Regulacja gospodarki nie jest bezalternatywna, a wybór podejścia powinien być proporcjonalny (poprzez wybór rozwiązania najmniej uciążliwego dla adresatów) i uwzględniać skutki gospodarcze. Tymczasem w polskiej legislacji gospodarczej dominują trzy metody: zakazu (tj. dostrzeżone patologie w jakiejś branży, skutkują zakazem lub istotnym ograniczeniem jej działalności – ten los spotkał kiedyś branżę hazardową, a ostatnio, jak się wydaje, branżę hodowców zwierząt futerkowych), sankcji (wprowadza się drastyczne kary lub w praktyce są one stosowane przez regulatora, często w sposób uznaniowy – niedawny przykład to kary za niezłożenie informacji o schematach biznesowych skutkujących oszczędnościami podatkowymi), reglamentacji administracyjnej (dana branża zostaje poddana nadzorowi państwowego regulatora, który decyduje – często uznaniowo i w oparciu o przesłanki pozamerytoryczne, a nawet polityczne – o dopuszczeniu danego przedsiębiorcy lub produktu na rynek), klasyczne przykłady pochodzą m.in. z branży medialno-telekomunikacyjnej,
choćby głośny ostatnio projekt przewidujący kompetencję ciała politycznego (kolegium ds. cyberbezpieczeństwa) do dopuszczania lub rugowania z rynku dostawców sprzętu telekomunikacyjnego, na podstawie częściowo parapolitycznych kryteriów.
Istnieją inne, bardziej przyjazne gospodarce, a jednocześnie równie skuteczne z punktu widzenia interesu publicznego modele regulacji, np. samoregulacja, tj. kontrolowanie jakości i reguł gry przez samą branżę, której regulacja dotyczy (najczęściej przez samorząd gospodarczy). Ma ona wiele zalet – przedsiębiorcy zwykle najlepiej wiedzą, jakie problemy … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS