A A+ A++

Dlaczego utrzymanie Unionu jest dla jak mistrzostwo Niemiec? Jakie były kulisy zakończonych fiaskiem rozmów kontraktowym z Unionem Berlin? O uznaniu kibiców i kolegów z szatni. Ofertach z tureckich potęg. Jak zmieniło się jego postrzeganie w Polsce? O chęci pozostania w Niemczech i tym, że najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że Rafał Gikiewicz zostanie na przyszły rok w Bundeslidze.

Zapraszamy do zapisu rozmowy, którą Wojtek Piela przeprowadził dla Weszlo.fm.

***

WOJTEK PIELA: Rafał, gratuluję utrzymania. Wygraliście we wtorek z Paderborn i to jest już ono przyklepane. To duża ulga? Cały sezon byliście nad strefą spadkową, ale ostatnio przyszła słabsza forma.

RAFAŁ GIKIEWICZ: Na pewno przerwa spowodowana wirusem nie wpłynęła na nas dobrze. Ale tydzień temu wygraliśmy bardzo ważny mecz z Koln. Po tym spotkaniu mieliśmy 35 punktów. Werder w tej kolejce grał z Bayernem i czuliśmy, że najprawdopodobniej Bawarczycy potwierdzą mistrzostwo. Fortuna grała w Lipsku… Nawet jakbyśmy nie wygrali z Paderborn, mieliśmy świadomość, że utrzymanie na dziewięćdziesiąt procent zapewniliśmy sobie z Kolonią. Wiadomo jednak, chcesz wygrać u siebie z ostatnim zespołem ligi. Paderborn postawiło niełatwe warunki. W drugiej połowie było zespołem lepszym. Ostatecznie spadł nam kamień z serca.

Moim celem w Unionie był awans, a jak awansowaliśmy, rzecz jasna utrzymanie. Głupio byłoby się żegnać w atmosferze spadku. Cieszę się więc podwójnie. Mission complete. Mamy dwie kolejki, a potem wakacje. Zobaczymy, co przyniesie życie.

Patrząc na cały sezon, co zdecydowało twoim zdaniem o utrzymaniu? Moim okiem, za wiele goli nie strzelaliście, ale była solidność i własny pomysł.

Nasz pomysł na grę to przede wszystkim dobrze stać z tyłu i tracić mało bramek. Do tego bardzo dobre stałe fragmenty i po przechwycie szybkie kontry. Na własnym stadionie byliśmy czwartą drużyną w lidze pod względem liczby traconych goli. U siebie pokonaliśmy Dortmund, Gladbach, Augsburg, Koln. Trochę to się zmieniło po przerwie spowodowanej wirusem, bo przyszły remisy z Mainz i Schalke.

Mamy bardzo wyrównany poziom zawodników. Jest team spirit. Nie ma gwiazd, ale wszyscy walczą. Jesteśmy też bardzo dobrze przygotowani fizycznie, dużo biegamy. W tym sezonie wystarczyło. Nie gramy pięknej piłki. Może Paderborn gra ładniej, kombinacyjnie, z nami też próbowali rozgrywać. Ale mają osiemnaście punktów mniej. Musisz sobie zadać pytanie: co chcesz osiągnąć. Grać pięknie i spaść. Czy grać bardziej na swoją miarę i gromadzić punkty. Mamy ich 38. Dwa mecze do końca. Za nami jest Werder, który ma dużo większy budżet od nas, a ma dziesięć oczek mniej. Myślę, że nikt nie stawiał przed sezonem na to, że Union utrzyma się na dwie kolejki przed końcem sezonu. Dla nas to jak mistrzostwo Niemiec.

Jak patrzysz na cały sezon, to które momenty były najprzyjemniejsze? Derby z Herthą, pełne wydarzeń także pozaboiskowych, czy wskazałbyś coś innego?

Na pewno tamte derby, nawet od strony emocjonalnej. Szkoda, że ostatnie, bez kibiców, zostały przegrane, bo już zdawałem sobie sprawę, że to moje ostatnie w barwach Unionu. Średnio się z tym czuję. Ogółem każdy mecz w Bundeslidze był świętem, szczególnie u siebie. Oprawa. Doping. Spotkania takie jak 3:1 z Dortmundem. 2:0 z Gladbach, który wtedy był liderem.

Przed sezonem zakładałem sobie osiem czystych kont. Dużo osób słysząc to pukało się w czoło. Mówili, że w beniaminku to jest nie do zrobienia. Na ten moment mam siedem czystych kont, z pucharowymi dziewięć, a do końca sezonu dwie kolejki. Do odważnych świat należy.

Nie żal opuszczać Unionu?

W Berlinie każdy dzień będę wspominał cudownie. Szkoda, że zostało dziesięć dni do końca tej przygody. Staram się wycisnąć z tej końcówki jak najwięcej, zwiedzamy jeszcze troszkę z rodziną. Parę łez na pewno popłynęło w domu Gikiewiczów. Syn ma dziesięć lat, wielu znajomych. Takie jest jednak życie piłkarza. Nie zawsze zostajesz tam, gdzie chcesz. Dwie strony muszą chcieć. Klub ma trochę inny pomysł, ja się cieszę, że zrobiłem swoje. Zapisałem się w historii klubu. Pomogłem zrobić awans i utrzymać Union w Bundeslidze.

Jak spotykasz kibiców na mieście, nie brakuje emocjonalnych rozmów: Rafał, nie rozumiemy klubu, chcemy żebyś został?

Po meczu z Paderborn grupka fanów pojawiła się pod stadionem. Ochroniarze ich od nas oddzielali. Ale krzyczeli: Giki, zostań z nami. W mediach społecznościowych też rozkręcili akcję „kontrakt dla Gikiewicza”. To miłe. Tak samo koledzy z szatni po wczorajszym meczu przychodzili i dziękowali za to co zrobiłem przez ostatnie dwa lata dla Unionu. Dostawałem też od nich podziękowania w wiadomościach prywatnych. Oni będą w nowym sezonie grali w Bundeslidze, co wiąże się z tym, że zarobią większe pieniążki. Znowu ranga każdego przeciwnika będzie większa.

To mnie bardzo cieszy, że zapisałem dobrą kartę w oczach kolegów z szatni. Wszyscy mnie znają, wiedzą, że oddam na boisku wszystko co potrafię. To jest nagroda po 24 miesiącach w Berlinie. Nie powiem, wczoraj na boisku też płynęły mi łzy z oczu. Jestem normalnym facetem, łez się nie wstydzę. Troszkę zdrowia i serca tu oddałem. Myślę, że te łzy jeszcze przyjdą, najbliższe dni nie będą dla mnie łatwe.

Dostałeś sygnał z klubu, że zagrasz w dwóch ostatnich meczach? Będzie okazja na to ósme konto? Czy z racji utrzymania postawią na przykład na młodszego bramkarza?

Nie mam jeszcze informacji, po wczorajszym meczu mieliśmy lekką fetę. Dziś mieliśmy trenować, ale dostaliśmy wolne. Dopiero jutro trenujemy. Być może wtedy dowiem się, że już nie zagram albo że grał będę. Piłka to zawód. Gramy też dla pieniążków. Ale druga sprawa, że czym wyżej w tabeli będzie Union, tym klub dostanie większy profit z tytułu praw telewizyjnych.

Nie wiem jakie plany ma trener czy dyrektor sportowy. Jak zdecydują, że chcą dać szansę komuś innemu, będę musiał to zaakceptować. Choć wczoraj rozegrałem 74 kolejny mecz, sekundy nie opuściłem w barwach Unionu. Chciałbym dociągnąć do 76, czyli rozegrania wszystkich meczów, jakie można było w Unionie rozegrać. Jak się tak jednak nie stanie, usiądę z podniesionym czołem na ławce czy trybunach. Co będzie to będzie, nie mam na to wpływu.

O co dokładnie poszło w waszych rozmowach kontraktowych? Z perspektywy Polski dziwnie to wygląda. Trudno powiedzieć, że Union akurat na bramce potrzebował wzmocnień.

Dziwnie to wszystko wygląda, choć nie chciałbym za bardzo wypowiadać się na ten temat w mediach. Niemniej czego by nie powiedział dyrektor sportowy lub ktoś inny, wszystkie fakty przemawiają za mną w bramce Unionu, czy patrząc na ten sezon czy poprzedni. Od pierwszego spotkania w tej sprawie nie było jednak chemii w sprawie podpisania kontraktu. Potem było to odwlekane w czasie. Później zostałem wezwany, że chcą ogłosić oficjalnie taką decyzję i tyle.

Ja nie narzekam na brak ofert. Chciałem się dogadać. Chciałem zostać w Unionie. To był mój priorytet. Ale grasz tam, gdzie cię chcą. Mają inny plan. Nie wiem jeszcze kto będzie za mnie. Union się utrzymał, teraz pojawią się transfery. Ja na pewno nie jestem człowiekiem, który będzie na kogoś zły.

W Śląsku zesłano mnie do rezerw, rozwiązano kontrakt i sześć lat jestem w Niemczech. Za mną dwa fajne lata w Berlinie. Przyszedłem tu praktycznie jako „no name”, po paru meczach we Freiburgu. I zagrałem 74 spotkania. Strzeliłem bramkę. Zrobiłem awans i utrzymanie. Jak mam odchodzić, to po takim sezonie. Akceptuję to.

Wrócę jeszcze do kolegów z szatni. Czy zdziwiło ich to również z tej perspektywy, że miałeś mocną pozycję w szatni?

Spodziewali się, że trzon zespołu zostanie. Czyli również ja, jako osoba, która ma zawsze coś do powiedzenia w szatni. Dziwią się, ale życzą mi wszystkiego najlepszego. Myślę, że będzie mi dane przyjechać na Union w przyszłym sezonie i pożegnać się już z byłymi kibicami.

Gdy zaczynały się rozmowy o obniżce pensji związanej z koronawirusem, koledzy patrzyli na ciebie? Na przykład, na ile procent ty się zgodzisz, od tego uzależniając swoje stanowisko?

Wiem z rozmów prywatnych, że pierwsze pytanie ich agentów często brzmiało: czy Giki zostaje i czy zespół będzie tak silny jak w tym sezonie. To też mi schlebia. Ale trzeba pamiętać, że zawodnik jest tylko pracownikiem klubu. Decyzje personalne podejmuje prezydent, dyrektor, trener. Argumenty, że Gikiewicz jest już stary, bo ma 32 lata…

Van der Sar miał 40 i bronił w Manchesterze United.

Ja nie chcę się porównywać, on był super bramkarzem, ja kandydatem. Ale ten stary Gikiewicz rozegrał 74 kolejne mecze, a młodsi nie zagrali ani sekundy przez ten czas. To trochę argumenty się gryzą. Ja na dobrą sprawę nie wiem do końca co było kością niezgody. Nie jest prawdą, że Giki zwariował i chciał worek pieniędzy, na który klubu nie stać.

We Freiburgu, jakbym dostał szansę, to bym grał i zespół by na tym nie cierpiał. Szansy nie dostałem i przychodząc do Berlina zgodziłem się na taki kontrakt, jaki mi dawali. W ogóle go nie negocjowałem, bo przychodziłem wcześniej nie grając. Po dwóch latach oczekiwałem, że klub doceni trochę to, co zrobiłem. Podejdzie z respektem i trochę mi wynagrodzi. Tak się nie stało. Widać tak musi być. Nie będę płakać.

Czego się nauczyłeś w Niemczech jeśli chodzi o fach bramkarski? W Unionie wszedłeś na najwyższy poziom.

Na pewno chciałem podkreślić, że miałem super fachowców. A przede wszystkim nauczyłem się gry z presją. Przeciw takim klubom jak Bayern czy BVB, każdy błąd Gikiewicza to tracone punkty Unionu. Presja na bramkarzu i linii obrony jest nieporównywalnie większa. Nawet we Freiburgu było inaczej, bo tamta kadra bije pod względem umiejętności na głowę kadrę Unionu.

Nauczyłem się podnoszenia z porażek. Trener po awansie powiedział mi: słuchaj, w drugiej lidze przegraliśmy kilka meczów przez cały sezon. Tu możemy przegrać kilka w miesiąc. To będzie inne uczucie grania. Tak się zdarzyło po koronawirusie, kiedy dostaliśmy bęcki od Bayernu, potem czwórkę od Herthy. A trzeba się wygrzebać z dołka na małą górkę. Ten sezon nauczył mnie, że nie możesz mieć chwili zwątpienia. Porażki przychodzą, ale punkty musisz zbierać. W ostateczności każdy jest na wagę złota. Bundesliga to maraton, liczy się to, co masz na koniec, nie po sześciu kolejkach. Nasz trener bardzo dobrze nas zorganizował. Wczoraj znów padł gol po stałym fragmencie gry. Z Kolonią 2:1 i to samo – dwa gole po stałych fragmentach. Ja z Koln dobrze broniłem, pomogłem, ale o to chodzi. Kolektyw.

Masz przykłady tego, jak zmieniało się podczas twojego pobytu w Niemczech postrzeganie ciebie? Gdy wyjeżdżałeś ze Śląska, było z tym różnie.

Docierało to do mnie wtedy, ale tym się nie przejmowałem. Każdy piłkarz musi się skupić na tym, co robi najlepiej. Ja najlepiej potrafię łapać piłkę. Wiedziałem, że muszę się uczyć. Jeśli grasz w Bundeslidze, gdzie występuje kilku Polaków, a to Gikiewicz rozgrywa 32 spotkania od deski do deski, to robi wrażenie. Jak patrzysz kto broni w Bundeslidze, to albo Niemcy z górnej półki, albo młodsi ode mnie obcokrajowcy. Nie jest łatwo dostać się na bramkarską karuzelę, a ten Gikiewicz tam się dostał i szósty rok jest w Niemczech. Wypada się cieszyć, ale też zakasać rękawy, żeby jeszcze parę lat się utrzymać.

Od kogo dostajesz ostatnio więcej wiadomości? Od kibiców Unionu, rozpaczających, że odchodzisz, czy może od fanatycznych kibiców Besiktasu, którzy zasypują cię komentarzami „COME TO BESIKTAS”?

Jest co jakiś czas lawina tureckich komentarzy na moim koncie. Ale to nie tylko Besiktas. Najpierw mówiło się o nich, potem zaczęto pisać, że Muslera ma kontuzję… Nie chcę zdradzać nazw klubów, ale chodzi też o inne czołowe kluby tureckie. Rozmawiałem z różnymi, byłymi lub obecnymi, legendami tureckiej piłki poprzez video konferencje. Dostaję mnóstwo komentarzy z Turcji, nawet po wczorajszych tweetach i zdjęciach na Instagramie. Niemniej jak powiedziałem: ze względów rodzinnych wolałbym zostać w Niemczech.

Kto dzwonił do ciebie z tureckich legend? Hakan Sukur? Emre Belozoglu?

Nie mogę powiedzieć, ale jesteś blisko.

Zapytam inaczej: Hamburg wydaje się dobrym miejscem do życia?

Rozmawiałem z Waldkiem Sobotą, który zapewniał mnie, że Hamburg do życia jest rewelacyjny. Ale co będzie dalej, zobaczymy.

Jakbyś miał określić swoją przyszłość, to możemy założyć, że na pewno zostaniesz w Niemczech, czy coś może się jeszcze wydarzyć w kontekście zagranicznym?

Myślę, że trzeba się nastawić na to, że następnym sezonie będę grał w Bundeslidze. Oczywiście pewnym możemy być tylko śmierci. Ale na ten moment wszystko wskazuje na to, że Gikiewicz będzie miał okazję przyjechać na Union w innych barwach i pożegnać się z kibicami.

Wyobrażałbyś sobie siebie w Hercie Berlin?

Nie, bez szans.

Dlatego, że nie było tematu, czy był temat, ale powiedziałeś „nie”?

Jakbym chciał dostać stamtąd ofertę na maila, to by przyszła. Ale po tym co tu zrobiłem, będąc jednym z symboli awansu, robiąc akcje z kibicami… Byłem sobą przez dwa lata. Nie zniweczę wszystkiego co zbudowałem. Nie przegram tego w jeden dzień.

Odnośnie zmian twojego postrzegania. Jadąc na kadrę, choć nie zagrałeś, też wiele zyskałeś. Podobno nie wszyscy z trenerów postrzegali cię dobrze i zmienili zdanie.

Jechałem na kadrę też po to, żeby poznać chłopaków i trenerów. Chciałem pokazać się ze strony sportowej, ale i prywatnej. Żałuję, że nie ma Euro i zgrupowań. Jeśli będę jednak grał w Bundeslidze, to czy ktoś będzie chciał czy nie, ten Gikiewicz będzie musiał pozostać na reprezentacyjnym radarze. Nie każdy się tu utrzymuje.

Jako człowiek, który mocno żyje ligą angielską, muszę zapytać: West Ham to jedyny klub, który poważnie się tobą interesował, czy był inny temat?

Jedyny, przez kontuzję Fabiana. Muszę jednak powiedzieć, że na Anglię się nastawiałem. Byłem przekonany do tego kierunku. Chciałem wyjechać i zarobić duże pieniądze, ale to kierunek, który przez koronawirusa bardzo zwolnił. Tak o osiemdziesiąt procent wszystko się wstrzymało. Kluby nie wiedzą, ile mogą zapłacić. Tam był duży harmider związany z powrotem ligi i musiałbym czekać miesiąc, żeby coś z Anglii dostać. Powiedziałem, że coś takiego nie wchodzi w grę. Musiałem zmienić plany.

Jak patrzysz ogółem na oferty, to te kwoty są faktycznie dużo mniejsze przez pandemię? Kluby zaczęły oszczędzać?

Z tego co mi wiadomo, zawodnicy z kartą na ręku i tak są na wygranej pozycji. Ja taką kartę mam. To będzie mój najlepszy kontrakt w życiu. Będę zadowolony, ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Ktoś mi kiedyś powiedział, jak podpisywałem kontrakt w Jagiellonii: na początku będziesz myślał, że masz świat u stóp. Po paru miesiącach uznasz, że zarabiasz za mało. Tak jest zawsze. Zawsze uważasz, że możesz mieć więcej. Ale musisz szanować to, co ktoś chce ci dać. Nie myślę więc o tym co by było, gdyby nie wirus. Wszyscy musimy się w tych realiach odnaleźć. Z tym wirusem też nie wiadomo, wróci czy nie wróci. Jestem zdrowy, rodzinę mam przy sobie, oni też są zdrowi – to najważniejsze.

Podjąłeś już decyzję, wiesz na sto procent gdzie zagrasz?

W głowie wiem. Ale jeszcze nie parafowałem tego.

Jakbym strzelił w ten sposób, że czekamy aż Hamburg awansuje, to powiesz „pomidor”, czy że strzelam kulą w płot?

Mógłbym to różnie nazwać. Nazwijmy, że ślepakami strzelasz.

OK. Ilu bramkarzy widzisz od siebie lepszych w Bundeslidze na ten moment?

7-9 na pewno. Bez problemu jestem w stanie podjąć rękawicę i wpisać się do TOP10.

Który z bramkarzy Bundesligi zrobił na tobie największe wrażenie?

Neuer. Sommer. Gulacsi. To moja trójka. Sommer na linii jest nieprawdopodobny. Neuer, ekstrawagancki, wychodzi do piłek, do których nikt by nie wyszedł. Czasem broni w 90 minucie kluczową piłkę, choć do tej pory nie miał nic do roboty. Pokazuje klasę. Myślę, że wielu ekspertów wskazałoby podobną trójkę.

Ile sobie dajesz czasu odnośnie zmiany klubu?

Myślę, że maksymalnie dwa tygodnie.

Rafał, dzięki za poświęcony czas, życzę dogrania tych dwóch kolejnych meczów w barwach Unionu i ósmego czystego konta.

Okaże się, jak mówiłem, na treningu. Teraz trzeba się zregenerować po lekkich tańcach w szatni. Koronawirus szaleje, więc o żadnych baletach na mieście nie było mowy.

Chyba, że na domówkę do kolegi!

Nie, media stały pod stadionem, ciężko byłoby wyjechać niezauważonym. Niektórzy w klubie zostali i spali.

Ty zostałeś czy wróciłeś?

Ja po 2 byłem w domu. Nie widziałem rodziny siedem tygodni, przyjechali przed meczem. Tu są zasady, że musieli poddać się badaniom na koronawirusa – wyszły im negatywnie i mogliśmy się spotkać. Chciałem świętować z żoną i dziećmi.

ROZMAWIAŁ WOJCIECH PIELA

Fot. NewsPix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMS: nie ma mowy o połączeniu zawodów adwokata i radcy
Następny artykułSzkolenie organizowane przez Wojsko Polskie