Niezależnie od okoliczności przyrody Nowy Rok zawsze witany był szczególnie hucznie. Stary żegnano z sentymentem podsumowując co przyniósł, a co zabrał, na nowy czekano z nadzieją. Tak samo było w latach 30-tych w Pabianicach, gdzie noworocznej mocy życzeń nie przerwał nawet szalejący kryzys ekonomiczny.
– Sylwester – konstatuje obojętnie Wiktor, wracając do domu krokiem mechanicznym, potrącany przez śpieszących ludzi. Wchodzi do bramy, skręca na schody i powoli, niedbale wspina się na górę. Niema po co się śpieszyć. Kłopoty lśniącej bielą koszuli, wytwornego fraka, zagubionych spinek są mu obce. Zasiłek z · ZUP-u się skończył. O nowej pracy niema mowy. Jest zgorzkniały i zły. Prawie, że nienawidzi tych ludzi śpieszących przed siebie gorączkowo. – tak zaczyna się opowiadanie jakie w grudniu 1934 roku ukazało się w „Gazecie Pabianickiej”. Z pewnością wielu ówczesnych Pabianiczan mogło identyfikować się z Wiktorem. Szalejące bezrobocie, brak perspektyw i nadziei odebrać mógł smak życia każdemu, kto musiał się z tym kryzysem borykać. Sama nowelka kończy się optymistycznie. Potencjalnie samotny sylwester Wiktor spędza u sąsiadki, która posiada radioodbiornik. Tak wynalazek techniki staje się początkiem romantycznej historii łączącej dwójkę ludzi w środku codziennej beznadziei. Z opowiadaniem tym współgra felieton z pierwszego wydania gazety z 1935 roku, w którym autor pisze:
Przedsiębiorstwa zestawiają bilansy noworoczne, obliczają swoje zyski i straty, a robotnik siedzi i myśli, liczy niespłacone długi i czeka lepszych czasow, by mógł zarobić, spłacić swe długi i skromnie wyżywić rodzinę. Pragnienie robotnika jest skromne:. Są w Polsce i tacy, którzy nie troszczą się ani o pracę, ani o pieniądze, niezbywa im na niczem, lecz ludzie ci nie myślą o tych, co przyczynili się do stworzenia dobrobytu. Głosu nędzy oni nie słyszą.
Nie oznacza to jednak, że dla każdego sylwestry w latach 30-tych musiały wiązać się wyłącznie z troską o przyszłość. W Pabianicach nie brakowało bali i zabaw, które choć na moment zakamuflować miały bolączki codzienności albo ostentacyjnie pokazać, że są tacy, którym generalnie dobrze się powodzi. I tak tuż obok melancholijnej opowieści o samotnym Wiktorze przytłoczonym losem, w grudniowym wydaniu „Gazety Pabianickiej” z 1934 roku znalazło się zaproszenie na organizowaną przez Pabianickie Towarzystwo Cyklistów sylwestrową imprezę o osobliwej nazwie „Sport pod gazem”. Jak zapewniali organizatorzy zabawy organizowane przez PTC mają już ustaloną opinję najmilszych i najweselszych. Bal sylwestrowy odbyć miał się w salach dawnego hotelu „Pod Złotą Kotwicą” przy ul. Zamkowej 1. Impreza musiała być w istocie udana, skoro później pisano iż:
Nieliczne, lecz doborowe, towarzystwo bawiło się ochoczo w salonach p. Budzińskiego. Sylwester PTC udał się zupełnie. Sala Balowa udekorowana estetycznie, różnokolorowe reflektory barwiły efektowne stroje pań
Rok później osoby związane z PTC ponownie bawiły się przy Zamkowej 1. Tym razem hulance towarzyszyły występy modnego wówczas chóru rewelersów (niewielkiego chóru złożonego zazwyczaj z 5 śpiewaków, wykonującego lekkie, kabaretowe utwory).
Nie był to jedyny bal organizowany wówczas w mieście. Redakcja „Gazety Pabianickiej” wyliczyła, że odbyło się wówczas około 30 imprez gromadzących większą ilość osób oraz niezliczona ilość prywatek. Największą zabawę sylwestrową zorganizowało Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w swojej siedzibie przy ul. Żeromskiego 19. Rok 1935 witało na niej 300 osób. Nieco mniej, bo 250 osób bawiło się w Domu Katolickim przy parafii Najświętszej Marii Panny. Zwyczaj organizowania imprez sylwestrowych przy parafiach nie był zresztą wyłącznie pomysłem kapłanów kościoła na tzw. Nowym Mieście. W domu parafialnym przy kościele św. Mateusza Nowy Rok witali także katolicy związani z tą parafią. Dobrze bawił się też Związek Rezerwistów, który zorganizował bal dla 150 osób połączony z imieninami prezesa Mieczysława Denhoffa Gołogowskiego. Północ witano – nie jak dziś fajerwerkami – lecz śpiewem. W „Gazecie Pabianickiej” czytamy:
O północy zgaszono światło. Orkiestra odegrała wśród głębokiej ciszy „Kiedy ranne wstają zorze”, a następnie „Jeszcze Polska nie zginęła”
Rok później impreza u Rezerwistów miała podobny przebieg. Tak relacjonowała ją „Gazeta Pabianicka”:
W Wieczór Sylwestrowy około stu osób zebrało się w lokalu Zw. Rezerwistów przy ul. Zamkowej 61. O północy na chwilę zgasło światło i tylko różnobarwne lampeczki na choince rozświetlały półmrok Sali. W tym momencie muzyka odegrała „Jeszcze Polska nie zginęła”. Na sali zapanowała cisza, jak w kościele. Gdy światło zabłysło, przemówił prezes Związku p. M: Gołogowski. Wobec tego, że w dzień Nowego Roku przypadają imieniny prezesa, wprowadzono go na środek Sali, a dziatwa złożyła mu powinszowania ofiarując kwiaty. Rezerwiści wraz z Rodziną wręczyli swemu prezesowi upominek. Ochocza zabawa taneczna przeciągnęła się niemal do rana.
W tle tych wielkich i hucznych imprez płynęło zaś mało spokojne życie wielkoprzemysłowego miasta. I tak w 1934 roku niezbyt zadowolony z życia i rozochocony alkoholem Mieczysław Góra wybił szyby w sklepie Lichtensztajna Berucha i zdewastował stojące na wystawie lalki. Dobrze bawiła się także trójka mężczyzn, którzy smolili cholewki do Heleny Sobczak z Zelowa. Zachowywali się przy tym na tyle głośno, że musiała interweniować policja.
Na nocy sylwestrowej nie kończyła się jednak zabawa. Styczeń i luty wypełniony był imprezami karnawałowymi. Zobowiązane do jej organizacji czuły się wszystkie większe stowarzyszenia. Informacje o balach maskowych, specjalnych koncertach, czy zwyczajnych potańcówkach wypełniały łamy pabianickiej prasy. Przez cały styczeń odbywały się także spotkania opłatkowe, nierzadko połączone z balami karnawałowymi.
Ciekawym zwyczajem przełomu roku były także ofiary noworoczne składane na rzecz ubogich. Najczęściej osoby zamożne zamiast publikacji życzeń w prasie składały stosowny datek o czym informacja pojawiała się w gazetach. Swoje zbiórki organizowała także policja, chcąc zapewne zmyć z siebie niezbyt dobre opinie po pacyfikacjach strajków jakie wybuchały na fali kryzysu ekonomicznego lat 30-tych. Częścią działalności dobroczynnej były tzw. gwiazdki, spotkania świąteczne dla dzieci połączone z wręczaniem skromnych podarków, złożonych bądź z zabawek, bądź wymyślnych słodyczy.
O popularności działań dobroczynnych u progu nowego roku świadczyć może krótki wierszyk umieszczony w ostatnim numerze „Gazety Pabianickiej” z 1936 roku. Autor – Henryk Zbierzchowski – pisał:
Gdy wiatr ze śniegiem w Sylwestrowej nocy
Uderzy w szyby twej izby ogrzanej,
Pomyśl, czy w akcji Zimowej Pomocy
Wziąłeś już udział sercem nakazany.
nie zaciskaj grosza skurczem pięści,
Witając pierwszą dobę noworoczną,
Wszystkim się bowiem Nowy Rok poszczęści,
Jeśli go dobrym uczynkiem rozpoczną.
Dziś ten noworoczny apel wydaje się być bezustannie aktualny. Do siego roku!
Bibliografia:
„Gazeta Pabianicka”, 7.01.1934, 29.12.1934, 6.01.1935, 29.12.1935, 5.01.1936, 31.12.1936
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS