A A+ A++

Robert Bagiński ma 45 lat. W gorzowskiej polityce pojawił się w 1995 r. przed wyborami prezydenckimi. Był uznawany za „cudowne dziecko” lubuskiej polityki. Był blisko Kazimierza Marcinkiewicza, włączył się w kampanię Lecha Wałęsy. Rzecznikował prowałęsowskiemu ruchowi „Solidarni w wyborach”, a potem gorzowskiej AWS. Bagiński pracował w Centrum Informacyjnym Rządu, był pracownikiem kancelarii premiera Jerzego Buzka. Pracował w Lubuskiej Kasie Chorych. Bez skutku kandydował na prezydenta Gorzowa. Od kilku lat jest politycznym blogerem, doradza medialnie firmom.

Rozmowa z Robertem Bagińskim

Maja Sałwacka: – Opowiesz o ośle do „Wyborczej”?

Robert Bagiński*: – Wiem o osłach wszystko.

Skąd go wziąłeś?

– Kupiłem pod Koszalinem. Nie jest łatwo o taki egzemplarz.

To wyjątkowy osioł?

– Osioł to jedno z najinteligentniejszych zwierząt, mądrzejszy od konia i psa, ale padł ofiarą stereotypów.

Pewnie nie jest mądrzejszy od świni, ale po co ci osioł i dlaczego jechałeś po niego aż pod Koszalin? W Gorzowie nie ma porządnych osłów?

– Nie ma nigdzie osłów. Ciężko je kupić. Ze świnią nie pogadasz, a z osłem jak najbardziej. Nawet u Orwella osioł Beniamin jako pierwszy nauczył się czytać i jak świnie wywoziły chorego Boxera samochodem z napisem „Przerób koni na klej”, to osioł pierwszy to przeczytał i zrozumiał, jak rządzą świnie.

Chcesz powiedzieć, że twój osioł je jabłka, pije mleko, śpi w pościeli i rządzi już tobą?

– No aż tak dobrze nie ma… ale jest gwiazdą.

Zatem, gdzie śpi i co je?

– Śpi u mnie w ogrodzie, w części za domem – zbudowałem mu to i owo. Ma dużo trawy, uwielbia marchew i jabłka. Nie może za dużo, bo mu odbija. Za dużo cukru. Wtedy chce, żeby z nim biegać. Dużo wyje… więc jest już znany we wsi.

Jak na osła zareagowali sąsiedzi?

– Są bardzo pozytywnie nastawieni. Kiedy dziś poinformowałem jednego, że kupiłem też kozę do towarzystwa, dla osła, stwierdził, że będzie fajna symfonia.

A o czym gadasz z osłem?

– O wszystkim, bo on uwielbia, jak się z nim rozmawia. Chyba też nie ogarnia tego, co się dzieje dookoła, ale cieszy się, że mnie uziemiono w domu, bo w przerwach pomiędzy telekonferencjami mam dla niego czas. Mogę się mu pożalić, jak mi coś po angielsku nie wyszło. Raz nawet postanowił wystąpić w wideokonferencji na ogrodzie – wideo i audio. Bardzo międzynarodowy osioł.

Senator Władysław Komarnicki mówi, że osłem ocieplasz sobie wizerunek.

– Filozof Chryzyp też się śmiał z osła i tak go to rozśmieszyło, że ze śmiechu umarł. Przestrzegam więc przed niedocenianiem tego bystrego zwierzęcia, który w przeciwieństwie do żużlowca Zmarzlika nie wpuściłby prezydenta Dudy do zagrody. Komarnicki dla ocieplenia wizerunku musiałby kupić zionącego ogniem smoka wawelskiego.

Oczywiście to był żart, senator nic takiego nie powiedział.

– Eeee…. Ale osła będę bronił. To ofiara stereotypów.

Popełniłam faux pas, na wstępie nie zapytałam, czy to ona czy on? Jak ma na imię?

– To jest on i nazywa się Oleg. Znajomy, który miał kiedyś osła, stwierdził, że osioł musi się nazywać twardo i poważnie.

Jest ogierem czy wałachem?

– Wciąż ogierem, ale tę poważną decyzję o tym, jak wiele będzie mu można w przyszłości, podejmę w późniejszym czasie. Zrobię research możliwości wśród oślic.

Oleg ma jakieś narowy?

– Jego główną wadą jest przywiązanie do właściciela i wyrażana na głos tęsknota. Narowów nie ma, ponieważ wychowywany jest metodycznie i zgodnie ze sztuką: przyjaźń, dużo kontaktu, regularne jedzenie i wspólne bieganie. Nie ma negatywnych zachowań.

Masz kowala, który dba o ośle kopyta?

– Tak, nie było łatwo go znaleźć. Oleg ma już specjalistę, który rozczyścił mu kopyta, bo były zaniedbane. To kluczowa sprawa, by osioł w przyszłości był sprawny i nie miał zwyrodnień.

Robert Bagińskii jego folwark zwierzęcy Archiwum Rodziny Bagińskich

Ile dziś kosztuje osioł?

– Jakieś 2,5 tys. zł. I nie jest to cena wygórowana za tak oryginalne i ciekawe zwierzę.

Jego oddanie warte jest każdej ceny. Mam tylko problem z zazdrosnym bernardynem, który został już poczęstowany kopytem i na widok osła dostaje paraliżu.

Oleg będzie ekokosiarką?

– Chciałem mieć zwierzę przyjazne i pasujące do mojej posesji. Małe, wymagające i przyjazne. Takie, które będzie żyło dłużej niż ja, a więc ze 40 lat. Osły zawsze budziły moją sympatię. Córka zaraziła już tą pasją swojego chłopaka i też kupują. Może założę stowarzyszenie osłów, może wyścigowych, żeby brać dotacje z Ministerstwa Sportu.

Myślisz, że kiedyś wjedziesz na ośle do Gorzowa?

– Taki jest plan, by triumfalnie wjechać do Gorzowa na ośle wprost pod Ratusz lub Katedrę. To jednak śpiew przyszłości, gdyż układ kostny osła ukształtuje się dopiero gdzieś za rok, dwa. W przypadku koni to kwestia ujeżdżania, ale w przypadku osła, to już tylko kwestia negocjacji. W tym jestem dobry. Kto wie, Gorzów wart jest podróży na ośle.

Co mówią o twoim ośle politycy?

– Cóż, wśród wielu wywołał zdziwienie i niektórzy nawet mnie już odwiedzili, przekonując się o tym, że to nie żart. Generalnie wszyscy uczą się mojej narracji o mądrości osła, pewnie traktując to z przymrużeniem oka. Nie zauważyłem z ich strony obaw, że mógłbym, wzorem Kaliguli, zechcieć zainstalować osła w strukturach ich partii lub w samorządzie. Na poważnie, to osioł wzbudził powszechne zainteresowanie. Osioł jest zaprzeczeniem wszystkiego, co w polityce jest standardem, bo jest przyjacielski, nie działa impulsywnie i wszystko robi z głową. Myślę, że może będą do mnie wpadali na onoterapię. Zawodowo w szkoleniu menedżerów znane mi są przypadki wykorzystywania koni.

Osioł lubi twoją żonę? I czy żona lubi jego?

– Osioł uwielbia córkę. Z żoną ma chyba subtelny problem, ponieważ czasami ją podgryza. Nie wiem, czy to podryw, czy próba wyrównywania krzywd za mnie.

A ta koza to na serio?

– Tak, kozę kupiłem kilka dni temu pod Krosnem Odrzańskim, bo osioł musi mieć towarzystwo, a bernardyn już się zraził. Ja mam dużo pracy i choć mam miejsce do pracy przy ośle, to tam prowadzić szkoleń online się nie da.

Robert Bagińskii jego folwark zwierzęcyRobert Bagińskii jego folwark zwierzęcy Archiwum Rodziny Bagińskich

A za kozę ile dałeś?

– 400 zł, w połowie anglonubijska

Co to znaczy?

– Tylko tyle, że jej ojciec lub jej matka byli zwykłymi kozami. Anglonubijska to rodzaj modyfikowanej kozy, z której wyrzucono wszystkie złe cechy.

Koza jak owca Dolly?

– Poniekąd.

Czy fakt, że potencjalnie można z nich obu zrobić carpaccio, zmienia twój stosunek do carpaccio w ogóle? Wiesz, że można zrobić je z buraka?

– Uwielbiam carpaccio, ale od jakiegoś czasu staram się już odchodzić od mięsa i wolę carpaccio z łososia. Z osła robi się salami, ale i to jest już margines. Ja przechodzę drogę w kierunku eko: kiszę ogórki, piekę chleb i czekam na owoce z ogrodu. Chyba zmieniają mi się smaki, a miłość do zwierząt wychodzi poza psa i kota. Córka zaproponowała dziś jeszcze kupno minikangura i strusia, ale to już inny poziom. Plan na kwartał to kozie sery. To wystarczy na początek.

Będziesz doił kozę? To koronawirus zmienił Bagińskiego?

– Trochę tak. Przez ostatnie dwa lata byłem w korporacyjnym matrixie: latałem, jeździłem, trochę żyłem głupio i bez sensu. Przyszedł wirus i tą samą pracę i w większym zakresie zacząłem robić bez dalekich podróży. Znalazł się czas na coś innego oraz refleksję, że można wolniej i też będzie dobrze. I stało się. Dojenie kozy to nie problem. Robiłem to kiedyś w szwajcarskich górach i znam się na rzeczy. Jedna koza może dać pięć litrów mleka dziennie. To już coś i można robić sery.

Czytaj także:

Jeździli luksusowym audi z wypożyczalni i wycinali katalizatory z ciężarówek. Straty: 1,5 mln zł

Małżeństwo umarło w swoim mieszkaniu. Sąsiedzi: Z głodu. Prokuratura: Nic na to nie wskazuje

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTerytorialsi wznowili szkolenie i szukają specjalistów
Następny artykuł50. raport koronawirusowy dla subregionu legnickiego