A A+ A++

Kolega @Dziobaty, odnosząc się dzisiaj do problemu „pańskości” i „chamskości” współczesnych mieszkańców Miasta Stołecznego, wspomniał o swoim przyjacielu, niejakim Janku Petzu ze szlachty kurlandzkiej, w którego domostwie w Radziejowicach na ścianie w sieni wisiała „gwintowana bałabanówka”, a w „refektarzu” jelenie poroża”.

Zaiste ciekawe musiało być owe domostwo i sprzęty w nim zgromadzone.  

Zacznijmy od refektarza. Oczywiście dzisiaj każdy deweloper może nazwać pokój o powierzchni 15 m2 „salonem”, ale żeby nazywać domową jadalnię „refektarzem”, to faktycznie trzeba mieć szlachecką i kurlandzką fantazję! No, chyba że Pan Petz był właścicielem klasztoru, a nie sądzę. Zaś refektarza ozdobionego jelenimi porożami to ja nawet w Świętej Lipce nie widziałem.  

Ale przejdźmy do tego, co Prawdziwi Panowie i Prawdziwe Chamy lubią najbardziej, to jest do broni palnej.  

Faktycznie, trzeba być arystokratą (umysłowym), aby w dzisiejszych czasach pamiętać o bałabanówce. Albo przynajmniej wiernym i uporczywym czytelnikiem „Pana Tadeusza”. Bo o bałabanówkach wiemy niewiele, a ci których rodziny ich nie posiadały, mogą o nich wiedzieć wyłącznie z panatadeuszowego sporu Asesora z Rejentem. Jeden miał bałabanówkę, drugi sanguszówkę, a każda pliszka swój ogon chwaliła.  

Zacznijmy od tego, że rzeczona bałabanówka była strzelbą myśliwską. Powtarzem: STRZELBĄ! 

A strzelby wytwarzane w końcu XVIII i na początku XIX wieku gwintowane nie bywały. Tak im zresztą zostało po dziś dzień. Gwintowane bywają obecnie tylko niektóre, specjalistyczne shotguny, np. Mosberga. Owszem, w kozienickiej Manufakturze założonej przez króla Stasie, którą Sejm Czteroletni podniósł do rangi fabryki, wytwarzano już wtedy gwintowaną, wojskową broń strzelecką, zwaną sztucerem kozienickim. Ale żeby strzelby śrutem lub brenekami strzelające gwintować? Co to, to nie!

Bałabanówki wytwarzał (montował) podobno jakiś uzdolniony ukraiński kowal, zwany (też podobno) Iwasiem. Podobno używał angielskich luf i zamków, pochodzących ze znanej wówczas brytyjskiej firmy Sagalas w Londynie i sygnował je napisem „Sagalas a London de Bałabanówka”. 

Podobno…

A zatem, jeśli u Pana Petza w Radziejowicach w sieni wisiała „gwintowana bałabanówka”, to Pan Petz musiał ją chyba sam nagwintować. Tylko po co?  

Jednak zarówno domowy refektarz, jak i gwintowana bałabanówka w sieni mogą stanowić ciekawy przyczynek do wyobrażeń Rodaków o „pańskości”. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułObwieszczenie Starosty Nakielskiego z dnia 12 sierpnia 2020 roku
Następny artykułOstre oświadczenie Jedlińskiego ws. Radia Nowy Świat. “Staliśmy się skrzywionym ideologicznie medium”