Tokijska restauracja Sukiyabashi Jiro jest według rankingu Michelin jedną z dziesięciu najlepszych na świecie. Wśród lokali serwujących sushi nie ma sobie równych. Stołowały się tu najsłynniejsze współczesne postaci, na przykład były już prezydent Barack Obama. I to bez fajerwerków, bo jedzenie jest podawane w bardzo tradycyjny sposób – zwykła zakąska serwowana jak dawniej, gdy kupowano ją na ulicznych stoiskach. Od ponad pół wieku lokal prowadzi Jiro Ono.
Ten 93-latek pochodzący z bardzo ubogiej rodziny od dziecka pracował w restauracjach, by wesprzeć rodziców w utrzymaniu domu. Otworzenie własnej było najbardziej naturalnym wyborem. I tak przez całe życie lepi codziennie małe kawałeczki sushi. W monotonną, czasochłonną czynność włożył tyle determinacji i uporu, że uczynił z niej prawdziwą sztukę. Po latach zyskał światową sławę, a jakość i techniki tworzonych przez niego doskonałych porcji japońskiego przysmaku są wzorem dla szefów kuchni na całym świecie. Restauracja stała się także mekką smakoszy.
Dla człowieka Zachodu Jiro Ono nie miał raczej spektakularnej kariery. Brak tu momentów zwrotnych, wchodzenia na szczyty i spadania z nich, pełnych pasji sojuszy i konfliktów, zarabiania szybkich i wielkich pieniędzy. Europejczycy czy Amerykanie podziwiają bardziej superbohaterów niż skromnych ciułaczy. Ekscytują się Elonem Muskiem czy Jeffem Bezosem. A wiadomo, że mało komu się to udaje. Trudno dziś osiągnąć spektakularny sukces, biorąc pod uwagę, że w globalnej rzeczywistości konkurenci znajdą się w każdym zakątku świata. Niełatwa jest więc w tej opcji droga do spełnienia. Japońskie podejście do pracy, a właściwie całego życia, to ikigai (połączenie słów iki – żyć i gai – powód, czyli powód, by żyć).
– To filozofia, która zakłada, że szczęście nie zasadza się na tym, co robimy, ale na tym, jak do tego podchodzimy – tłumaczy Ken Mogi, neurobiolog mieszkający w Tokio, autor książki „Ikigai – japońska sztuka szczęścia”. – Chodzi o znajdowanie spełnienia w małych, przyziemnych rzeczach, bo to one w efekcie prowadzą do osiągania tych większych, które nadają naszemu życiu sens. A to właśnie poczucie sensu w największym stopniu buduje satysfakcję z pracy i życia – dodaje.
Na potwierdzenie Ken Mogi, oprócz historii Jiro Ono, przytacza w swojej książce przykłady japońskich rzemieślników, zawodników sumo czy produkcji japońskiej whisky. Opowiada też o ludziach uprawiających owoce bez skaz. Okazuje się, że wszyscy ci, którzy znaleźli sens w tym, co robią mozolnie każdego dnia, są bardziej szczęśliwi niż ci, którzy żyją od sukcesu do sukcesu, zaliczając po drodze porażki.
Czytaj więcej: Rekordowa cena za tuńczyka ważącego 278 kg na aukcji w Tokio
Warto wejść w buty Japończyków i spojrzeć przez pryzmat ich filozofii na własną karierę. To o tyle łatwe, że istnieje prosty model, schemat myślowy, który można zastosować. Trzeba po prostu realistycznie i rzeczowo odpowiedzieć sobie na pytania dotyczące czterech obszarów: swoich mocnych stron, czyli w czym jestem dobry, pasji – co kocham, luk na rynku – czego potrzebuje świat, i możliwych do podjęcia ról, tj. za co ludzie będą chcieli zapłacić (patrz infografika). A gdy już się je zna, działać zgodnie z nimi. Ideałem jest zrównoważenie czterech obszarów i ich części wspólnych. Oczywiście, jeśli analiza pokaże, że nasze ikigai nie jest zrównoważone, nie trzeba podejmować dramatycznych decyzji. Warto się jednak zastanowić, jakie działania mogą nam pomóc w przyszłości złapać balans.
Określenie i działanie według swojego indywidualnego ikigai uruchamia w człowieku coś w rodzaju systemu operacyjnego. Nie trzeba się miotać i zastanawiać codziennie, dokąd zmierzam, co będzie dla mnie lepsze, co wybrać. Mamy wyznaczony kierunek i po prostu działamy. A im bardziej skupimy się na działaniu, tym będziemy w nim bieglejsi. Podniesie się jakość wykonywanej pracy. Skupieni na działaniu możemy wręcz odczuwać coś w rodzaju przepływu, stanu między satysfakcją a euforią, gdy całkowicie oddamy się jakiejś czynności.
Pisał o tym wiele lat temu wcale nie japoński, ale węgierski psycholog Mihály Csíkszentmihály w książce „Urok codzienności. Psychologia emocjonalnego przepływu”. Ikigai ma z przepływem wiele wspólnego, bo według tej koncepcji najważniejsze jest dostrzeżenie przyjemności w zwykłych rzeczach, które lubimy i musimy robić codziennie.
Japończykom myślenie przez pryzmat ikigai przychodzi naturalnie, bo wychowali się w specyficznej kulturze.
– Shinto, tradycyjna religia japońska, zakłada, że istnieje jakieś 8 milionów różnych bóstw – wyjaśnia Ken Mogi. – Japończycy są przyzwyczajeni do myślenia o świecie jako zbiorze małych rzeczy, które są wartością samą w sobie.
Boskość jest cechą każdego przedmiotu, więc wszystko traktuje się z szacunkiem. Tymczasem w zachodniej kulturze jest jeden bóg, a wszystko inne jest marnością. Dzięki dostrzeganiu pierwiastka boskiego we wszystkim Japończycy potrafią skupić się na rzeczach, których uroda i czas są ulotne, ale przynoszą nieporównywalne doznania. Wystarczy spojrzeć na japońską ceremonię picia herbaty albo ikebanę, czyli sztukę układania kwiatów. To kwintesencja czerpania przyjemności z tu i teraz.
– Znalezienie swojego ikigai jest dla Japończyków niemal życiowym zadaniem – mówi dr Danielle Braun, holenderska antropolożka zajmująca się kulturowymi uwarunkowaniami organizacji, autorka „The Corporate Tribe”. – My nie mamy tak poważnego nastawienia i możemy potraktować model jako pragmatyczne narzędzie, za pomocą którego zrobimy sobie sesję doradztwa zawodowego. Model ma tę zaletę, że pozwala nie tylko na refleksję, kim jesteśmy i co jest dla nas ważne, ale też na zastanowienie się, czego oczekuje od nas świat. I tu musi być równowaga, inaczej są tylko rozczarowania.
Zobacz także: Japonia ma plan na wyjście z kryzysu. Ważna rola kobiet
Zamiast więc szukać pracy, która zrobi z nas superbohatera i która może okazać się dążeniem donikąd, skupmy się po prostu na dobrej robocie. To sprawdzony sposób, by żyć spokojniej, szczęśliwiej i dłużej. W książce „Niebieskie strefy” Amerykanin Dan Buettner opisuje między innymi przypadek Okinawy, japońskiej wyspy, na której ludzie żyją zgodnie z ikigai i gdzie mieszka kilka razy więcej stulatków niż w całej Ameryce. Poza stylem życia opisuje jeszcze ich stosunek do pracy.
A ten jest taki sam jak u Jiro Ono.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS