Na kwarantannie przebywa blisko pół tysiąca pracowników kopalni Sośnica. Niektórzy górnicy są w izolacji już półtora miesiąca. A na zakład przypada tylko jeden wymazobus.
– W sanepidzie jest za mało ludzi. Pracują prawie na okrągło, ale co to daje? Jak jest 460 górników razy trzyosobowa rodzina, to razem 1500 osób. A wymazobus przyjeżdża do 15 rodzin dziennie – mówi Zdzisław Bredlak z Sierpnia 80.
Związkowcy przypominają, że to rządzący odpowiadają za system. Chaos powoduje, że rodziny górnicze znalazły się w dramatycznej sytuacji. Premier odwiedził co prawda Śląsk, ale problemu, ich zdaniem, do tej pory nie rozwiązał. – Rodziny są uwięzione w czterech ścianach, dzieci płaczą po nocach i pytają, dlaczego inne dzieci chodzą po placach, bawią się, a one nie mogę. Niech im to premier wytłumaczy – dodaje Bredlak.
Związkowcy z kopalni od ponad dwóch tygodni domagają się szybszej diagnostyki. W piśmie przesłanym do min. Łukasza Szumowskiego zaapelowali, by laboratoria pracowały zdecydowanie sprawniej.
– Wszystkie konfiguracje, jakie tylko można sobie wymyślić, opierając się na Mrożku, na pewno się dzieją w sanepidzie na Śląsku – mówiła w audycji “Światopodgląd” dr hab. Aleksandra Wentkowska związana z wydziałem Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, na Śląsku reprezentująca RPO. Wskazywała, że dziennie terenowe biuro Rzecznika podejmuje 5-6 interwencji, przede wszystkim w imieniu górników i rodzin górniczych. – Siedzą na kwarantannach po kilka tygodni. Niektórzy sobie sami nakładają kwarantannę, bo wiedzą, że mają wynik pozytywny, ale nie są uwzględniani na liście kwarantanny sanepidu. Albo odwrotnie – ludzie są zdrowi, ale są na tych listach – wyliczała.
Posłuchaj w Aplikacji TOK FM:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS