A A+ A++

Na początku września rządzący ogłosili stan wyjątkowy na granicy polsko-białoruskiej. Zgodnie z przepisami, które obowiązują w 183 miejscowościach, na ich terenie nie mogą przebywać przedstawiciele mediów i organizacji społecznych, co wywołało medialną histerię. Sytuacją na granicy polsko-białoruskiej gra „Gazeta Wyborcza”, która już na pierwszej stronie grzmi o „proteście niezależnych mediów”, a na swoich łamach zamieściła aż trzy publikacje poświęcone „zakazowi obecności dziennikarzy w strefie wyjątkowej”.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

— Medialna histeria! Redakcje żądają wstępu na tereny objęte stanem wyjątkowym. „Wyborcza”: „Władza nie chce, by jej patrzeć na ręce”

— Dziennikarze Onetu prowadzili relację przy granicy z Białorusią! Usłyszeli już zarzuty. Czuchnowski wzywa: „Media na granicę”

— Media III RP nie chcą „informować” o tym, co dzieje się w strefie stanu wyjątkowego. One chcą tę granicę PRZEŁAMAĆ, razem z Łukaszenką

Protest „niezależnych mediów”

30 redakcji, w tym m.in. „Gazeta Wyborcza”, TVN24 i RFM FM podpisały się pod deklaracją „Dziennikarze na granicy”, w której domagają się od rządu dopuszczenia mediów do rejonu objętego stanem wyjątkowym. Dziennikarze wezwali rząd do wycofania wprowadzonych przepisów i zapowiedzieli, że będą kontynuować swoją pracę.

We wtorek przed Sejmem odbyła się konferencja prasowa przedstawicieli mediów, podczas której odczytano treść listu – protestu nazwanego „Dziennikarze na granicy”.

Jak oświadczył Wojciech Czuchnowski, „akcji nie poparły media publiczne, prorządowe oraz Polsat”.

Sygnatariusze listu stwierdzili, że stan wyjątkowy „wyklucza działalność mediów”, co „musi budzić sprzeciw”, a działania władz „są sprzeczne z zasadą wolności słowa, stanowią też przejaw niezgodnego z prawem prasowym utrudniania pracy dziennikarzom i tłumienia krytyki prasowej”. W apelu poruszono też kwestie humanitarne. Sygnatariusze oświadczyli, że na granicy „toczy się wojna o polską świadomość”, bo koczujący tam nielegalni imigranci są „dehumanizowani” i przedstawiani jako „broń biologiczna”. W ich ocenie zakaz sprawia, że w Polsce będzie rozwijała się „ksenofobiczna świadomość”.

Czuchnowski dodał, że w rejonie objętym stanem wyjątkowym pracują dziennikarze „Wyborczej”, a sygnatariusze apelu przygotowali poradnik dot. zachowywania się w strefie i co robić w sytuacji zatrzymania przez funkcjonariuszy.

List dziennikarzy

Na łamach „Wyborczej” wydrukowano także list dziennikarzy. Podpisani pod nim sygnatariusze stwierdzili, że przez wprowadzenie stanu wyjątkowego odbiera im się „możliwość wypełniania misji” ich zawodu, a społeczeństwu „konstytucyjnego prawa do informacji.

W oświadczeniu podpisanym przez różne redakcje zapisano, że wprowadzone na terenie objętym stanem wyjątkowym zasady dotyczące mediów i organizacji społecznych „budzą sprzeciw” oraz „stanowią też przejaw niezgodnego z prawem prasowym utrudniania pracy dziennikarzom i tłumienia krytyki prasowej”. Powołując się na opinie prawników redakcje domagają się dostępu do rejonu objętego stanem wyjątkowym. Redakcje protestują także przeciwko działaniom podjętym wobec dziennikarzy Onetu, którzy mimo ogłoszenia stanu wyjątkowego, relacjonowali wydarzenia na granicy.

Pod listem, poza „Gazetą Wyborczą”, podpisały się m.in.: Onet, Wirtualna Polska, OKO.press, „Super Express”, „Fakt”, „Newsweek”, „Tygodnik Powszechny”, RMF FM, oraz TVN.

Opinia prawnika

Redakcja z Czerskiej zamieściła także na łamach „GW” opinię prawnika dot. obecności mediów w strefie objętej stanem wyjątkowym. Zdaniem prof. Ewy Łętowskiej, głównym celem wprowadzenia przepisów było „utajnienie, co się na granicy dzieje”.

Stan wyjątkowy wyjątkowo dotkliwie ogranicza możliwości pracy dziennikarzy. Wolno im mniej – gdy idzie o fakty i dokumentację

– przekonywała prof. Łętowska dodając, że dziennikarze mogą zająć się czym innym, ale „obywatele nie przeczytają o faktach, które będą frustrować i zawstydzać”.

W jej ocenie „oznacza to regres warunków, w jakich funkcjonują demokracja i społeczeństwo obywatelskie i zarazem obniżenie standardu samej demokracji”.

Państwem prawa teraz bywamy, a nasza demokracja jest okrojona

– dramatyzowała prawniczka na łamach „GW”.

Stan wyjątkowy skierowany w gruncie rzeczy przede wszystkim przeciw wolności mediów jako dostarczycieli wiedzy o faktach to przecież kolejny przejaw „państwa podwójnego”, jakiego doświadczamy. (…) Fałszywe etykiety nadawane rozwiązaniom i procedurom prawnym mają maskować autorytarne w swej istocie posunięcia władzy

– stwierdziła prof. Łętowska.

Najwyraźniej niektórzy dziennikarze, w tym również ci z „Gazety Wyborczej”, wciąż nie rozumieją, iż wprowadzenie stanu wyjątkowego jest działaniem nakierowanym na ochronę bezpieczeństwa Polski.

wkt/”Gazeta Wyborcza”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBurmistrz Staszowa Leszek Kopeć obronił pracę doktorską
Następny artykułNaczepa z przerobionymi numerami zatrzymana w Kukurykach