– Nie ma mowy o wyłączeniu kopalni Turów. Naszą intencją jest, by zakład działał co najmniej do końca 2044 roku – powiedział minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Dodał, że uwzględnienie postanowienia TSUE oznaczałoby próbę “dzikiej transformacji”. – 80 tys. osób, licząc rodziny, utrzymuje się z tego zakładu. To również miejsce zysku dla 3000 podwykonawców, z którym podpisano umowy na 5,5 mld zł – dodał.
Konferencję zorganizowano przed zakładem z Turowie. Minister Sasin przekazał, że spotkał się z załogą kopalni oraz szefostwem zarówno kopalni, jak i elektrowni.
“Nieporozumienie”. Rzecznik rządu Piotr Müller o słowach premiera Czech ws. TSUE
– Przedstawiliśmy aktualny stan rzeczy jeśli chodzi o spór z Czechami. Nie ma mowy o wyłączeniu kopalni Turów i to z wielu powodów. Po pierwsze uważamy, że mamy w tym sporze rację, nie ma żadnych przesłanek, również wynikających z uwarunkowań środowiskowych, by takie postanowienie TSUE mogło być wykonane. Po drugie zamknięcie kopalni byłoby potężnym ciosem w polską energetykę i gospodarkę – argumentował.
Przypomniał, że elektrownia w Turowie, z węgla brunatnego wydobywanego w kopalni, produkuje 8 proc. energii zużywanej w Polsce.
– To coś co decyduje o zrównoważonym bilansie energetycznym Polski i nie możemy z tego zrezygnować – mówił.
Trzecim argumentem wskazanym przez Sasina jest fakt, że “wykonanie postanowienia TSUE pociągnęłoby za sobą katastrofalne skutki społeczne ekonomiczne dla regionu”. – 80 tys. osób, licząc rodziny, utrzymuje się z tego zakładu. To również miejsce zysku dla 3000 podwykonawców, z którym podpisano umowy na 5,5 mld zł. Te wszystkie firmy skazane byłby na zagładę – podkreślił.
Intencją rządu – jak przekazał – jest, by zakład w Turowie działał co najmniej do końca 2044, do kiedy została wydana koncesja.
Obecny na konferencji wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń podkreślił, że “zależny nam nie tylko na polubownym zakończeniu sporu z Czechami ws. Turowa, ale także na współpracy przy różnych projektach na tym terenie”.
Podkreślił, że Polska weszła w dialog tak z czeskimi władzami, jak i przedstawicielami lokalnego samorządu, który w poniedziałek zakończył się podpisaniem protokołu określającego ramy przyszłej umowy polsko-czeskiej ws. Turowa.
– Ta umowa, jej realizacja oznacza wycofanie skargi przez Czechy, ale także oznacza dobrą współpracę pomiędzy obiema stronami w kolejnych dekadach funkcjonowania kopalni w Turowie” – zaznaczył Soboń.
Wiceminister wyjaśnił, że umowa polsko-czeska będzie zawarta na podstawie artykułu 273 Traktatu o funkcjonowaniu UE i będzie gwarantować obu stronom realizację wspólnych zadań.
Wiceszef MAP dodał, że obejmują one m.in. projekty inwestycyjne, powołanie wspólnych grup roboczych, monitoring środowiska, a także wspólny fundusz małych projektów środowiskowych skierowanych dla organizacji pozarządowych z Polski i Czech.
– Gospodarzem dzisiaj jest strona czeska, czekamy na ten projekt. Będziemy chcieli, aby został również przyjęty przez polską stronę. Weszliśmy na drogę, gdzie chcemy polubownie w porozumieniu nie tylko zakończyć to postępowanie i poprzez wycofanie skargi – oznacza to zakończenie również działania środka zabezpieczającego, ale zależy nam na dobrej współpracy z naszymi czeskimi partnerami – dodał Soboń.
Z kolei prezes zarządu PGE Polskiej Grupy Energetycznej Wojciech Dąbrowski wskazał, że PGE działa w oparciu o “koncesję popartą wieloletnimi negocjacjami”, a zarządzana przez niego spółka “zobowiązała się do działań, które już wykonaliśmy”, mimo że czas na to był do 2023 r.
– Zakończyliśmy budowę ekranu oddzielającego naszą kopalnię, (…) zadeklarowaliśmy też wybudowanie wału, który będzie odgradzał ją od miejscowości przygranicznej. W ostatnich latach wydaliśmy kilkaset mln zł na instalacje prośrodowiskowe – wyliczał Dąbrowski.
– Chciałem przypomnieć, że w promieniu kilkudziesięciu kilometrów działa kilkadziesiąt kopalń, nasza jest jedną … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS