A A+ A++

W czwartek 15 lipca we Wrocławiu odbędzie się spotkanie dwóch laureatek Literackiej Nagrody Nobla – Swietłany Aleksijewicz i Olgi Tokarczuk. Przed wydarzeniem doszło do incydentu, który szczegółowo opisuje Fundacja Olgi Tokarczuk na Facebooku. Swietłana Aleksijewicz miała przylecieć do Wrocławia w środę 14 lipca. „Późnym wieczorem dowiedzieliśmy się, że została zatrzymana na lotnisku w Berlinie, podobno dlatego, że miała przy sobie bombę. Pozwolono jej odejść, dopiero kiedy samolot odleciał. Bomby nie znaleziono” – czytamy.

Swietłana Aleksijewicz: Historia w stylu Łukaszenki

W dalszej części postu przekazano, że organizatorzy wydarzenia „Aleksijewicz i Tokarczuk Protest/Pratest” wysłali do Berlina drogą lądową nocną misję ratunkową i noblistka dotarła do Wrocławia. W samochodzie udzieliła krótkiego wywiadu współpracowniczce Fundacji Olgi Tokarczuk i Wrocławskiego Domu Literatury, tłumaczce Janie Karpienko.

Swietłana Aleksijewicz została poproszona o zrelacjonowanie, co się stało na lotnisku w Berlinie. – Historia w stylu Łukaszenki. Na lotnisku w Berlinie, kiedy już nadałam główny bagaż, podczas kontroli bezpieczeństwa moje rzeczy, które położyłam na taśmie i czekałam na nie po przejściu bramki, nagle cofnięto, zatrzymano i od nowa sprawdzono. Pomyślałam, że tak przecież czasami się zdarza. Może zapomniałam wyciągnąć perfumy czy inny drobiazg – opowiedziała noblistka.

Czekam dłuższy czas, bo tam dosyć dużo ludzi zatrzymywano i sprawdzano ich bagaże. Jacyś bardzo ostrożni byli ci nasi sprawdzający. Wreszcie pan z obsługi lotniska bierze ponownie moją torbę, patrzy na nią podejrzliwie i sprawdza raz jeszcze za pomocą jakiegoś narzędzia. A potem pokazuje mi, że będzie ją otwierał. Mówię: proszę bardzo. Chciałam mu pomóc, ale on sam otworzył. I jak otworzył, to nagle tak gwałtownie odrzucił tę torbę – przekazała.

Swietłana Aleksijewicz usłyszała, że musi czekać, a w międzyczasie na miejsce została wezwana policja. – Policjantka wskazuje na moją torbę i mówi, że tam jest bomba! Mówię, że chyba zwariowali. Potem przychodzi następny człowiek z jakimś narzędziem i znowu sprawdza – relacjonowała dalej Swietłana Aleksijewicz. Ostatecznie, ponieważ bomby w rzeczach noblistki nie było, usłyszała, że może odejść.

Incydent na lotnisku w Berlinie. Relacja Swietłany Aleksijewicz

Swietłana Aleksijewicz o zajściu poinformowała agentkę i przyjaciółkę. – Zadzwoniłam do agentki i jeszcze do swojej przyjaciółki, która po mnie przyjechała. A potem była następna historia z bagażem głównym, który przecież nadałam i którego szukałyśmy z moją przyjaciółką. I znowu – wszystko zamknięte, nikogo nie ma… W końcu udało nam się znaleźć punkt odbioru. Podchodzimy tam, a do nas wychodzi kobieta – jak się okazało Rosjanka z Czeliabińska, która mnie rozpoznała. Obiecała, że napisze skargę na tę sytuacją. Bez względu na to, z jakich powodów mnie zatrzymano, w historii z bombą w torebce mogło chodzić o ładowarkę… A z drugiej strony – każdy przecież dzisiaj wozi ładowarki. W każdym razie odzyskałam bagaż, który zresztą znowu sprawdzono – opisała noblistka.

facebookCzytaj też:
Odsyłają książki Olgi Tokarczuk. Są one w opłakanym stanie: Potargane i pełne przekleństw

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBurza nad Sanokiem i Zagórzem. Grad i silny wiatr (VIDEO, ZDJĘCIA)
Następny artykułLEGIONOWO. Chodził i wybijał szyby w samochodach