A A+ A++

Życzenia urodzinowe od Krzysztofa Ibisza, Filipa Chajzera albo Beaty Tadli? Proszę bardzo. Porada aktorska od Katarzyny Figury, Olafa Lubaszenki czy Michała Koterskiego? Czemu nie. Dobre słowo od ulubionego sportowca, muzyka, youtubera, blogera? Nic nie stoi na przeszkodzie. Wystarczy wejść na stronę Hype Me, wybrać celebrytę i złożyć zlecenie.

Celebryci na życzenie

– Większość zamówień dotyczy życzeń: najczęściej urodzinowych, ale także z okazji rocznicy ślubu, Dnia Kobiet czy walentynek. Czasem ludzie liczą na poradę albo podtrzymanie na duchu. Ale zdarza się też, że za pomocą twórców chcą przeprosić mamę albo wyznać komuś miłość. Praktycznie każdego dnia ktoś nas zaskakuje – mówi Mikołaj Czajkowski, twórca platformy Hype Me, która umożliwia zamawianie spersonalizowanych filmików od znanych ludzi.

Do tej pory start-up pozyskał do współpracy niemal 800 celebrytów, którzy przygotowali ponad 7 tys. filmików dla swoich fanów. Zamówienie minutowego nagrania to przeważnie wydatek rzędu 30–150 zł, z których 60 proc. trafia do twórcy (najbardziej rozchwytywani wyciągają ponad 10 tys. złotych miesięcznie), 10 proc. do wskazanej przez niego fundacji, a 30 proc. zostaje w Hype Me. Coraz częściej trafiają się także zlecenia biznesowe – filmik, w którym gwiazda poleca np. zakład fryzjerski, sprzedając swój wizerunek, to już tysiąc złotych i więcej.

W pierwszym roku działalności Hype Me wypracował około pół miliona złotych przychodu. W marketplace łączący celebrytów z fanami uwierzył m.in. fundusz Kogito Ventures, który w grudniu 2019 r. wsparł go finansowaniem w wysokości 1,2 mln złotych. Dziś start-up Czajkowskiego stoi u progu kolejnej rudy inwestycyjnej.

– Kiedy startowaliśmy, baliśmy się hejtu za to, że za pośrednictwem naszej platformy gwiazdy biorą pieniądze od fanów. Ale nic takiego się nie stało. Ludzie zrozumieli, że Hype Me ułatwia dostęp do twórców, jednocześnie dając im możliwość etycznego monetyzowania popularności. No bo co jest bardziej moralne: nagranie filmiku na życzenie fana czy wzięcie grubych pieniędzy za reklamę marki tworzącej chorobotwórcze produkty? – pyta retorycznie Czajkowski.

Twórca HypeMe to 31-latek, który miał okazję dobrze poznać świat rozrywki, influencerów czy instagramerów, ponieważ przez wiele lat realizował się jako DJ. Z niezłym skutkiem: koncertował w San Francisco i Meksyku, nakręcił teledysk w Hongkongu, grał na Open’erze.

Jednak od początku rozwijał karierę dwutorowo, przeplatając muzykę z biznesem. Występy w sopockich klubach łączył z pracą w tamtejszej agencji interaktywnej Engine i studiami ekonomicznymi na Uniwersytecie Gdańskim.

Hype Me – jak powstała firma

– W 2013 roku dzięki doświadczeniu zdobytemu w Sopocie mogłem się przenieść do Warszawy i podjąć pracę w agencji K2, która była wtedy na topie. Efektowne biuro na Domaniewskiej, prestiż, fajni klienci. Praca w K2 otwierała wtedy wiele drzwi. W moim przypadku były to drzwi do Isobaru – opowiada Mikołaj Czajkowski.

Ale to w K2 zawarł najważniejsze zawodowe znajomości. Poznał tam Wojciecha Sadowskiego, Macieja Woźniczko, Macieja Zająca i Piotra Niewczasa, założycieli software house’u Move Closer. Część z nich stoi także za Packhelpem, jednym z najszybciej rozwijających się polskich start-upów, który oferuje platformę do zamawiania spersonalizowanych opakowań.

– Mikołaj to typ człowieka, którego jest bardzo dużo, gdy tylko wejdzie do po … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPajak Sport. Sukces utkany z puchu
Następny artykułWege Siostry. Przepis na biznes bez mleka