A A+ A++

Nie tylko producenci konsol oraz dedykowanych gier stosują tę praktykę. Zdaje się, że nawet japońscy giganci wydawniczej części branży zaczynają myśleć podobnie. Square Enix wraz z premierą Final Fantasy XV (2016, Luminous Studio) rozpoczyna drogę ku klienteli USA oraz Europy. Najważniejsza marka firmy od dekad zachowała jednak pokolenia fanów zarówno w Stanach Zjednoczonych oraz na Starym Kontynencie. Decyzja podyktowana raczej chęcią pozyskania nowych graczy niżeli zachowywaniem tradycji. Dość powiedzieć, że ortodoksyjni zwolennicy cyklu niechętnie przyjęli wieści o zręcznościowym charakterze “piętnastki”. Przystosowani od lat do turowego przebiegu starć, protestowali. Koniec końców, historia Noctisa oraz trzech królewskich towarzyszy podróży wygenerowała na koncie firmy największe zyski od lat. Na pewno większe niż pechowa Lightning, według wielu niesłusznie krytykowana. Co daje nam teraz perspektywa kolejnej, numerycznej historii? 

Nowy/stary kierunek

Epoka turowego Final Fantasy zakończyła się. Nawet jeśli wciąż trwać będziemy przy nabijaniu kolejnych leveli dla bryłowatego już dzisiaj, klasycznego Clouda, nie zmienimy faktycznej zmiany czasów oraz przede wszystkim, trendów. Tradycję winno się szanować, nigdy zmieniać. Metamorfoza wizerunku to jednak często klucz do sukcesu w postaci całych, nowych grup fanów. Wiedział to Shinji Mikami gdy na przełomie 2004/2005 roku do sprzedaży trafiło Resident Evil 4. I skoro już przy “amerykanizacji” jesteśmy, nie jest to zjawisko totalnie nowe na przestrzeni dekad w branży gier jako takiej. Capcom od samego początku istnienia Resident Evil, inspirował się amerykańskim stylem ujęcia akcji. Square Enix wraz z Final Fantasy XV, wkracza na zupełnie nowe terytorium działania. W styczniu ubiegłego roku poinformowano o łącznej sprzedaży gry na poziomie 8.9 miliona kopii. 

Czyni to FFXV trzecią, najlepiej sprzedającą się odsłoną serii. Produkcje tworzone ponad dekadę często okazują się artystycznym oraz koncepcyjnym niewypałem. Przypadek Duke Nukem Forever jest wręcz książkowy, gdy Gearbox Software musiało skleić resztki z dawnego echa dewelopingu. Wyszło jak wyszło. Z projektu FF: Versus XIII udało się wydobyć znacznie więcej. Dzisiaj, Final Fantasy XV widnieje jako dalszy kierunek rozwoju wschodniego wydawcy. Słuszność decyzji zweryfikuje nadchodzący sequel. Czy FFXVI będzie dobre lub odwrotnie? Ciężko wróżyć z fusów. Na podstawie ostatnich lat możemy jedynie zweryfikować nasze spostrzeżenia bądź obawy. Nadszedł moment, kiedy Square Enix traktuje zachodnich oraz europejskich graczy priorytetowo. Nadal postacie obecne we współczesnych iteracjach Final Fantasy przypominają lalki dla wszelakich japonofilów (ekipa Noctisa niczym gwiazdy japońskiego rocka) lecz reszta ewidentnie poszła w zachodnim kierunku. FFXV jest tego dowodem, chociażby ze względu na obecne w grze autostrady, porozrzucane w odstępach stacje benzynowe. Widzicie tutaj cokolwiek japońskiego poza character designem mistrza Nomury? Niespecjalnie. 

Trzynastka była tytułem o wiele bardziej wschodnim. Jednak nie ten aspekt zdecydował o powszechnie negatywnym przyjęciu. Czepiano się udziwnionego systemu rozwoju postaci, chociaż bardzo podobnie wyglądała jego nowa wersja w XV czy nawet bardzo dobrym FF7: Remake. W oczekiwaniu szesnastego rozdziału pokoleniowej serii, przyszedł czas lekkiego powrotu do średniowiecza. Ostatnim takim “Fajnalem” okazała się genialna dziewiąta część. Ostatnia z wielkiej trylogii klasycznego PlayStation. Zasłynęła karykaturalną koncepcją bohaterów, oraz fantastycznie namalowanym światem. Do dnia dzisiejszego mam zachowany swój egzemplarz, natomiast wersja HD jest cudownym aktem dla wszystkich spragnionych nostalgii. Lepszego zakończenia dekady PSX być nie mogło. 

Rynkowa adaptacja

Final Fantasy XVI - główny bohater

Po prezentacji oficjalnego materiału z gry, producent Naoki “Yoshi-P” Yoshida jasno określił przeznaczenie produkcji. Final Fantasy XVI jest przede wszystkim skierowane dla zachodniego elektoratu, europejskiego również. Sam jestem zdania, że dla japońskiej sceny wystarczą cukierkowate inicjatywy pokroju World of Final Fantasy. Seria idzie zatem rynkowymi wymaganiami. Nowa gra to również najbardziej mroczna z odsłon, co sugeruje już sama oprawa audiowizualna. Wątpliwe aby chodziło raczej o chęć powrotu do przeszłości, czyli epoki Final Fantasy IX. W Stanach Zjednoczonych oraz Europie w ciągu ostatnich lat zauważalny jest hype na dark fantasy. Wiele zmieniła Gra o Tron, w swojej najbardziej komercyjnej, serialowej formie. Ludzie chcą spędzać czas przy takim settingu. 

Rosnący trend zatem widzi Square Enix serwując bardzo zbliżoną stylistykę w Final Fantasy XVI. Yoshida niedawno potwierdził, że pierwszy raz w historii dewelopingu cyklu, w pierwszej kolejności zaangażowano anglojęzyczną obsadę dubbingową. Strona japońska otrzymała swój angaż dopiero później. To raczej wyklucza obsunięcie premiery datowanej już na przyszły rok. Japońscy giganci przemysłu gier ulegają stopniowej amerykanizacji. Przypadek PlayStation udowodnił, że ta praktyka gwarantuje odpowiednie profity. Rdzenni miłośnicy Final Fantasy roszczą pretensje do wydawcy o zaniechanie korzeni. Na przekór malkontentom gustującym w nieco bardziej tradycyjnej formule rozgrywki, Square Enix przygotowuje już drugą część FF7: Remake, skierowaną najpewniej już tylko dla PlayStation 5 lub Xbox Series X w przyszłości. Mrocznie zapowiada się również inny projekt, Final Fantasy: Origin. “W przeciwieństwie do pozostałych, prześlicznych gier Final Fantasy, ta bardziej ocieka krwią” – twierdzi Tetsuya Nomura. Czy to początek nowej, brutalnej drogi dla uniwersum? Square Enix ponownie zachowuje się jak Capcom czy Sony. 

Wprowadza nowe gry szlagierowej marki w rynkowe trendy, natomiast asem w rękawie pozostają renowację najbardziej klasycznych perełek. Final Fantasy VII: Remake 2 osiągnie komercyjny sukces bez względu na efekt końcowy. Renoma wydanej w 1997 roku legendy jest za duża aby mówić o nieudanej sprzedaży. Jeśli FFXVI spotka się z negatywnym przyjęciem na świecie, AVALANCHE ponownie uratują sytuację, jeszcze ten jeden raz. Systemowy fundament królewskiej eskapady wzdłuż Eos okraszony dark fantasy ma jednak duże szanse na akceptację zza Oceanu oraz Europy. Należę do pokolenia “wielkiej siódemki” lecz przy ostatniej grze uniwersum bawiłem się naprawdę dobrze, poza korytarzowymi rozdziałami stanowiącymi skamieniałość dawnej ery. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCD Projekt na zakupach. Twórcy Wiedźmina kupili amerykańskie studio
Następny artykułDuża popularność programu Dobry Start