Warunki pogodowe w niedzielne popołudnie w Austin nie odbiegły znacząco od tego, co działo się w pierwszych dwóch dniach weekendu wyścigowego. Niebo było bezchmurne, a temperatura powietrza wynosiła 27 stopni Celsjusza. Sam tor rozgrzany był do 46 stopni.
Na polach startowych doszło do kilku zmian wynikających z kar za wymianę podzespołów silnikowych oraz naruszenia zasad parku zamkniętego.
Zhou Guanyu za ponadprogramową wymianę akumulatorów w swoim aucie został przesunięty o pięć pól i ostatecznie ruszał z 18. miejsca. Liam Lawson otrzymał z kolei karę przesunięcia łącznie o aż 60 pól w związku z wymianą pełnej jednostki napędowej i puli podzespołów silnikowych odziedziczonych po Danielu Ricciardo.
W niedzielny poranek poinformowano jednak, że do startu z alei serwisowej będzie zmuszony George Russell. Brytyjczyk w końcówce Q3 rozbił się, a jego mechanicy do późnych godzin starali się naprawić jego auto. Nie udało się jednak tego zrobić na częściach w takiej samej specyfikacji, jak te używane w czasówce i powrócono do układu bolidu z GP Singapuru, a to już było jawnym złamaniem zasad parku zamkniętego, za co przysługuje ww. kara.
Na papierze firma Pirelli wykluczyła możliwość pokonania dystansu wyścigu na jeden pit stop, a wszystkie wzorcowe strategie sprawdzały się do dwóch zjazdów z wykorzystaniem najróżniejszych mieszanek, przy czym w dużej mierze opierały się one głównie na średniej oponie, którą kierowcy dobrze poznali już podczas sobotniego sprintu.
Nic dziwnego, że zdecydowana większość kierowców na start założyła żółte ogumienie. Na twarde postawili jedynie kierowcy z drugiej dziesiątki – Stroll, Colapinto, Hamilton, Lawson oraz Russell.
Start z pole position dla Lando Norrisa nigdy nie był łatwym zadaniem i potwierdziło się to w Austin. Brytyjczyk dobrze ruszył z miejsca i gdy wydawało się, że pokrył wewnętrzną stronę pierwszego zakrętu, który w Austin stanowi charakterystyczny nawrót, pod łokieć wepchnął mu się Max Verstappen.
Agresywny manewr Holendra sprawił, że zarówno on, jak i Norris wywiezieni zostali na pobocze, a sytuację wykorzystali kierowcy Ferrari. Leclerc awansował na pozycję lidera, a Sainz znalazł się między drugim Verstappenem a czwartym Norrisem.
Hiszpan mocno naciskał Holendra, ale nie zdołał go wyprzedzić na pierwszych okrążeniach. Z tyłu stawki w pierwszym zakręcie doszło do kolizji między Albonem i Oconem, którego obróciło o 180 stopni.
Na trzecim kółku doszło do neutralizacji toru po wycieczce Lewisa Hamiltona na pułapkę żwirową, z której nie był w stanie o własnych siłach się wydostać. Bernd Maylander pojawił się więc w swojej maszynie na torze po raz pierwszy od dziewięciu wyścigów.
Dla siedmiokrotnego mistrza świata było to przedwczesne zakończenie i tak trudnego weekendu w Stanach Zjednoczonych.
Po wznowieniu wyścigu Max Verstappen nie był w stanie utrzymać się w zasięgu systemu DRS i stopniowo tracił dystans do Leclerca, a na swoich plecach miał czającego się do ataku Sainza. Szybko jednak odjechał mu na bezpieczną odległość, a Hiszpan przez radio zaczął meldować o braku mocy na wyjściu z zakrętów i dziwnym zapachu paliwa w kokpicie.
Po 15 okrążeniach Leclerc miał już przeszło 6 sekund przewagi nad Verstappenem, a za ich plecami w regularnych odstępach jechał peleton składający się z Sainza, Norrisa i Piastriego.
W czołowej dziesiątce na tym etapie wyścigu utrzymywali się też Gasly, Magnussen, Tsunoda, Perez i Hulkenberg, a najlepszym kierowcą rozpoczynającym wyścig na twardym ogumieniu był Liam Lawson, który po kolejnym ostrym pojedynku z Fernando Alonso zajmował 11. miejsce i budował przewagę strategiczną na końcową fazę wyścigu.
Seria pierwszych zjazdów do boksów czołowej dziesiątce zapoczątkowana została dopiero na 18. okrążeniu przez Kevina Magnussena. Bardzo szybko do swoich mechaników zawitał też Pierre Gasly, który wyraźnie reagował na zjazd rywala.
Ścisła czołówka cały czas pozostawała na torze, a w komunikatach radiowych przewijały się enigmatyczne pytania inżynierów, za którymi mogły stać sugestie co do możliwości pokonania dystansu wyścigu z tylko jedną wizytą w boksach.
Pierwszy z czołówki swoich mechaników, na 22. okrążeniu, odwiedził Carlos Sainz, który założył twarde ogumienie i na tor powrócił na piątej pozycji. Jego rywale nie zareagowali na decyzję jego zespołu i czołowa czwórka cały czas podążała na startowym komplecie opon.
Max Verstappen odwiedził mechaników dopiero na 26. kółku, zakładając twarde opony i tracąc pozycję na rzecz Sainza. Okrążenie później do mechaników zjechał Charles Leclerc, który z racji posiadania sporej, przeszło 10-sekundowej, przewagi nad zawodnikiem Red Bulla bez problemu powrócił na tor na trzeciej pozycji, za kierowcami McLarena.
Norris i Piastri pozostali na torze na średnich oponach najdłużej ze wszystkich, mocno przeciągając pierwszy przejazd. Na 31. kółku Charles Leclerc dogonił Piastriego, a chwilę później do mechaników zjechał Norris, który również założył twarde opony. Brytyjczyk na torze wyjechał 6 sekund za Verstappenem.
Piastri to samo uczynił kółko później i sytuacja w czołówce wykrystalizowała się tak, że na dwóch pierwszych miejscach jechali kierowcy Ferrari, za nimi ze strata blisko 4 sekund Verstappen i dopiero na kolejnych pozycjach znaleźli się Norris i Piastri.
Na twardych oponach bolid Lando Norris odżył i w ekspresowym tempie doganiał Verstappena, który z kolei narzekał na przyczepność i problemy przy hamowaniu i atakowaniu zakrętów.
Brytyjczyk dogonił Holendra na 45. okrążeniu, ale jedno to dogonić mistrza świata, a drugie to go wyprzedzić. Przez dobrych kilka okrążeń duet ten fundował kibicom sporą dawkę emocji. Ostatecznie Norris na 52. okrążeniu dopiął swego i wyprzedził Verstappena, ale nie był to czysty manewr i o jego legalności musieli rozstrzygnąć sędziowie. Jeszcze przed metą arbitrzy orzekli, ze Brytyjczykowi należy się kara 5 sekund za wyjazd poza tor i zyskanie przewagi. Na podium nie pojawił się więc Norris, a Verstappen.
Niezależnie od decyzji sędziów, show w USA skradł zespół Ferrari, który pięknie sięgnął po dublet punktów, niespecjalnie przejmując się tym, co działo się za jego plecami.
Za podium na metę wjechali zawodnicy McLarena, którzy po dzisiejszym wyścigu mogą zacząć zastanawiać się, czy uda im się obronić pozycję w klasyfikacji konstruktorów przed Ferrari, które dzisiaj pokazało wyjątkowo mocną formą, mimo iż w Teksasie nie miało żadnych poprawek.
Na szóstym miejscu po trudnym wyścigu i karze pięciu sekund odbytej podczas zmiany kół wjechał na metę George Russell, który ostatecznie wyprzedził Sergio Pereza, Nico Hulkenberga oraz fenomenalnych debiutantów – Liama Lawsona i Franco Colapinto, którzy dopełnili punktową dziesiątkę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS