć niedowiarków pytających o to, czy w tym szaleństwie jednak trochę prawdy się nie kryło… Film przyjęto z dystansem (nikt nie lubi, żeby go okłamywano, szczególnie recenzenci?!), a do tego Casey Affleck został oskarżony o niewłaściwe zachowanie na planie (sprawa trafiła do sądu, ale poza nim – poprzez ugodę – została zamknięta).
Instynkt
Niezależnie od finału eksperymentu, stworzenie pewnej “bajki” wokół postaci Joaquina być może nie było najtrudniejszym z zadań, które aktor (sam) przed sobą postawił. Zawsze otaczała go pewna aura tajemnicy. Nigdy nie przepadał za wywiadami i zdarzało mu się je odwoływać albo milczeć w czasie konferencji (do dziś ich nie lubi). Miał dość barwne dzieciństwo, które łatwo wpisywało się w scenariusz “zdziwaczenia”. Zawsze też było i jest w nim coś dzikiego, instynktownego i nieprzewidywalnego. To właśnie przyciągnęło ostatnio uwagę Todda Phillipsa, który powierzył mu rolę Jokera, najsłynniejszego psychopaty i sadysty komiksowego świata.
“Joker” jest pierwszym filmem poświęconym wyłącznie temu bohaterowi. To portret Arthura Flecka, strudzonego życiem komika, który popada w obłęd i staje się psychopatycznym mordercą. – Nie zaczerpnęliśmy niczego z komiksów, o co fani gatunku mogą się wściekać – mówił na łamach “Empire” Phillips i dodał: – Napisaliśmy własną wersję historii, która może odkrywać skąd biorą się tacy faceci jak Joker. To było dla mnie interesujące. Nie robimy filmu o Jokerze, a o narodzinach Jokera. Tu chodzi o tego człowieka.
To właśnie ten element najbardziej zainteresował Phoenixa. Jeśli geneza zła i narodziny szaleństwa mają mieć czyjąś twarz, cóż… Phoenix uczyni z tego aktorską perełkę.
Aktor … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS