fot. Fabio Ferrari / LaPresse
Na początku Giro d’Italia Thomas De Gendt gonił uciekinierów dla swojego sprintera Caleba Ewana. Na Twitterze zdążył się już obwieścić mianem “kolarza dawniej znanego jako król ucieczek”, ale w Neapolu stary król ucieczek powrócił.
Po kilku dniach pracy na czele peletonu Belg zabrał się do dużego odjazdu, w którym znaleźli się także dwaj jego zespołowi koledzy: Harm Vanhoucke i Sylvain Moniquet. Kolarze Lotto Soudal byli najliczniej reprezentowanym zespołem w ucieczce, ale nie mieli w niej głośnych nazwisk, z czego skrzętnie skorzystali.
Wygrywałem wyścigi w poprzednich latach, ale czułem, że coraz trudniej i trudniej było zabierać mi się do dobrych odjazdów. W tym roku udało mi się to zrobić dopiero po raz trzeci. Zawsze byli tam dobrzy zawodnicy. Dzisiaj też tak było, z Mathieu van der Poelem i Biniamem Girmayem. Wiedzieliśmy też, że wszyscy będą na nich spoglądać; normalnie spoglądali na mnie. Wykorzystaliśmy to
– odpowiadał De Gendt na konferencji prasowej.
46 kilometrów przed metą pierwszy lider wyścigu, Van der Poel, rozruszał grupę harcowników mocniejszym atakiem. Chwilę później towarzystwo się rozjechało, co wykorzystał De Gendt i spółka, którą zawiązali z nim Vanhoucke, Jorge Arcas, Davide Gabburo i Simone Ravanelli. Na jednym z hopków na rundzie wokół Neapolu odpadł Ravanelli. Pozostała czwórka zgodnie współpracowała, zyskując przewagę nad resztą.
Na ostatnich kilometrach po raz kolejny ruszył Van der Poel z Girmayem. Przewaga zmalała na tyle, że prowadzenie w czołówce objął Vanhoucke, który dociągnął czwórkę do finiszu. De Gendt nie miał sobie równych i odstawił swoich rywali na kilka długości roweru.
Przez ostatnie dwa lata miałem pecha i gorszą kondycję. Dzisiaj udowodniłem, że nadal potrafię wygrywać wyścigi. To była naprawdę fajna trasa – coś w rodzaju mistrzostw, ale mogę mówić tylko o mistrzostwach Belgii, ponieważ nigdy nie wygrałem ani mistrzostw Europy, ani mistrzostw świata
– wyjaśnił.
Skąd tak mocny finisz De Gendta?
Jego finisz jest niesamowity. Na obozach treningowych rozkręcał pociąg rozprowadzający, potem wskakiwał na koło Andre Greipela i ćwiczył swój sprint. Często dobijał do 1400 watów
– przypomniał były kolega drużynowy, Greg Henderson.
Kolejny raz zespołowa jazda w ucieczce wygrała z indywidualnościami.
Stary człowiek a wciąż może
– napisał żartobliwie nowy-stary “król ucieczek”.
W 2012 roku De Gendt triumfował na 20. odcinku Giro zakończonym na Passo di Stelvio. Pamiętny, solowy rajd przyniósł mu wtedy 3. miejsce w klasyfikacji generalnej. Dzięki dzisiejszemu zwycięstwu został 10. kolarzem w historii, który po dziewięcioletniej przerwie wygrał etap Wielkich Tourów. Ostatnim zawodnikiem przed Belgiem, który zapisał się do tego zestawienia, był Rein Taaramäe, podczas zeszłorocznej Vuelty.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS