A A+ A++
  • Rząd PiS ugiął się przed żądaniami górniczych związków. Górnicy z Polskiej Grupy Górniczej dostaną 6 proc. podwyżki. W negocjacjach uczestniczył wicepremier Jacek Sasin. Rząd uniknął zapowiadanej na 28 lutego manifestacji w stolicy
  • “Solidarność, która jest przecież zapleczem politycznym tego rządu, zaszkodziła mu, ponieważ sprowokowała rząd do zrobienia kroku w tył. Dziś ustępstwo wobec górników jest wyjątkowo źle widziane w pozostałej części Polski – mówi dla Onetu ekspert górniczy Jerzy Markowski
  • – Górnicza manifestacja w Warszawie była straszakiem? – Nie jestem przekonany, czy 20 tys. by pojechało. Ciągle pokutuje przekonanie, że związkowiec to znaczy górnik. Proszę mi wierzyć, że tak nie jest – uważa Markowski
  • Były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo w latach 90. uważa, że górnictwo na Śląsku zlikwiduje się samo w ciągu 20 lat. Za sprawą braku inwestycji i rosnących kosztów wydobycia węgla
  • – Jeśli pojawi się jakiś odważny premier, który powie “od jutra przestajemy wydobywać węgiel w Polsce”, to wcale nie oznacza, że od jutra przestaniemy go używać. Będziemy go używali mniej więcej przez najbliższe 30 lat – uważa

***

Paweł Pawlik, Onet: Jest piątek, 28 lutego, to dziś ulicami Warszawy miała przejść wielka górnicza manifestacja. Odwołano ją, bo górnicze związki zawodowe po raz kolejny udowodniły, że niezależnie od barw partyjnych, każdy rząd kapituluje, gdy górnicy zagrożą marszem na stolicę. I znów pieniądze na podwyżki się znalazły.

Jerzy Markowski*: Związkowcy lubią mieć płaszczyznę, na której widać ich siłę. Jakie może być inne uzasadnienie potrzeby istnienia związków zawodowych, jeżeli nie to, że od czasu do czasu upomną się o wynagrodzenie. Jakoś nie rozmawiają o efektywności pracy, nie rozmawiają o czasie pracy, modelu górnictwa, zasadach obrotu węglem. Rozmawiają o tym co najprostsze, bo to wszystkich teoretycznie interesuje.

Gdyby pan był dziś ministrem odpowiedzialnym za decyzje w górnictwie, związkowcom też by tak łatwo poszło?

Przeżyłem w górnictwie całe moje życie i wszystkie możliwe strajki. I proszę mi wierzyć, że największym zmartwieniem strony wywołującej strajk, jest to, jak go skończyć. Jak wyjść z tego z twarzą. A jakoś trzeba powiedzieć ludziom “chopy to już dosyć, teraz idziemy do roboty”. Ewidentnie potrzebna była kampania pokazująca, że związki o coś walczą, doprowadzają do czegoś, czego bardzo im brakowało po likwidacji ministerstwa energii. Musieli pokazać, że oto znowu sprowadzają na Śląsk ministra, wicepremiera Sasina, który musiał przyjechać i przejął funkcję gajowego Maruchy, który pogodził obie strony, czyli zarząd PGG i związki. Tu jest taki klasyczny przypadek, można powiedzieć matematyczny. Wystąpiono o 12 proc. uzyskano 6 proc. podwyżki.

Można więc powiedzieć, że zawieszenie strajku kosztowało 270 mln zł.

Powiem panu uczciwie, jako człowiek który prowadził kopalnie, te 6 proc. może być zupełnie niezauważalna w przychodach i wydatkach Polskiej Grupy Górniczej. Te 6 proc. to jest nic. To jest symboliczna zmiana. Górnikom nic nie dała, ale zaszkodziła wizerunkowo. Mnie, jako byłemu górnikowi, trochę jest wstyd za koleg … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoncerty z okazji Dnia Kobiet. Najpierw w bibliotece, potem w PDK-u
Następny artykułWspólne apele prezydenta Starachowic i innych włodarzy