A A+ A++

fot. Fabio Ferrari/LaPresse

Geraint Thomas (Ineos Grenadiers), Primoz Roglic (Jumbo-Visma) i Joao Almeida (UAE Team Emirates) mają przed sobą decydujące starcie. W piątek nieco słabiej wypadł Almeida, zaś Thomasa i Roglicia rozdzieliły tylko sekundy. Sobotnie Monte Lussari zadecyduje o losach maglia rosa.

Na królewskim etapie przez Dolomity faworyci spędzili większość dnia za swoimi pomocnikami, zostawiając ataki na ostatnie kilkaset metrów Tre Cime di Lavaredo. Najsłabiej z nich tam wypadł Almeida, zostając w końcówce i tracąc cenne sekundy.

Thomas próbował w końcówce zgubić Roglicia i zyskać pewną przewagę nad swoim głównym rywalem. Sił w końcówce ostatecznie brakło i to Słoweniec odjechał na trzy sekundy.

To znaczy, że kwestia zwycięstwa w tegorocznym Giro d’Italia pozostaje bardzo otwarta, a zdecyduje o niej sobotnia czasówka na Monte Lussari. 37-letni Walijczyk przystąpi do walki z pole position, a zważywszy na mocne umiejętności walki z czasem, może się czuć pewny siebie – choć po etapie nie ukrywał obaw co do trudności sobotniej próby.

Poszło dobrze. Kiedy ruszyłem na 400 metrów przed metą, po stu zorientowałem się, że na takiej wysokości to jest naprawdę duży dystans. Próbowałem pojechać równo, Roglic wyprzedził mnie na ostatnich 100 metrach, ale dobrze, że zyskałem nad Almeidą. Na jutrzejszym etapie będzie świetne widowisko, ale dla nas to będzie masakra

– komentował na mecie lider wyścigu.

Primoz Roglic na mecie nie dyskutował długo z mediami, pomimo dobrego nastroju po urwaniu cennych sekund.

Słoweniec najlepiej ze wszystkich zawodników wie, jak wiele może zmienić górska czasówka na przedostatnim etapie. Ponadto na obu czasówkach na tegorocznym Giro d’Italia nie błyszczał, a jutro będzie zmuszony do ofensywnej jazdy.

Na piątkowym etapie Roglic zasugerował jednak, w jaki sposób będzie chciał wybudować przewagę. Końcowy podjazd pod Tre Cime di Lavaredo pokonał na rowerze z kasetą rodem z kolarstwa górskiego, prowokując pytania, czy skorzysta z takiego samego sprzętu na Monte Lussari.

Było fajnie, odzyskałem trochę sił w nogach. Jutro znów idziemy na całość. Gdybym nie był pewny siebie, nie stawałbym na starcie. Wygra najlepszy

– rzucił.

Joao Almeida z kolei nie najmilej będzie wspominał drogi na Tre Cime di Lavaredo. Portugalczyk stracił kontakt i poniósł 23-sekundową stratę. Ta, przy znikomych różnicach w czołówce, może skomplikować jego sytuację w walce o różową koszulkę i jednocześnie o Trofeo Senza Fine.

24-letni lider klasyfikacji młodzieżowej nie składa jednak broni, a w rozmowie na mecie podkreślił, że wynik to nie wszystko. Ponadto podkreślił, że jeszcze nie wszystko jest stracone. 

Zrobiłem to, co mogłem. Byłem blisko az do samej końcówki, potem oni pojechali trochę szybciej. Ale ogólnie jestem raczej zadowolony. Jutro też jest trudny dzień, gdzie dam z siebie wszystko. Było bardzo stromo i ciężko było atakować – trzeba było mieć nogi, żeby to zrobić, a ja ich nie miałem. Troszeczkę cierpiałem. Jutro trzeba to wykończyć. Nadrobić minutę – to nie jest niemożliwe, ale… wiecie. Dam z siebie wszystko. Tak czy siak, będę zadowolony.

– uznał.

Jeśli znalazłeś w artykule błąd lub literówkę prosimy, daj nam o tym znać zaznaczając błędny fragment tekstu i używając skrótu klawiszy Ctrl+Enter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Разом переможемо!” У Залужного потролили фейки росіян про його “критичний стан”. Відео
Następny artykułНАБУ выявило махинации с углем на полмиллиарда