A A+ A++

fot. Gian Mattia D’Alberto/LaPresse

Eddie Dunbar na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej Giro d’Italia to chyba największe zaskoczenie po pierwszym górskim etapie trzeciego tygodnia wyścigu.

Eddie Dunbar nie był wymieniany w gronie przedwyścigowych faworytów. W analizach można było go wspomnieć, gdyż zespół Jayco-AlUla wystawił go jako lidera. Niesprawdzony w tej roli Irlandczyk, co sugerowałyby dotychczasowe wyniki, mógł co najwyżej myśleć o wmieszaniu się do grupy walczącej o miejsca pod koniec pierwszej dziesiątki.

Dunbara miejsce ósme czy dziewiąte nie interesuje. Ba, na mecie szesnastego etapu nie celebrował specjalnie czwartego miejsca na Monte Bondone i awansu na piątą lokatę w klasyfikacji generalnej.

To nie zwycięstwo, to czwarte miejsce. Przyjechałem nieco za najlepszymi, ale to pozytywny znak. To jest to, co zawsze chciałem robić. Tylko dotychczas nie miałem ku temu możliwości. Na szczęście ekipa Jayco-AlUla zaufała mi i wspierała mnie w ostatnich miesiącach w przygotowaniach. Chcę im podziękować za tę możliwość

– mówił na mecie.

26-letni zawodnik, który sportowe przygody zaczynał nie na rowerze, a grając przez osiem lat w rugby, w tym roku jedzie zaledwie drugie Giro d’Italia w karierze.

Irlandczyk w sezonach 2018-2022 reprezentował ekipę Sky/Ineos, ale tylko w 2022 roku załapał się do składu na Giro. Szansy w Grand Tourach nie dostał, jeździł za to w mniejszych wyścigach, zdobywając 3. miejsce w Tour de Yorkshire (2019), 4. w Giro dell’Emilia (2020), 12. w Tour de Suisse (2021) i wreszcie pierwsze w Tour de Hongrie i Settimana Coppi e Bartali (oba w 2022 roku).

Dunbar w 2023 roku reprezentuje australijski zespół Jayco-AlUla i dostał spory kredyt zaufania. Po kraksie i złamaniu nadgarstka w lutym, które wykluczyło go ze ścigania na sześć tygodni, zajął 9. miejsce w Tour de Romandie i do Giro przystąpił jako lider zespołu.

Rolę tę dzielił z Michaelem Matthewsem, który w pierwszym tygodniu zdołał wygrać etap, co zdjęło z ekipy presję. Dunbar trzymał się najlepszych, czas do Gerainta Thomasa i João Almeidy stracił na czasówkach, ale na wtorkowym etapie radził sobie znakomicie i na metę przyjechał z Primozem Roglicem.

To wyścig trzytygodniowy, trzeba wiedzieć jak rozłożyć siły. To mój drugi Grand Tour, szybko się uczę. Znam granice swoich możliwości, 5 kilometrów prze metą musiałem troszkę odpuścić. To był akurat decydujący moment. Potem odrabiałem, dosiadłem się do Kussa i Roglica. Oni jechali niezłym tempem, a Primoz w finale zredukował straty

– tłumaczył na mecie.

W klasyfikacji generalnej Irlandczyk jest piąty, 3:03 za prowadzącym Thomasem, ale tylko 13 sekund za czwartym Damiano Caruso (Bahrain Victorious).

Jeśli znalazłeś w artykule błąd lub literówkę prosimy, daj nam o tym znać zaznaczając błędny fragment tekstu i używając skrótu klawiszy Ctrl+Enter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBlizzard dostał po uszach za lootboxy w Diablo, ale kara jest śmiesznie niska
Następny artykułPrace na ul. Broniewskiego idą pełną parą [FOTO]