A A+ A++

Jerzy Brzęczek był w czwartkowy wieczór gościem Małgorzaty Domagalik w programie „Niech gadają” w Kanale Sportowym. Spisaliśmy najważniejsze wątki z tej dwugodzinnej rozmowy. Padło też sporo pytań od widzów. Były selekcjoner opowiadał między innymi o ciszy Lewandowskiego, zdziwieniu zwolnieniem, chęci powrotu do pracy i o tym, czy książka doprowadziła do jego zwolnienia.

O zaproszeniu do Kanału Sportowego

Kilka miesięcy temu powiedziałaś mi (do Małgorzaty Domagalik – red.), że masz zamiar poprowadzić swój program. Wiedziałem, że przyjdzie taki czas, że emocje opadną i do tego czasu nie chciałem udzielać wywiadów. I pierwszego udzielę tobie. Musiałem się chwilę zastanowić po twoim telefonie, bo pamiętałem, co zrobił z nasza książką. Pamiętam, jak bawił się zapałkami odpalając ognisko naszą książką. To było niesmaczne. Dziennikarze mogą krytykować, ale jest pewna granica.

O ksywie „Wuja”

To wielki zaszczyt i wyróżnienie, że mogłem prowadzić Kubę Błaszczykowskiego w kadrze. „Wuja”? Ja się tego nie wypieram. Jestem wujkiem jednego z najlepszych piłkarzy w historii tej reprezentacji. I jestem z tego dumny. A o ksywę się nie obrażałem. Mam dystans i poczucie humoru.

O okolicznościach zwolnienia

Zwolnienie było zaskoczeniem. Albo inaczej – zaskoczeniem był moment zwolnienia. Patrząc obiektywnie – zrealizowałem wszystkie cele. Gdy wchodziłem na spotkanie z prezesem Bońkiem, to się nie spodziewałem takiej decyzji prezesa. Prezes krótko przekazał, że po swoich przemyśleniach podjął taką decyzję. Uszanowałem to, ale powiedziałem, że jestem zaskoczony, bo zrealizowałem cele. Pamiętam, że po ostatnim meczu w listopadzie wróciłem do domu. Rozmawiałem z żoną i powiedziałem „prezes Boniek się inaczej zachowywał po meczu”. Myślę, że podjął decyzję już wtedy. Zdziwił mnie moment zwolnienia. Inaczej by było, gdybym celów nie zrealizował. Po tej informacji o rozstaniu dzwoniło do mnie kilka osób z zarządu PZPN. Nie mogli zrozumieć tej decyzji.

O tym, jak długo bolało zwolnienie

Trochę bolało. Najgorszy był moment, gdy zaczęło się Euro. Z jednej strony myślałem – powinienem tam być. Ale z drugiej strony – kibicuję tej kadrze, kibicuję tym chłopakom. Tak sobie myślałem – czy ja po takich wynikach na Euro miałbym wstęp do kraju?

O Błaszczykowskim

Nigdy nie patrzyłem na koneksję. Nie brałem pod uwagę tego, jak ludzie będą na to patrzeć. Liczyło się dla mnie tylko to, co jest w stanie dać kadrze.

O szatni za jego kadencji

Nie mieliśmy żadnych problemów. Jasnym jest, że jeśli w zespole jest ponad 20 zawodników, to rezerwowi zawsze będą niezadowoleni. Każda odprawa kończyła się tym, że mówiłem – ci, którzy nie są w wyjściowym składzie, mogą być na mnie wściekli. Ale na mnie, nie na kolegów. Nie mieliśmy żadnych problemów. Gdybyśmy je mieli, to nie zrealizowalibyśmy celów.

O Lewandowskim

Po pierwsze – Robert, gratuluję ostatnie nagrody. W przyszłym roku dostaniesz kolejnego Złotego Buta, będzie ci pasował do pary. Czy kontaktowaliśmy się po zwolnieniu? Zadzwonił do mnie, porozmawialiśmy. Często też rozmawialiśmy w trakcie pracy w kadrze. Jeździłem do Niemiec. Byliśmy umówieni na grudzień, ale chciałem wziąć udział w treningach, więc przełożyliśmy ten kolejny wyjazd na styczeń. Niestety – tego wyjazdu już nie doczekałem.

Co zaskoczyło go bardziej – zatrudnienie czy zwolnienie

50 do 50. Obie decyzje były zaskoczeniem. Nie spodziewałem się propozycji od prezesa Bońka. Ale też nie spodziewałem się zwolnienia akurat w takim momencie – i po zrealizowaniu celów.

O krajobrazie kadry po odejściu

Nie uważam, że zostawiłem w kadrze gruzowisko. Rozegraliśmy 24 mecze. 12 wygraliśmy. Cztery razy graliśmy z przyszłymi mistrzami Europy. Dwa z byłymi mistrzami Europy. Kolejne dwa z Holandią. Nie uważam, by zostawił pobojowisko w tym zespole.

O mamie

Po zwolnieniu pojechałem do domu. Tam była mama. Fantastyczna kobieta. 88 lat, jest po udarze, ale na niesamowicie jasny umysł. Wszedłem do domu i widzę, że mama się uśmiecha. Mówi: – Synu, to największy prezent, że już nie będę słuchała co o tobie mówią.

O „ośmiu sekundach ciszy” Lewandowskiego

Zawsze można odbierać to tak, że to podważa mój wizerunek. Ale później Robert powiedział w wywiadzie przed Euro, że miał czarną dziurę wówczas w głowie. Takie sytuacje się zdarzają, to są rozmowy na żywo. Rozmawialiśmy później na ten temat, wszystko sobie wyjaśniliśmy.

O przejmowaniu presji

Pewne rzeczy robiłem z premedytacją. Żeby ściągnąć presję z piłkarzy i wziąć ją na siebie. Ostatecznie to przyniosło sukces, bo zrealizowaliśmy cele. Po zwolnieniu mnie prezes Boniek powiedział, że teraz czas najwyższy, by całą odpowiedzialność wzięli na siebie piłkarze. By pokazali jaja. Myślę, że to coś pokazuje.

Czy Domagalik wyświadczyła mu niedźwiedzią przysługę książką?

To jest bardzo dobra książką. O ile ktoś ją przeczyta bez złych emocji i złego nastawienia, to będzie mu się podobała. Żadna książka nie sprawi, że jesteśmy złym lub dobrym selekcjonerem. Wydanie książki nie powinno determinować oceny selekcjonera – zwłaszcza, gdy realizuje stawiane przed nim cele. Kwestia jest też taka – czy każdy przeczytał tę książkę do końca? Czy spojrzał na nią obiektywnie? Ja nie odbieram tego tak, że książka obniżyła moje notowania u prezesa Bońka.

O powrocie do zawodu

Oczywiście, że chciałbym wrócić do trenowania. Przed sezonem rozmawiałem z wieloma ludźmi ze środowiska i byliśmy zgodni, że to będzie najlepszy sezon z ostatnich lat. Chciałbym wrócić do pracy. Miałem propozycje wiosną, ale nie chciałem podejmować decyzji tak szybko. Chciałem złapać trochę spokoju, złapać dystans. Teraz jestem gotowy, czekam na nowe wyzwania.

Czy kiedyś jeszcze będzie selekcjonerem?

Nigdy nie mów nigdy. Nie ukrywam, że chciałbym dostać taki telefon z PZPN-u. Byłbym wówczas bardzo szczęśliwy.

O propozycji z Legii Warszawa

Była taka propozycja. Ale przedłużyłem wówczas kontrakt z Wisłą Płock niedługo wcześniej i nie było to wówczas realne. A miesiąc później zostałem selekcjonerem.

Czy po zwolnieniu stracił dużo znajomych?

Absolutnie nie. Wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej poczułem to wsparcie. Wielu przyjaciół ze środowiska piłkarskiego nie mogło zrozumieć tej decyzji. Dzisiaj często podróżuje pociągiem, spotykam wielu ludzi, robimy zdjęcia, rozmawiamy. To bardzo miłe. Dzisiaj w programie też były raczej miłe telefony. Ludzie w futbolu często doceniają pewne rzeczy po czasie. Gdy opadną emocje, to możemy pewne sprawy ocenić na chłodno. Jasne, popełniałem błędy w kadrze. Ale nie popełniłem żadnego błędu, który sprawiłby, że nie pojechalibyśmy na Euro.

 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKu źródłu smutku
Następny artykułMOK Mysłowice: Festyn Rodzinny – Dziećkowice