A A+ A++

Zamiast cytować naszego nowego ministra nauki i edukacji, proponuję obejrzenie filmiku:

[embedded content]

Tak się nie wypowiada rzeczowy analityk, takie słowa (o rodzinie, kobietach, feminizmie, rodzeniu dzieci, wychowaniu, LGBT) mogły paść jedynie z ust konserwatywnego i/lub chrześcijańskiego demagoga. Krytyka prawa wyboru, tego, że kobieta NIE MUSI już rodzić dzieci (czy rodzić tak wcześnie, jak dawniej), nie może być mylona ze zwykłym stwierdzeniem faktu, iż Polska przekroczyła – jak usłyszałam w jednym filmiku na YouTube – niebezpieczną granicę, za którą czai się termin „wymieranie”.

Do kogo tak naprawdę nasz zidiociały pan Czarnek ma pretensje, że rodzi się „za mało” dzieci? Do takich kobiet jak ja? Mnie znacznie bardziej obchodzi przetrwanie tygrysów, pand, pszczół czy innych zwierzątek. Nie przejmuję się tym, ilu będzie Polaków, białych Europejczyków czy białych ludzi w ogóle za sto, dwieście lat. Dlaczego? Po pierwsze, żadna tajemna siła nie doprowadza do zagłady naszej rasy; naszej zdolności do prokreacji nie zagraża nic z zewnątrz, żaden übergatunek nas nie wybija. Po drugie, prognozowanie na sto lat naprzód często staje się owe sto lat później źródłem dowcipów i drwin; nie mamy tak naprawdę pojęcia, jak to będzie, ilu nas będzie i kto będzie dominującym narodem na światowej scenie. Panta rhei.

Urodziłam jedno dziecko. Na więcej mnie nie stać: jestem za biedna, za słaba, nie chcę przechodzić po raz drugi ciąży oraz – brrr! – porodu. Cieszę się, że nasz słodziaszek rośnie i staje się coraz bardziej samodzielny; trochę mnie boli, że nie będzie miała rodzeństwa, niemniej oboje z partnerem uznaliśmy, iż jedno maleństwo nam wystarczy. Nazywanie mojej postawy egoizmem, hedonizmem, brakiem wielkoduszności, etc, etc zbywam wzruszeniem ramion. Opinia nawet miliona rozgorączkowanych ideologów nie ma wszak żadnego znaczenia. Czy jakakolwiek szanująca się kobieta urodziłaby dziecko tylko po to, żeby przypodobać się wrzeszczącym o wymieraniu narodu fanatykom? (Uwaga, to było pytanie retoryczne!)

A już na pewno za niską dzietność nie odpowiadają homosie, biseksy, transy czy działający (rzekomo?) w ich imieniu aktywiści. Nawet tysiąc Margot(ów?) nie mogłoby wpłynąć na demografię naszego kraju. Lwia część społeczeństwa jest przecież drastycznie heteroseksualna, ba, deklaruje podobno przywiązanie do tradycji (czy tzw. tradycyjnych wartości, cokolwiek by to nie miało znaczyć), a podstawową wartość stanowi dla niej rodzina. Skąd więc ten niski wskaźnik urodzeń, hę?

Najbardziej mnie dziwi hipokryzja, tchórzostwo i nieuczciwość osób atakujących Polki za niechęć do powielania genów. Jeżeli coś Ci się nie podoba, a możesz to zmienić – to w czym problem? Do robienia dzieci nie potrzeba nawet rozumu, może to zrobić każdy płodny osobnik. Gdyby każda prawicowo-konserwatywno-chrześcijańska para zdecydowała się powołać na ten świat co najmniej pięcioro dziatek, w ciągu jednego pokolenia przykryliby czapkami tych wszystkich lewicowo-tęczowych liberałów, na których tak gorzko narzekają na blogowisku.

Tak jest, panie i panowie, jęczycie wyłącznie nad własną indolencją. 🙂

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł„Fratelli tutti”, encyklika społeczna Papieża Franciszka
Następny artykułDobre wieści! Przebyte przeziębienia mogą chronić przed COVID-19