A A+ A++

Jeszcze kilka lat temu wyglądało na to, że balans sił pomiędzy prowadzącymi spory terytorialne Atenami i Ankarą ulegnie zachwianiu na korzyść tej drugiej. Znaczenie państwa z Azji Mniejszej rosło miarowo od wielu dekad, a prowadzone od początku wieku inwestycje w przemysł – m.in. zbrojeniowy – zaowocował pozyskaniem wielu technologii i stworzeniem licznych wyrobów. Dzięki temu Turcja z klienta na relatywnie niedrogi, często używany, sprzęt zachodni zaczęła wyrastać na coraz bardziej niezależny od zagranicy, samodzielny podmiot. Tymczasem Grecja od kilkunastu lat jest trapiona kryzysem gospodarczym, a i bez niego jest państwem o znacznie mniejszym potencjale niż jej wschodni sąsiad (niecałe 11 milionów obywateli w stosunku do 82 mln).

Turcja jeszcze na początku wieku weszła do konsorcjum budowy myśliwca Joint Strike Fighter jako partner 3 stopnia angażując w to przedsięwzięcie nie tylko środki finansowe ale także własny przemysł. Ankara chciała wejść w program podobnie jak wcześniej w program F-16C/D, w wyniku którego 270 samolotów zostało zmontowanych w Turkish Aircraft Industries (TAI). Planowano zakup 100-120 F-35A, a dodatkowo uruchomiony został program własnego samolotu 5. generacji TF-X, który miał w czasem zastąpić F-16 i powstać w 250 egzemplarzach. Tymczasem Grecja, która dysponuje obecnie ponad 200 samolotami bojowymi (154 F-16, 42 Mirage 2000 i 32 F-4 Phantom II) nie wydawała się zdolna do dokonania inwestycji na taką skalę. Wydawało się, że pod koniec lat 20. dojdzie do sytuacji, w której Grecy w agresywnych „pojedynkach” prowadzonych nad Morzem Egejskim nie będą mieli żadnych szans.

Sytuacja się jednak odwraca. Po pierwsze wyniku zakupu przez Turcję systemów obrony powietrznej odmówiono jej dostarczenia F-35. Po drugie od czasu puczu wojskowego z 2016 r. lotnictwo tureckie zaczęło mieć problemy kadrowe. Po trzecie wreszcie uwikłanie Ankary w wojnę na terytorium Syrii i zakup S-400 sprawiły, iż mało prawdopodobny wydaje się udział zachodnich firm lotniczych w programie TF-X. A wydaje się, że tylko tego rodzaju współpraca mogłaby zaowocować powstaniem tam samolotu 5. generacji.

Tymczasem Grecja ogłasza kolejne programy związane z modernizacją swojego lotnictwa bojowego. W grudniu ubiegłego roku Nikos Panagiotopoulos, minister obrony narodowej tego państwa ogłosił, że 84 najnowsze z posiadanych F-16C/D zostaną zmodernizowane do 2027 roku do wariantu Block 70 (tzw. F-16V). O ile to jeszcze wydawało się dość skromnym planem, z trudem realizowanym przez dysponujące ograniczonym budżetem państwo (Grecy chcą wydać na to 1,5 mld USD, Departament Stanu wydał zgodę nawet na 125 samolotów za cenę do 2,4 mld USD) to bardzo szybko pojawiły się kolejne zapowiedzi. Najpierw informacja, że w tym samym przedziale czasowym zmodernizowane mają zostać prawdopodobnie wszystkie greckie Mirage 2000, a na początku lutego br. minister Panagiotopoulos poinformował o planach zakupu dywizjonu (24 sztuki) F-35. Grecy chcą je zamówić już po przeprowadzeniu modernizacji F-16 i Mirage 2000 a zatem już po 2027 roku. Planują wydać na nie około 3 mld USD, a w tym koszcie – w przeciwieństwie do kontraktu polskiego – ma znaleźć się infrastruktura (zapewne przystosowanie jednej bazy).

Zgodnie z filozofią Kalego wywołało to zaniepokojenie po drugiej stronie Morza Egejskiego. Tym razem to Turcy boją się zachwiania balansu siły, szczególnie że F-16V może optymalnie korzystać z informacji zdobywanych przez F-35 i osiągać dzięki temu jeszcze większą przewagę nad tureckimi F-16C/D.

Wydaje się zresztą, że w czasie „chwiejnego pokoju” z Turcją F-35 w takiej właśnie roli będą właśnie wykorzystywane: jako maszyny rozpoznawcze, dostarczające informacji innym systemom. Każde bowiem wykorzystanie Lightningów II do „bezkrwawych” walk powietrznych z Turkami, w których zapewne greckie samoloty podchodziłyby niezauważenie do tureckich F-16, byłoby dla przeciwnika okazją do badania sygnatur tego samolotu i umożliwiało „uczenie się” walki przeciwko niemu, np. za pomocą systemów S-400. Jest to niedopuszczalne nie tylko z punktu widzenia Grecji, ale także innych użytkowników tego samolotu.

Tak czy inaczej modernizacje myśliwców 4. generacji i zakup generacji 5. Może dać Grekom ogromną przewagę nad rywalem, który obecnie coraz częściej narusza grecką przestrzeń powietrzną, szczególne że w konflikcie z Turkami już teraz mają poparcie społeczności międzynarodowej.

Jak na to wszystko zareagują Turcy? Potencjalnych scenariuszy rozwoju sytuacji jest kilka. Pierwszy to „pogodzenie się” z Stanami Zjednoczonymi i powrót do zakupów F-35, musiałoby się to jednak wiązać z rezygnacją z S-400. W obecnej sytuacji trudno to sobie wyobrazić bez politycznego trzęsienia ziemi w Turcji i odsunięcia od Erdogana od władzy, choć zaognienie stosunków z Rosją np. z powodu sytuacji w Syrii także wchodzi w grę. Drugi scenariusz to dalsze granie na Rosję, zakup samolotów z rodziny Su-27 (najpewniej Su-35) i oczekiwanie na pojawienie się na rynku Su-57, który będzie dostępny późno, nie wiadomo jakie będzie miał szanse z F-35, ani ile tak naprawdę będzie kosztował. Teoretycznie Rosjanie mogą też zaangażować się w program TF-X w miejsce firm zachodnich, ale trudno tu byłoby oczekiwać zadowalających efektów.

Tymczasem Turcja ma modernizować posiadane F-16C/D, co powinno jej się udać pod warunkiem, że nie pojawią się jakieś utrudnienia ze strony Stanów Zjednoczonych. Wszystko w rękach polityków…

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEko-budżet zamiast budżetu obywatelskiego?
Następny artykułWypadek drogowy w Mokrzcu. 63-letni mężczyzna trafił do szpitala